Chcieliśmy wypłacić pieniądze. Kilka ostatnich wizyt w oddziałach tego banku sprawiło, że zawsze mam obawy, czy to się uda. Otworzyli kilka w bliskiej okolicy, ale zawsze w którymś brakuje pracownika. W X zamnięta kasa, w Y nie ma pracownika od kredytów hipotecznych, a w Z są problemy techniczne, więc nie można nic załatwić. O dziwo tym razem nie było problemu. Kasa otwarta, oprócz tego dwóch innych pracowników. Kolejek nie było, przed nami tylko jedna osoba. Trwało to dziwnie długo, ale i tak nie narzekam, w końcu mogło czekać kilka osób. W lokalu czysto, wygodne kanapy. Pani obsługująca uśmiechnięta i kompetentna - potrafiła udzelić dokładnych informacji związanych z płatnościami za konto, możliwością uniknięcia ich, warunkami korzystania z konta etc.
W ubiegłym tygodniu miałam rekordową ilość badań do przeprowadzenia. Podoba mi się, że o możliwości przydzielenia badania zazwyczaj informują telefonicznie. W przypadku informowania mailowo zazwyczaj trudno się załapać, a podczas rozmowy można na spokojnie poznać szczegóły, ustalić termin. Pani, która potwierdza możliwość przeprowadzenia badania jest zawsze uprzejma. Mimo rozmów szybko otrzymuję potwierdzenie mailowe. Dla zapominalskich dodatkowe maile przypominające o upływającym terminie badania. Strona jest przejrzysta, instrukcje dokładne i pomocne. Szkoda tylko, że ostatnio z powodu błędu technicznego (wyczyściła mi się ankieta, mimo, że zapisywałam na bieżąco) musiałam wypełnić ankietę drugi raz. Po pierwsze trudno odtworzyć to samo po raz kolejny, a po drugie pisałam w stresie, że zaraz znowu wszystko mi zniknie. A to niestety wpłynęło na niższą ocenę. Nigdy nie miałam problemu z otrzymywaniem pieniędzy. Zawsze są w wyznaczonym terminie, kwoty zgadzają się.
Wracaliśmy nocnym autobusem do domu. Nie lubię ich, zazwyczaj są zatłoczone, brudne.. A MPK wypuszcza na takie trasy najstarsze pojazdy. O dziwo autobus przyjechał punktualnie. Fakt, jeżdżą tak rzadko, że i tak trzeba było na niego czekać, ale zgodnie z rozkładem, więc nie narzekam. Tłumów nie było, więc spokojnie można było usiąść. Bilet chciałam kupić w środku i.. udało się! Automat był sprawny. Trasa trochę okrężna, ale patrząc na to, że mówimy o nocy i raczej większość osób wraca z imprez i nie spieszy się np. do pracy można to zrozumieć. Dojechaliśmy cali, w przewidywanym czasie. Autobus wprawdzie nowością nie grzeszył, ale mogę stwierdzić, że z MPK łatwiej podróżuje się nocą.
W sklepie panował porządek. Reagły przy wejściu uporządkowane, gazetki i kosztyki dostępne. Brałam praktycznie same warzywa i w oczy rzuciła mi się pani, która dokładała i porządkowała na dziale warzywnym produkty. Panował porządek, nie było nieświeżych, niezbyt ładnie wyglądających. Przy kasach nie było problemu z szybkim zakończeniem zakupów, były otwarte dwie i przy obydwu stały maksymalnie 3 osoby. Pani kasująca uprzejma. Szkoda, że częściej liczba otwartych kas nie jest dopasowana do liczby klientów.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po wejściu to paskudny brud na podłodze. Na dworze bezdeszczowo, a na kaflach czarna zaschnięta breja. Oprócz tego tłum przeciskający się wąskimi alejkami. Dość szybko zrobiliśmy zakupy, bo ciężko w takich warunkach było myśleć o większych zakupach. Najpotrzebniejsze rzeczy wylądowały w koszyku udaliśmy się w stronę kas. Tu kolejne rozczarowanie - dwie kasy zamknięte, a kolejki ogromne. Na Oławskiej/Szewskiej Biedronka dalej nieczynna, więc ruch wyjątkowo rzucający się w oczy. Zrozumiałabym, gdyby wykorzystano wszystkie kasy, ale najwyraźniej kolejny dzień nie przejmowali się możliwością wzmożonego ruchu. Mimo wszystko kasjerki uprzejme (o dziwo, bo przy takich kolejkach każdy pewnie miałby dosyć już pracy), a na półkach nie było pustek. To co chcieliśmy było akurat dostępne.
