Jako członek a dokładniej członkini klubu Super Vitay koncernu Orlen, muszę podzielić się opinią na temat uczestnictwa w tym programie. Z początkiem ubiegłego miesiąca moja stara karta Vitay została wymieniona na nową Super Vitay i można powiedzieć: zbieranie punktów stało się piękne. Tuż po aktywowaniu nowej karty i zgromadzonych punktów przelanych na nią ze starej, wymieniłam punkty w ilości 9900 na tańsze paliwo, zostało niewiele po wymianie ale nowa karta dała nowe możliwości, wśród nich: (oprócz podstawowych) dodatkowe 100 punktów za każdego Hot Doga, dodatkowe 100 punktów za każdą zakupioną kawę, dodatkowe 500 punktów za każdy płyn do spryskiwacza, dodatkowe 500 punktów za myjnię, ponadto za każde zgromadzone w miesiącu 2000 punktów – premia 500 dodatkowych, za 5000 – premia 1500 punktów, poza tym różne inne punktowane zakupy. Dużo jeżdżę i często stacje paliwowe odwiedzam, ze stara kartą nie przyrastały punkty mi tak szybko. Oczywiście nie robię tego dla punktów lecz punkty zbieram przy okazji. Dobiega końca drugi miesiąc aktualnego programu i drugi miesiąc od czasu gdy wymiany 9900 punktów dokonałam a przekroczyłam znów próg 9000 punktów, to oznacza, że w bardzo krótkim czasie znów wymienię punkty na tańsze paliwo. Ze stara kartą tak szybko to się nie działo. Ilość punktów mogę kontrolować i sprawdzać poprawność ich naliczania na portalu vitay.pl gdzie mam swoje konto, tam też wyszczególnione SA kategorie w których przyznano mi te punkty: zakupy w sklepie, paliwo, premia punktowa Super Vitay, promocja tylko Dla Ciebie, od partnerów, z kart dodatkowych. Obsługa jest bardzo prosta i przejrzysta, każdy może to zrobić. Uzyskane punkty są widoczne na koncie w portalu następnego dnia po naliczeniu ich na kartę, można je też wtedy wykorzystać do wymiany. Zgromadzone punkty można też wymienić na inne nagrody np. zabawki, akcesoria samochodowe, parasole, czapki koszulki itp. ale wg mnie to jest nieopłacalne, nawet jeśli punkty zbierane są przy okazji. Szata graficzna nie strony jest na bieżąco aktualizowana, wszelkie zmiany/nowości wprowadzane, prowadzone sondy co kolejnych nowych nagród a także możliwość zakupów w sklepie internetowym Orlenu. Pracownicy/personel obsługujący ten portal czuwaja. Nie wiem jak to funkcjonuje względem innych stacji paliwowych bo trudno się rozpraszać na innych ale tu jest OK. żeby jeszcze tylko paliwo było tańsze.
Na długą kolejkę trafiłam, coś jakby „godzina szczytu” niestety, mimo wielu stanowisk do tankowania trochę postać musiałam zanim mogłam podjechać do dystrybutora na stanowisku nr 5 ale za to nie musiałam sama tankować bo pracownik podjazdu stał w gotowości i każdego klienta obsługiwał. Poprosiłam o benzynę Pb 98 Verwa 5,89 zł/litr (drogo jak fix) a sama udałam się do sklepu – kasy gdzie przy trzech stanowiskach młodzi ludzie „uwijali” się z obsługą, proponując każdemu jakieś „dodatki” zakupowe. Ja wzięłam dużą kawę 7,49 zł/420 ml, obsługująca Kasia zaproponowała do niej ciastko, podziękowałam, zapłaciłam, doliczyła mi Punkty Vitay i mogłam obsłużyć się przy ekspresie kawowym. Pan przede mną brał kawę z mlekiem, którego zabrakło więc pracownica Beata uzupełniła ten brak. Na stanowisku z ekspresem czysto, nic nie pochlapane, dostępny cukier. W sklepi też bez zastrzeżeń. Pracownicy w jednakowych koszulach ze znaczkiem firmowym Orlenu i przypiętym identyfikatorem każdy miły, uprzejmy i uśmiechnięty (Kasia, Beata, Łukasz). Każdy z nich młody (ok. 20-22 lata) a młodość jest piękna sama w sobie, nic dodać, nic ująć. Ich prawidłowe zachowanie dodaje tylko uroku placówce i podnosi walory obsługi. Kasia – blond, długie, kędzierzawe, podpięte włosy; Beata – długie, ciemne, proste włosy z grzywką; Łukasz – krótko obcięte blond włosy, lekko stojące „na żelu” na czubku głowy. Wszyscy ładnie się prezentowali.