Po długim spacerze w okolicach rynku zdecydowaliśmy się zjeść kolację w Alladinie. W lokalu, mimo, że była środa było sporo osób. Stoliki były czyste, przygotowane na kolejnych gości. Po chwili otrzymaliśmy karty, a po zamówieniu błyskawicznie podano nam piwo. Kelnerka była cały czas uśmiechnięta i uprzejma. Na jedzenie również nie czekaliśmy długo. Ładnie podane, smaczne - jedynie co wypadło źle, to podane zimne ziemniaczki. Surówki były świeże (a często zdarzało się, że były dość suche), porcje odpowiednio duże (dla mnie za duże;p). Siedzieliśmy dłużej przy piwie, a kelnerka sprzątnęła w odpowiednim momencie. Talerze nie zostały do końca, ale też nie zabrano ich, kiedy tylko na chwilę przerwaliśmy jedzenie. Na koniec upewniła się, czy wszystko smakowało.
Dawno nie zaglądałam do tego sklepu i byłam zaskoczona na plus. Sklep odnowiony, nowe meble i wystrój. Wygląda dużo lepiej niż poprzednio. Pani uprzejma, kolejki nie było. Mało w okolicy miejsc, w których można dostać np. pół kapusty, a jak u kogoś tylko dwie osoby w domu to bardzo przydatna opcja. Przyznam, że weszłam kupić jakąś drobną słodkość jako pretekst dla rozmienienia pieniędzy. Zapłata większym banknotem za tanią rzecz nie była żadnym problemem. Czysto, schludnie. Jak dla mnie bardzo na plus.
Weszłam w drobiazgi - szampon (w sumie przy okazji) i czekoladę. W sklepie był porządek, przy wejściu były dostępne gazetki Skarb (choć od kiedy nie ma w nich próbek jest to raczej normą). Kolejka nie była zbyt długa, więc sprawnie udało mi się kupić te dwie rzeczy. Ale mimo wszystko mogłaby zostać otwarta dodatkowa kasa, skoro były 4 osoby w kolejce. W międzyczasie do lokalu weszła pani żebrząca w okolicy, z tego co zauważyłam chyba wymienić pieniądze i wtedy okazało się nagle, że jest dodatkowa pracownica, która podeszła do drugiej kasy.
Przed świętami dostałam maila z zaproszeniem do wzięcia udziału w pewnym projekcie. Nagrodą były bony podarunkowe, dlatego nie zastanawiałam się długo. Początkowo byłam zniechęcona, ze względu na nieprzejrzystość strony oraz problemy techniczne uniemożliwiające mi dodawanie wpisów z wykonanych zadań. Jednakże kontakt mailowy to wynagrodził. Mimo przed/świątecznego okresu na każdy mój email otrzymywałam szybką odpowiedź. Przyzwyczaiłam się, że agencje zajmujące się podobnymi akcjami często dość wolno wywiązują się ze swoich obietnic. Dlatego też byłam pozytywnie zaskoczona, kiedy otrzymałam w podanym terminie przesyłkę. List był polecony, więc bezpiecznie do mnie dotarł. Dobry kontakt, szybka wysyłka i fajny projekt. Mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze kiedyś wziąć udział w takich akcjach.
Wyjątkowo (bo bardzo tego nie lubię) poszłam do Biedronki przy placu Kościuszki. Chodzę tam tylko, jeśli jestem w pobliżu, ponieważ układ sklepu oraz kas jest koszmarny. Nie potrafię tam nic znaleźć, jest bardzo wąsko, przez co jeżeli jedna osoba stanie na dłużej drugiej z koszykiem trudno jest przejść. Do tego często brakuje podstawowych (dla mnie produktów). Drugi problem to kasy - są w bardzo wąskim przejściu (a alkohole za nimi, więc chcąc kupić napój alkoholowy trzeba się przeciskać przez kolejkę), a często przy otwarciu dodatkowej kasy osoby z samego końca kolejki nagle są na początku nowej, ponieważ wyjście z kolejki graniczy z cudem. Po długich próbach znalezienia czegoś (a wielu rzeczy znowu nie dostałam, papryki nie było, pomidory paskudne..) dopchałam się do kolejki. Mimo jej sporej długości była tylko jedna kasa. I przez cały czas oczekiwania nie została otwarta następna. Pracownica była uprzejma, ale przy tak króciutkich kasach, kiedy wyłożenie towaru jest niemożliwe (nie ma tam taśm, jest tylko mały blacik do położenia kilku rzeczy), brak możliwości przesunięcia towaru w trakcie pakowania etc. sprawiają, że będę unikać tego miejsca.
Poszłam na drobne zakupy. Kiedy zobaczyłam na drzwiach kartkę o remoncie zaskoczenie było wielkie. Na szczęście całkiem niedaleko jest Biedronka na Krawieckiej, więc poszłam tam. Niestety, nie była to dobra decyzja. Najwidoczniej większość klientów zrobiło tak jak ja, przez co kolejki były ogromne. W sklepie panował straszny ścisk, a mała liczba kas, mimo otwarcia prawie ich wszystkich nie wystarczyła, żeby rozładować kolejki. Brakowało otwarcia jeszcze dodatkowej kasy. Jak widać jednak trochę się przygotowali do tego ruchu, ponieważ obsługiwała spora liczba pracowników.
Fajnie, że na portalu pojawił się nowy konkurs.. Oprócz możliwości uczestniczenia w śmiesznym wyścigu klepania opinii zostaliśmy zachęceni do zbierania punktów, które można wymieniać na nagrody. Nigdzie jednak nie wspomniano, że (pewnie w związku z konkursem) liczba punktów do uzbierania na daną nagrodę bardzo wzrosła (np. do nagrody, która mnie interesuje prawie o 1/4). Brawo - nie ma to jak uczciwe atrakcje. Widocznie przyjęli zasadę, że napiszemy dużo opinii, więc trzeba ograniczyć dostęp do nagród.
Em., o zmianach w katalogu nagród informowaliśmy naszych Super Obserwatorów, wysyłając do nich wiadomość. Wprowadziliśmy lepsze modele oraz zupełnie nowe nagrody. Pozdrawiamy, zespół portalu.
Pierwszy raz byliśmy...
Pierwszy raz byliśmy w Delikatesach Bernarda. Liczyłam, że będzie można tam kupić piwo Bernard, lub inne czeskie specjały w atrakcyjnych cenach. Niestety, od razu po wejściu okazało się, że w sklepie kupimy wszelkie alkohole, a wybór czeskich biorąc pod uwagę specyfikę miejsca nie jest aż tak ogromny. Ceny również nie zachwycały - pół litrowy Bernard w cenie 14 zł, czyli tyle co w ich piwiarni. Wydawałoby się, że w sklepie ceny będą niższe. Zdecydowaliśmy się jednak na zakup kilku piw. Pani była zajęta rozmową ze znajomym, więc musieliśmy podejść do lady, żeby po chwili wrócić przed półkę z czeskimi piwami i wskazać wybrane przez nas. Pani nie znała też za bardzo asortymentu. Prosiliśmy o ciemne piwo, a pani nie bardzo wiedziała, które to. Oprócz tego była uprzejma. W lokalu nie było innych osób, więc w miarę szybko zrobiliśmy zakupy.
Kolejka była niewielka - tylko dwie osoby. Były dwie otwarte kasy, więc można było dość szybko złożyć zamówienie. Zamówienie z kuponem rabatowym nie było problemu. Pan, który obsługiwał (kierownik) po złożeniu zamówienia pomagał w kompletowaniu zamówień koleżanek, które sobie z nimi nie radziły, przez co czas obsługi był dość długi. Dlatego mimo małej liczby osób w kolejce trzeba było czekać długo. Urządzenia w tym czasie wydawały z siebie nieprzyjemne dźwięki. W lokalu było ogólnie czysto. Jedzenie było ciepłe. Szkoda tylko, że trzeba było tyle czekać..