Na parkingu tego sklepu umówiłam się z koleżanką i czas oczekiwania uznałam, że wypełnię zakupami, które i tak będę musiała zrobić. Prawie przed wejściem zaparkowałam, tuż przy gablocie z ofertami Biedronki, gdzie Inspiracje tygodniowe, tylko dla ciebie zawsze są aktualizowane. Szyba gabloty czysta, drzwi wejściowych też, naklejone informacje dla klientów o godzinach otwarcia, zakazie palenia papierosów w sklepie i inne reklamowe. Przed bramką wejściową na halę sklepu koszyczki ułożone jeden w drugim, z drugiej strony broszury dla klientów. Tuż za przejściem napoje, przy których pracownica sprzątała folie pozostawione przez klientów podczas wyjmowania pojedynczych sztuk ze zgrzewek. Wszystko poukładane, ceny nad artykułami widoczne, porządek, ład i skład. Świeże pieczywo w ilości odpowiedniej – chleb, bułki, rogaliki 0,59 zł/sztuka, drożdżówki 1,15 zł/sztuka (każda opakowana w foliową torebkę), pączki 1,05 zł/sztuka (w specjalnym pojemniku). Woreczki foliowe dostępne i jednorazowe reklamówki też nieopodal. W alejce z przyprawami szukałam Vegety 3,99 zł/opakowanie i soli 0,69 zł/1 kg, znalazłam bez problemu. Przy chłodniach dwie pracownice dokładały asortymenty: Magdalena i Barbara. Pierwsza rudo-platynowe, krótkie włosy, druga – ciemne upięte w kucyk, obie w firmowe odzienie sklepu ubrane. Bardzo dużo tablic reklamowych podwieszonych do sufitu z napisami: „daj się zaskoczyć jakością Biedronki” i „Codziennie niskie ceny”. W pobliżu kasy nr 1, nieopodal alkoholi dwa pełne pojemniki róż w promocji 5,99 zł/pęczek 9 sztuk, to całkiem dobra cena dla codziennej dekoracji np. stołu. Kasjerka Sylwia, miła, sympatyczna, uprzejma dziewczyna, stanowiska pracy też uporządkowane miała, sprawnie kasowała artykuły zbierane z podającej taśmy. Na koniec zapraszała ponownie.
Dzień wcześnie obiecałam rodzinie pierogi na obiad ale mi jakoś nie wyszło, niestety nie darowali mi tego i tak marudzili, że już późnym południem, prawie wieczornym udałam się do Polo Marketu po twaróg, a przy tej okazji różne inne drobiazgi też nabyłam bo akurat patrząc po regałach zorientowałam się o ich braku w domu. Przy wejściu na halę sklepu warzywa i owoce, trzy klientki wybierały sobie mandarynki i pomarańcze, mi wpadł w oko ładny, dorodny szczypiorek 1,99 zł/pęczek, to zawsze jest przydatny artykuł. W sklepie czysto na posadzce i na półkach, towar poukładany, posegregowany asortymentami: przyprawy, słodycze, kawa, herbata, artykuły mączne, pieczywo, nabiał itp. W koszach z artykułami przemysłowymi tez porządek, na pierwszej widoczności maskotki Euro 2012, nie tanie, prawie 30 zł/komplet 2 sztuk. Przechodząc obok działu z napojami, nie minęłam obojętnie wody nie-gazowanej Turniczanki 0,85 zł/2 litry, cena niezmienna i bardzo dobrze. W chłodni z nabiałem odnalazłam twarogi: chude, tłuste o półtłuste do wyboru, wzięłam kostkę 30 dkg, wyszło 3,62 zł bo za 1 kg cena 11,99 zł. Przy okazji masło Talia też uznałam za niezbędne 2,49 zł/opakowanie i jogurty „Serduszko” 0,65 zł/opakowanie, to cena taka jak w Biedronce za „Wyśmienite”, jednak w opakowaniu o 10 g mniej, więc w tym przypadku Biedronka „górą” i co smaku też, bo Wyśmienite są jednak lepsze (co później oceniłam). Na pięć dostępnych kas do obsługi, dwie były otwarte więc stanęłam przy nr 3 jako trzeci klient (była krótsza). Kasjerka Iwona, dziewczyna o blond rudawych, długich włosach, miła, w czerwonej koszulce, na niej czerwony bezrękawnik ze znaczkiem firmowym sklepu, uprzejma dla każdego z obsługiwanych klientów, reklamówkę proponowała, a na koniec dziękując za zakupy , miłego wieczoru życzyła.