Zadzwoniliśmy do pizzerii, w celu zamówienia pizzy z dowozem. Osoba odbierająca telefon upewniła się, czy telefon jest z podanego miejsca (mieli już zapamiętany adres). Mieliśmy kupon rabatowy, którego wykorzystanie nie było żadnym problemem. Czas oczekiwania dość długi, ale do zniesienia - wynosił około godziny. Pizza była ciepła, bardzo smaczna i z dużą ilością składników. Do niej były dołączone sosy, a dowóz gratis. Jak na tą cenę i jakość warto zamówić. Obsługa - i osoba przyjmująca zamówienie i przywożący pizzę sympatyczni.
Od dłuższego czasu próbowałam zakwalifikować się do testowania produktów w klubie ekspertek na portalu Ofeminin. Przyznam, że co jakiś czas wypełniałam ankiety, ale entuzjazm był coraz mniejszy. Ostatnio nawet nie śledziłam na bieżąco wyników, więc przesyłka jaką dzisiaj dostałam bardzo mnie zaskoczyła. Strona jest przejrzysta, wyniki ogłaszane są terminowo. Ale wysyłka zanim zorientowałam się wygranej już pobiła wszystko. Jak widać da się wysłać w odpowiednim czasie przesyłki bez zbędnego zwlekania. Nagroda wysłana kurierem - szybko, bezpiecznie. Zapakowana w bardzo dobry sposób. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się uda coś u nich dostać do testowania ;)Na plus również brak dodatkowych warunków - nie trzeba było potwierdzać/wysyłać adresu. Po prostu wybrali osoby i wysłali przesyłki.
W weekend majowy pojechaliśmy odwiedzić rodzinę. Jako, że do Obornik jest niedaleko, a w planach było grillowanie padło na pociąg. Już po chwili czekania zastał nas komunikat o 20 minutowym opóźnieniu pociągu.. A kiedy usłyszałam, że mamy zamiar udać się pociągiem relacji Kraków - Kołobrzeg odechciało mi się w ogóle wyjazdu. Skoro PKP nie potrafi w święta zaplanować odpowiednich pociągów na krótkiej trasie codziennie obleganej (Wrocław - Legnica), to czego się spodziewać na początku pięknego weekendu majowego w pociągu jadącym nad morze. Zdziwienie było spore, bo pociąg, który przyjechał był naprawdę pokaźny. Zatłoczony, jednakże po dłuższym spacerze można było znaleźć pojedyncze miejsca siedzące. Jak widać da się.. Pociąg czysty, tabor nowy więc podróż była całkiem komfortowa. Ale bilety też stosunkowo drogie - 11 zł za bilet na taką trasę to jednak sporo, samochodem przy 2 osobach wyszłoby podobnie. Minus za 20 minutowe spóźnienie. Na naszej 30 minutowej trasie było to spore opóźnienie. O personelu trudno coś powiedzieć - konduktor się nie zjawił.
Długi spacer z odwiedzającą nas rodziną sprawił, że bardzo zgłodnieliśmy. Przechodziliśmy obok Le gyros, dlatego postanowiliśmy wstąpić po jakieś bułki i z nimi kontynuować spacer. Na podejście obsługi czekaliśmy kilka minut. W lokalu panował straszny zaduch, a mile spędzone chwile uprzyjemniała grupka przekrzykujących się i śpiewających kibiców, na których pracownicy w ogóle nie zwracali uwagi. Współczułam osobom, które wybrały zestawy obiadowe i wśród tych wrzasków próbowały coś zjeść. Ja po 10 minutach spędzonych w środku miałam ból głowy.. Okazało się, że wybranych przez nas rzeczy nie ma, więc musieliśmy szybko zdecydować się na coś innego. Tym razem udało się. Kiedy zauważyłam wlewany do tortilli sos, zorientowałam się, że nikt nas nie pytał jaki wybieramy (a wisiała tabliczka z sosami do wyboru), jednak zaduch i hałas sprawiały, że marzyłam o wyjściu z lokalu. Wzięliśmy tortille i uciekliśmy na świeże powietrze. Niestety tortille nie były lepsze niż warunki w środku.. Bez smaku, sos beznadziejny.. A apogeum zniechęcenia zostało osiągnięte, kiedy w wegetariańskiej tortilli znalazłam kawałek mięsa.. Dziwne, bo mięso było w całkiem innym miejscu niż warzywa/surówki.. Widocznie to co na blacie im zostaje wsypują do pojemników z jedzeniem, bo innego wyjścia nie widzę.. Tortille były robione osobno, moja pierwsza, więc niemożliwe, żeby przy robieniu tortilli dla męża coś wpadło do mojej. Tym bardziej nie polecam.. Ceny wprawdzie umiarkowane, ale w porównywalnej cenie w pobliskim lokalu można dostać świeżutką, pyszną tortillę.. A nie bezsmakowe resztki. Jedynie wygląd lokalu na plus, bo było czysto (choć przy tej temperaturze to raczej mało istotne i siłą by mnie nie zmuszono do zajęcia tam stolika), no i całkiem fajnie urządzone jak na fast food.. Ładnie komponujące się z resztą menu, duży wybór (tylko co z tego, skoro nie wszystko było dostępne)..