Tym razem mój mąż potrzebował obuwie zimowe bo te które miał zaczęły przemakać więc korzystając z wolnego dnia zaproponowałam ten sklep, z którego sama jestem generalnie zadowolona. Propozycja była celna – wybór duży w różnych rozmiarach, kolorach i fasonach. Dział męskiego obuwia znajduje się tu na wprost wejścia do sklepu. Zbyt długo nie trzeba było szukać, zresztą mąż, jak wielu mężczyzn, nie lubi przebierać i mierzyć w nieskończoność – to jak zabójstwo. Wybrał jeden fason, ja mu dodałam jeszcze dwa i zaczął mierzyć, ostatecznie zdecydował o zakupie za moją jednak sugestią – dał się namówić na nowocześniejszy fason, mimo iż jest w tym względzie tradycjonalistą (żadne wydłużane noski, w żadnym wypadku szpiczaste zakończenia). Cena też bardzo fajna 49,00 zł to nie drogo. Wszystkie buty wyeksponowane należycie, nie trzeba niczego wyszukiwać bo wszystko jest widoczne. Wygodne siedziska dla mierzących, tapicerowane czarnym skajem, porządek. Pracownice tego sklepu nie narzucają klientom swoich usług na siłę, jeśli ktoś sobie radzi i zdradza bezradności to zwyczajnie są w pobliżu gotowe do pomocy ale nie nachalnie. To prawidłowa postawa, tak powinno być, klientowi należy pomóc gdy tego potrzebuje a nie męczyć go pomocą. W tym momencie były trzy panie; jedna miała baczenie na sklep w jego końcu po drugiej stronie, druga była na środku, trzecia w kasie, wszystkie schludnie ubrane – ciemne spodnie i kolorowe bluzeczki. Przy kasie zapłaciłam za obuwie, będąca w pobliżu druga pracownica podeszła i zapakowała. Może 10, może 15 minut trwały zakupy, upływu czasu nie czułam, ważne że zakupy udane.
Brosma to nazwa ryby o której po raz pierwszy właśnie tu usłyszałam, gdyż oferowano z niej filet panierowany, świeżo smażony 47,00 zł/kg. Oprócz tej potrawy były jeszcze kotlety rybne 32,00 zł/kg, pozostałe potrawy rybne były jeszcze w trakcie smażenia. Od obsługującej tu młodej, drobnej budowy pracownicy dowiedziałam się, że jest to ryba morska. Mimo wysokiej ceny wzięłam oferowany tego dnia filet bo rybka smażona w tej placówce to prawdziwy przysmak, w domu nie jestem w stanie tak usmażyć fileta więc, niezależnie od ceny, tu kupuję. Lokal tej placówki przystosowany jest do sprzedaży detalicznej w jednej części i do sprzedaży z możliwością spożycia na miejscu świeżo smażonych dań rybnych z dodatkami w drugiej części (pakują też na wynos, z czego zwykle korzystam), odpowiednio w tym celu przygotowanej – przykryte czystą ceratą stoliki, przy nich krzesełka, na nich zestawy przypraw. Ładnie, tak trochę domowo prezentują się na tle dużych, naturalnych nie-kwitnących roślin doniczkowych. W obu częściach lokalu po jednej pracownicy, obie w fartuszkach wierzchnich, starsza pani była na obsłudze detalicznej, tam było dwóch klientów, młoda (ok. 20 lat) w drugiej części, gdzie ja byłam obsługiwana, tu klientów nie było, jeszcze pora zbyt wczesna i pełna oferta była w przygotowaniu, mi jednak filet już usmażony wystarczył bo taki cel mojej wizyty był. Młoda, miła ekspedientka zważyła wybrany kawałek ryby, zważyła, zapakowała na wynos, a po zapłaceniu życzyła smacznego. Sympatycznie i sprawnie, już po chyba niespełna pięciu minutach nie było mnie tam.
Chałwa fantazyjna lub sezamowa w cenie 10 zł/kg, bardzo proszę, to jest możliwe tylko w sklepie firmowym Przedsiębiorstwa Wyrobów Cukierniczych ODRA w Brzegu. Dokładniej jest to „łom chałowy” czyli kawałki batonów, które połamały się w wyniku jakiegoś błędu na taśmie produkcyjnej podczas cięcia sprasowanego bloku chałowego na batony. Można je tu kupić w opakowaniach 1 kg. To bardzo dobra i niedroga oferta handlowa. Średniej wielkości sklep w nim bardzo miła i sympatyczna ekspedientka – niemłoda, zadbana i elegancka, co dało się zauważyć mimo, że miała ubrany biały, bardzo czysty fartuch, elegancko ułożone jasne włosy, jakby wprost od fryzjera do pracy przyszła, dopasowany makijaż, zadbana twarz, zadbane dłonie, do tego uśmiech na twarzy, przyjazne spojrzenie i miły ton głosu. W sklepie porządek na posadzce, czyste: lada i przeszklone regały. Asortyment to wyroby firmowe – słodycze: ciastka, cukierki, chałwa w przeróżnym wydaniu i o różnych smakach. Ceny też bardzo zachęcające, cukierki czekoladowe poniżej 20 złotych za kilogram to prawie gratka zakupowa. Gdy miła pracownice tej placówki podała mi chałwę, zaproponowała jeszcze bombonierki 5,60 zł/sztuka, promocja, 2 zł mniej od ceny normalnej (w EKO widziałam powyżej 10 zł), wewnątrz czekoladki w 4 smakach, pewnie że wzięłam. Gdy weszłam do sklepu, obsługa innej klientki dobiegała końca, gdy moja obsługa się kończyła, już dwie panie za mną stały. Po skasowaniu zakupów, miłego dnia usłyszałam, podobnie jak klientka przede mną i pewnie te po mnie też (tak myślę). Wcześniej o tym sklepie tylko słyszałam, teraz wiem, że częściej będę tu gościć.
W miarę wczesna, ranna wizyta w tym sklepie daje duże gwarancje zakupu świeżego, czasem jeszcze letniego chleba, a chleb tu jest dobry bo jest to sklep firmowy PSS-u, który ma własną piekarnię gdzie pieczywo wypiekane jest tradycyjną metodą w piecu węglowym, w dodatku chleb na naturalnym zakwasie bez dodatku tzw. ulepszaczy. Gdy czasem przyjdzie mi ochota na taki zakup udaję się wtedy tutaj lub wprost do piekarni. Przed sklepem niewielki parking, na którym tylko szczęście pozwoli zaparkować, dziś go ni miałam więc tradycyjnie na poboczu drogi zaparkować musiałam. W sklepie dwie panie-ekspedientki, niemłode, po pięćdziesiątce już chyba sporo, ubrane w białe fartuchy jakby dederonowe. Nie wiem od czego to zależy ale czasem maja ubrane ładne gustowne fartuszki, w fantazyjnym fasonie, wykończone kolorowymi dodatkami i wtedy bardzo elegancko wyglądają, tego dnia takiego widoku mi zabrakło. Niby nic, tylko fartuch a ile miłego wrażenia dla oka. W sklepie czysto, porządek, bardzo jasne światło, z boku po prawej stronie koszyczki na zakupy, ułożone jeden w drugi. Wzięłam koszyczek i na wprost przy stoisku z wędlinami się zatrzymałam bo czasem zdarza mi się tu kupować. Jak zauważyłam wędliny podrożały; kiełbasa szynkowa 20,00 zł/kg (to o 1,60 zł drożej niż ostatnio gdy tu kupowałam w poprzednim miesiącu), szynka z pieca 30,00 zł/kg, też droższa. Poprosiłam o pokrojenie mi kiełbasy szynkowej w plasterki, usłyszałam miły głos ekspedientki: proszę bardzo, ile sobie pani życzy? I spełniła moje oczekiwanie, zważyła, cenę na woreczek przykleiła. Potem chlebek, miałam szczęście bo jeszcze ciepławy był, 2,65 zł/bochenek 0,6 kg lub 2,30 zł/bochenek 0,5 kg. Wzięłam większy, bułeczki żytnie – to jakaś nowość wiec tez się skusiłam 0,78 zł/sztuka. Zapłaciłam i pożegnałam się wychodząc.Obsługa miła, sympatyczna, do wyglądu placówki też przyczepić się nie można.
Podoba mi się wystrój tego sklepu, lada w niekonwencjonalnym kształcie – beczułkowatego prostopadłościanu, tapicerowanego czerwonym skajem, obok stojak ze sztuczną biżuteria (korale, bransoletki, kolczyki etc), ubrania w większości rozwieszone na wieszakach umieszczonych na stojakach sklepu oraz na uchwytach ściennych dookoła lokalu. Do nabycia tutaj odzież damska, męska i dla młodzieży – kurtki, spodnie, bluzki, t-shirty, swetry, kamizelki itp, jeans-owe i z tkanin innych. Także wspomniana biżuteria i torebki skórzane. Ceny bardzo zróżnicowane, były torebki w cenie 49,00 zł, ale także w ceni 99,99 zł/sztuka (to już jest drogo a nawet bardzo drogo, moim zdaniem), w różnych wzorach, kolorach, modelach i różnej wielkości, każda ozdobiona, albo futerkiem, albo sprzączkami, albo zamkami lub też zwyczajnie bez ozdóbek, szydełkowe też widziałam, były. Ładny t-shirt sobie tu kupiłam w czerwonym kolorze za jedyne 19,99 zł, typowo damski z lekka zdobiony. Pracownica, stosunkowo młoda kobieta, ładnie, elegancko ubrana w bluzeczkę i ciemne spodnie, makijaż na twarzy, uśmiech i przyjazne usposobienie. Zaproponowała abym przymierzyła wybraną bluzeczkę aby przekonać się czy dobrze leży ale nie chciało mi się rozbierać więc wizualnie się zorientowałam i uznałam, że będzie OK. jak pani uważa, odrzekła z wyrozumiałością w głosie, zapłaciłam i pożegnałam się. Stosunkowo nieduży lokal sklepu tworzy coś w rodzaju przytulnej placówki, być może to zasługa aranżacji sklepu, dopełnionej osoba sprzedającej.