Zostałam wyciągnięta wieczorem na spacer z lodami i uznałam, że to idealne miejsce na taki deser. Na początku przeraził mnie tłum, ale obsługa sprawnie kasowała i podawała lody, a spora część klientów widocznie jadła poza lokalem, bo nie było problemu ze stolikiem. Podoba mi się, że inna osoba przyjmuje pieniądze, a inna nakłada. Nie ma nic mniej estetycznego niż dotykanie sporej ilości pieniędzy, a potem przenoszenie tych zarazków na żywność. Problemem dla mnie są ogromne porcje, której nie byłam w stanie zjeść nawet rezygnując z bitej śmietany, a niestety najmniejsza porcja składa się z dwóch 'gałek'. Nie wiem jaki widzą problem, aby ktoś kupił małą porcję z jedną, ale na pewno jest to argument za tym, żeby unikać tego miejsca bo bez sensu płacić za coś, czego się nie jest w stanie zjeść. Oprócz lodów poprosiłam o syrop i niestety był to zły pomysł, bo ani jedno, ani drugie nie zostało nałożone umiejętnie i całość zaczęła od razu skapywać z loda.. Obsługa dbała o czystość, oprócz szybkiego sprzątania stolików (a jeśli wszystkie lody ociekały jak nasze było co sprzątać.. ) także dbała, żeby szyby zamrażalki były czyste. Lody są przepyszne, ale postuluję o coś na mniejszy apetyt i dla osób, które mają ochotę na drobną słodkość a nie opychanie się wielkim deserem. Gdyby nie to narzucone minimum gałek pewnie często zaglądałabym tam po Kinder country..
Nigdy nie miałam okazji siedzieć w 'ogródku K2'' i przyznam, że bardzo spodobała mi się cisza w tym miejscu. Aż trudno uwierzyć, że w tym gwarze można znaleźć takie spokojne miejsce. Nie widząc kelnerki na zewnątrz mąż udał się do środka złożyć zamówienie.. Po dłuższej chwili dopiero zauważyłam, że wisi tam dzwoneczek. Doczepiony 'kwiatek' niestety zasłaniał napis, a siedzieliśmy przy stoliku obok. Ktoś, kto siedział dalej nie miał raczej szans na zauważenie tego sznurka. No ale idąc złożyć zamówienie nikomu korona z głowy nie spadnie. Jednak siedzieliśmy tam sporo a kelnerkę widzieliśmy tylko raz, kiedy przynosiła zamówienie z deserami (także osób, które zamówiły wewnątrz lokalu). Menu ciekawe (pierwszy raz widziałam piwo z sokiem z bzu i nie powiem, ciekawa alternatywa dla zazwyczaj podawanego malinowego lub imbirowego). Miejsce przytulne.. Ale widać,że brakuje dbałości o szczegóły. Przy oknie pełno pajęczyn, spadających fragmentów dekoracji roślinnej oraz.. kurzu. Czasami warto byłoby przejechać ściereczką inne miejsca niż stoliki, bo nie wygląda to zbyt estetycznie. Bynajmniej nie był to kilkudniowy brud..
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.