W drodze zabrakło i płynu w zbiorniku spryskiwacza wiec wjechała na tę stacje CPN-u bo akurat trafiła się najszybciej. Stosunkowo nie duży teren stacji, dokładnie odśnieżony, nawet przód samochodu zatrzymałam pod zadaszeniem bo padający śnieg z deszczem to nie warunki na otwieranie maski samochodu pod gołym niebem. Dobrze, że nie było chętnych do tankowania bo jeden rząd dystrybutorów blokowałam. W sklepie dwoje młodych pracowników: chłopak tomek i dziewczyna Monika. Bardzo ładnie ubrani w koszule firmowe, jakie już spotkałam w czasie świąt na innej stacji Orlenu, takie inne, w prążki biało- czerwono- niebieskie. To ładna odmiana, bo przyznam, że stalowe kolory koszul już mi się opatrzyły. Oboje bardzo elegancko i tak radośnie w tych koszulach wyglądali, wysocy, szczupli zajęci byli dokładaniem towaru na półkach. Gdy weszłam Tomek natychmiast zajął się obsługą: w czym mogę pani pomóc? Usłyszałam pytanie, poprosiłam o płyn do spryskiwacza, zapytał: 2 czy 4 litry, wzięłam większy 29,99 zł/opakowanie (to sporo, żeby nie powiedzieć bardzo dużo, ale trudno, czysta szyba samochodu to jeden z elementów bezpieczeństwa), skasował, zaproponował kawę, podziękowałam, podałam kupon na dodatkowe punkty Gold Vitay i kartę na ich doliczenie. Ten uprzejmy młodzieniec sam przeciągnął kartę przez terminal, doliczając do mojego stany 1000 punktów za ten zakup. Swoja drogą to trochę szkoda, że nie było tu pracownika podjazdu i sama musiałam podnieść maskę samochodu i uzupełnić płyn, ale z drugiej strony kierowca powinien sobie radzić sam, niezależnie od płci więc nie będę się tego czepiać. Wszystko tu OK. i zastrzeżeń nie mam.
To bardzo mały sklepik na wprost Starostwa Powiatowego w Kluczborku oferujący pieczywo, ciastka i napoje. Pod dużym napisem nad drzwiami wejściowymi „Pieczywo & Ciastka” widnieje informacja, że należy on do Piekarni z Kujakowic lub piekarnia ta zaopatruje ten sklep w oferowane tu wypieki. Stosunkowo nieduży parking przed sklepem bardzo dokładnie odśnieżony i posypany piaskiem. Zadbano tutaj o bezpieczeństwo klientów. W sklepi starsza pani obsługuje, bardzo rozmowna i sympatyczna, miły głosik i radosne usposobienie (to dało się odczuć już w pierwszych słowach) wyraźnie wzbudziły moja sympatię. Krótko obcięte blond włosy, biały, czysty fartuch, brak biżuterii, brak makijażu jako takiego, idealnie komponowały się z oferowanymi tu głównymi artykułami: chleb, bułki, ciasta ciastka. Gdy weszłam kończyła obsługę jakiejś swojej znajomej (tak wywnioskowałam), którą serdecznie pożegnała i w tym samym tonie mnie przywitała, choć nie byłam jej znajomą i pierwszy raz tu gościłam. Chciałam tylko bułkę słodka, wymieniła trzy rodzaje nadzienia – budyń, jagoda, marmolada, adwokat 1,30 zł/sztuka, zapytałam o pączki, sytuacja podobna, cena taka sama. Rozbroiła mnie ta sytuacja bo artykuły te były na półce za ladą i nie były w zasięgu mojego wzroku. W małej chłodni na wprost wejścia były tylko „zwiastuny” ofert. Ostatecznie wzięłam po jednej sztuce bułkę i pączka. Na eklera też się zdecydowałam 1,50 zł/sztuka i ten wybór był ekstra, ale później do tego „doszłam”, mogłam więcej wziąć, dla rodziny. Musze przyznać, że w bardzo dobrym nastroju opuściłam ten mały, sympatyczny sklepik
Dwóch „ostro” pracujących pracowników przy odśnieżaniu podjazdu zastałam już przy wjeździe na tą stację. Obaj w odzieży zimowej w kolorach firmowych, oznaczonych znakiem – logo Orlenu. Starszy w pobliżu dystrybutora z gazem, wykorzystujący chwilowy brak klientów i drugi o wiele młodszy przy wjeździe na stację. Śniegu dużo więc mieli co robić, większość podjazdu była już odśnieżona gdy wjeżdżałam. Widać naocznie pracownicy solidnie przykładają się do swoich obowiązków i dla komfortu pobytu klienta zrobią wszystko. Zaparkowałam możliwie najbliżej wejścia do sklepu co w tym momencie nie wadziło innym tu stojącym samochodom. W sklepie był akurat jeden pracownik przy jednym z dwóch stanowisk kasowych, młoda dziewczyna Beata, niewysoka, ok. 1,55 może do 1,60 m wzrostu, włosy ciemny blond, upięte, charakterystycznie okrągłe, niebieskie oczy, sympatyczna twarz. Przyjęła moje zamówienie na Hot Doga 4,49 zł/sztuka i duża kawę 6,99 zł/kubek 400 ml, do Hot Doga zaproponowała napój z dodatkową ilością punktów Vitay ale kawa mi wystarczyła 200 pkt, skasowała moje zamówienie, zapłaciłam, wtedy zajęła się przygotowaniem przekąski na wynos (zgodnie z moja sugestią) a ja, w międzyczasie oczekiwania, obsłużyłam się przy kawiarce. Kawa dla mnie to podstawa jako napój, bez niej nie funkcjonuję. Po chwili byłam już w samochodzie i ruszyłam w dalszą drogę, słysząc wcześniej na koniec mojej obsługi życzenie „miłego dnia”.
Musiałam kupić sobie kawę do pracy więc po drodze wstąpiłam do tego sklepu. Jakie miłe zaskoczenie mnie tu spotkało bo Jacobs zielona w cenie 19,99 zł/0,5 kg, inne placówki już w cenie 25 zł sobie „krzyczą”. Brawo Polo Market, jesteście góra, nie po raz pierwszy zresztą. Zapach świeżego pieczywa powiódł mnie na to stoisko, na wprost „paluch serowy” jeszcze ciepły, jak się okazało wypiekany na miejscu 1,39 zł/sztuka, też wzięłam, co tam, spróbuję i jak się później okazało, był naprawdę smaczny. Mimo rannych godzin klientów tu było całkiem sporo, nawet na stoisku mięsnym 5 osób stało, dwie sprzedawczynie obsługiwały, ubrane jak na tym stanowisku przystało, rękawiczki foliowe na ręce do kontaktu z tym asortymentem wykorzystywały. W sklepie ład i porządek, czysta posadzka, artykuły posegregowane na regałach i w koszach. Miejsca sporo, swobodnie między pólkami przemknęłam. W kasie nr 4 pracownica Marta, schludnie wyglądająca, ładnie się uśmiechająca, nawet makijaż jej nie był potrzebny – twarz sama w sobie urodziwa. Zaproponowała reklamówkę, skasowała moje dwa artykuły, nawet terminal kart płatniczych jakoś dziwnie szybko zadziałał, co wyraziłam z zadowoleniem do obsługującej mnie Marty, uśmiechnęła się życzliwie i powiedziała: widocznie na linii nie ma jeszcze zbyt dużego obciążenia. Na odchodne miłego dnia mi życzyła i zajęła się następnym klientem, którego równie miło i serdecznie przywitała.
Przyszłam tu w oczekiwaniu na zamówioną w pobliskiej kawiarni pizzę (miała być gotowa za 15 minut). Liczne wyprzedaże artykułów mikołajkowo – świątecznych zastałam w cenach od 20-30 zł, kilka w cenie 40 zł – zabawki, patery w kształcie ryby, mini maszyny do szycia i inne. Mimo wielu klientów jakoś te artykuły nie budziły specjalnego zainteresowania, a może tylko w czasie mojej obecności tak było, przyznam że mnie też jakoś nie zachwyciły choć duże, wręcz ogromne ceny rzucały się w oczy. Wszystko poukładane, uporządkowane. Za to nowe promocje, zwłaszcza zabawki edukacyjne Wader-a były oblegane 6,99 zł/sztuka. Pojawiły się też saperki składane, przez moment miałam ochotę na zakup, zwłaszcza że zima się wreszcie „zjawiła” ale uznałam, że mam tego typu sprzęt w piwnicy a kolekcjonerem nie jestem. Za to cukierkom czekoladowym Mix na wagę się nie oparłam i wzięłam do woreczka foliowego (leżały obok) trochę orzechowych i jogurtowo-wiśniowych 19,49 zł/kg, na wadze dostępnej na warzywach mogłam zważyć sobie ilość. Fasola biała „Jaś” 2,99 zł/opakowanie 0,5 kg to dobra oferta cenowa, chyba nawet najlepsza na tle innych placówek, które w granicach 3,50 zł oferują. Przechodząc w okolicach stoiska z chemią uwagę moja zwróciły zapałki o których zapominałam przez ostatnie trzy dni więc wzięłam, 0,85 zł/opakowanie 10 pudełeczek, w innych sklepach cena zaczyna się od 1,20 zł. Gdy okazało się, że czas oczekiwania na pizzę minął, udałam się do kasy. Tu kasjerka Jolanta, blondynka, nie długie, do szyi włosy z daleka się uśmiechała i przywitała mnie bo właśnie odchodził obsłużony klient. Ubrana w odzież zieloną z niebieskimi wykończeniami, zaproponowała reklamówkę, skasowała 11,68 zł do zapłaty, wydała resztę i pożegnawszy zaprosiła na ponowne zakupy.
Pizza na podwieczorek – bardzo proszę, rodzinie trzeba sprawić przyjemność, od czasu do czasu. Wybrałam się do pizzerii ale w poniedziałki nieczynna wiec sąsiadująca kawiarnia Inka była w pobliżu, na witrynie okiennej oferta „pizzy prosto z pieca”, postanowiłam skorzystać. Wewnątrz lokalu półmrok, ściszona muzyka w tle, stoliki i krzesełka przystrojone jasną tkaniną, na każdym stoliku bukiecik i świeczka, mocno oświetlony bar. Czysto, schludnie i bardzo ładnie, szklane naczynia wręcz lśniące nad barem. Pracownica w ciemnym odzieniu, uśmiechnięta, młoda dziewczyna, włosy upięte. Poprosiłam o małą pizzę, poinformowała mnie, że mała pizza ma średnicę 10 cm, średnia – 20, duża – 30, ceny od 10 zł/sztukę. To mnie trochę zaskoczyło bo Toś innego niż w pizzerii ale zdecydowałam się na średnią, podała mi kartę z ofertami pizzy a tu nazw mnóstwo z wyszczególniona zawartością, Piccolo, Tropicana, Margarita, Serowa itd., nie sposób spamiętać. Co więcej, w dalszej rozmowie dowiedziałam się, że niektóre składniki można zamienić innymi np. grzyby na boczek, kawałki kurczaka lub szynkę itp. Wybrałam Ricottę 14,50 zł do zapłaty plus 1,00 zł za pakowanie na wynos. Zapłaciłam a obsługująca powiedziała, że trzeba ok. 15 minut poczekać więc postanowiłam udać się do pobliskiej Biedronki. Gdy wróciłam Pizza już na mnie czekała, ja na nią nie musiałam.
Przed sklepem potykacz z napisem: ćwiartki z kurczaka 3,99 zł/kg, bardzo dobra oferta lecz niestety ja się na nią spóźniłam, trudno moja wizyta tutaj to tylko przypadek bo przypomniałam sobie, że w domu kawa się skończyła, a dla mnie to podstawowy artykuł spożycia. Gdy ostatnio tutaj byłam niezbyt dokładnie popatrzyłam co znajduje się po lewej stronie od wejścia do sklepu, dziś już wiem: kwiaciarnia Sonia, salonik prasowy Kolporter i jeszcze jedno pomieszczenie do zagospodarowania. Hala sklepowa duża, tuż za bramka przejściową na sklep warzywa i owoce, wszystko w skrzyneczkach, nad nimi ceny, dalej kawy do wyboru i herbaty, znalazła żółtą Tchibo 13,99 zł/500 g, to o 1,29 drożej niż w Biedronce ale też o 50 g więcej w opakowaniu, po przeliczeniu wyszło mi 3 grosze lepsza cena 50 gramach z korzyścią dla Polo Marketu. To taki szczegół bo w zasadzie można uznać te ceny za wzajemnie porównywalne w stosunku do innych placówek. Skoro już tu byłam to wodę mineralną Turniczankę też wzięłam 0,85 zł/2 litry. W kasie nr 5 starsza pani (ok. 55 lat) Wiesława, blond farbowane, krótkie włosy, miła, sympatyczna, z uśmiechem powiedziała „dzień dobry” gdy podchodziłam, zaproponowała na wstępie reklamówkę, potem skasowała moje artykuły, poprosiłam jeszcze o ciastka, których na wagę wybór był tu duży, a wśród nich m.in. herbatniki „Rozety” z cukrem 13,99 zł/kg, herbatniki „Delicte” w czekoladzie 10,99 zł/kg, obie ceny bardzo dobre, nie wygórowane. Gdy moja obsługa trwała, stanęły za mną trzy osoby wiec pani Wiesława uruchomiła dzwonek przywołujący innego kasjera, który zjawił się niemal natychmiast w sąsiedniej kasie – młoda dziewczyna Urszula. Obie kasjerki w koszulkach firmowych sklepu, obie z identyfikatorem, obie życzliwe dla klientów. To wystarczy by obsługa zasłużyła na uznanie.
Na świeżo wysprzątaną toaletę tego dnie trafiłam w czasie wizyty na tej stacji Orlenu, jeszcze nie-doschnięta posadzka i bardzo mocny, przyjemny aromat w powietrzu to zdradzały. Czyste lustro, woda bieżąca zimna – ciepła dostępne, ręczniki papierowe też. Jedynie otwarty (rozwalony) pojemnik z papierem toaletowym jakoś nie komponował się z całością. W sklepie porządek, przejście między dwoma regałami środkowymi swobodne. Jakieś zmiany zauważyłam w ekspozycji artykułów, woda mineralna zmieniła regał, znalazła się bliżej akcesoriów samochodowych, może to i dobrze, podobna zmiany są wskazane, pozwalają zachować czujność, niwelując rutynę tu – poruszania się po sklepie. Oba stanowiska kasowe były dostępne do obsługi, młode pracownice Beata i Karola w gotowości czekały, obie uśmiechnięte, przyjaźnie patrzyły na mnie, ubrane oczywiście w odzież firmową Orlenu, każda z identyfikatorem.. Zamówiłam Hot Doga 4,49 zł/sztuka, panna Beata zaproponowała z napojem 3,99 zł/0,5 litra, zgodziłam się, to dodatkowe 100 punktów, oferta lepsza niż przy paliwie, którego cena jest nieporównywalnie wyższa. Do tego papierosy, niestety 11,80 zł/paczka (zawsze można rzucić palenie więc nie skomentuję ceny). Moje zamówienie zostało sfinalizowane, punkty Beata sama mi doliczyła przeciągając kartę przez terminal, przygotowała Hot Doga na wynos, napój wzięłam sobie sama z półki. Szerokiej drogi i smacznego mi życzyła gdy odchodziłam od stanowiska.
Informacja dla klienta to ważna zmiana jaką zastałam przy wjeździe na ten CPN, przed dystrybutorami duża tablica z napisem: Pb 95 proszę tankować z lewej strony dystrybutora; poczułam, jakbym miała wpływ na tę miłą odmianę bo już pisałam o uciążliwym objeżdżaniu stacji gdy okazało się, że w związku z awarią zatankować się nie da i trzeba ustawić samochód z drugiej strony dystrybutora, ale zanim się to udało trzeba było ponownie kolejkę odstać. Teraz, ku wygodzie klientów, taka sytuacja się raczej nie zdarzy. Te opinie chyba jednak mają wpływ na obsługę. Z uwagi na warunki zimowe dziś postanowiłam zatankować benzynę Pb 98, która jest tu dostępna pod nazwą PB super Plus 98 w cenie 5,64 zł/litr, uważam, że to wysoka cena tego paliwa ale zamiennika tego artykułu nie ma na naszym rynku więc mimo narzekania klient musi zatankować jeśli chce jechać, a może narzekać nie warto bo tylko ponury nastrój budzi. Właśnie odjechał klient więc mogłam od razu tankować. Na stacji czysto, porządek, obok kasy płyn do spryskiwaczy z ofertą ceny i liczby punktów Vitay możliwych do zyskania przy zakupie, ulotki reklamowe, nowa gazetka Vitay. W okienku kasowym młoda pracownica Natalia, ładnie wyglądała, zadbana, miła, sympatyczna dziewczyna, na koszule firmową Orlenu miała założony czerwony bezrękawnik firmowy, gorącą kawę zaproponowała, gdyby były tu Hot Dogi to na drogę pewnie bym wzięła a kawę dopiero co w domu wypiłam więc moje paliwo skasowała i punkty należne doliczyła. Szybko, sprawnie, miło i serdecznie. Tak lubię, bez czekania w kolejce.
Uzupełniające zakupy sobotnie w Biedronce to przeważnie dobra decyzja. W super cenie marchewkę tego dnia oferowano 0,97 zł/kg, dorodna i świeża, pietruszka już w mniej fantastycznej cenie ale też nie w „zabójczej” 3,47 zł/kg, też świeża, też ładna, korzenie selera bardzo duże (1,87 zł/kg) ale poprosiłam, będącą w pobliżu pracownicę Jolantę o przekrojenie, spełniła moje oczekiwanie bez namysłu i po chwili miałam do wyboru – ćwiartkę lub połówkę. Ogórki szklarniowe 5,97 zł/kg to też całkiem przyzwoita cena naprzeciw np. warzywniaka w którym wcześniej byłam, tam oferowano po prawie 9 zł/kg. Wszystkie warzywa poukładane w skrzyneczkach kartonowych, dookoła czysto, na uchwycie dostępne woreczki foliowe, z boku waga do dyspozycji klientów aby skontrolować ilość wybranych artykułów. Jogurty to standard zakupowy 0,65 zł/sztuka, nigdzie taniej kupić nie można. Gdy zmierzałam do kasy usłyszałam dzwonek przywołujący trzeciego kasjera bo dwie kasy były coraz bardziej oblegane i zobaczyłam tą samą Jolantę, która obsługiwała mnie na sklepie, jak zmierza w kierunku kasy nr 4, więc stanęłam i byłam pierwsza. Przypadkiem moje oczekiwanie skróciło się do minimum. Ogólne wrażenie po zakupach w Biedronce mam na ogół bardzo dobre i tym razem też nie inaczej.
Gdy nie zdążę zrobić sobie śniadania do pracy to przeważnie wstępuję do Hert-a. Mały sklepik czynny już od wczesnych godzin każdego dnia tygodnia (oprócz niedziel) zlokalizowany w jednym z pomieszczeń DH Zefir. Pieczywo mają tu zawsze świeże, pachnące i chrupiące, wybór tak duży, że im dłużej się człowiek zastanawia tym trudniej się zdecydować. Tego dnia przywitały mnie dwie panie pracujące tutaj Kasia i Gienia. Pierwsza mnie obsługiwała, druga układała ciasta i ciastka tortowe w chłodni, obie ładnie wyglądały w fartuszkach firmowych w kolorze białym z czerwonymi wykończeniami, zadbane i uśmiechnięte. W kącie przy okrągłym stoliku siedziała sobie starsza pani, na stoliku świecznik z pięcioma świecami drabinkowo ustawionymi, dookoła czysto, jasne oświetlenie i zapach świeżego pieczywa unoszący się ponad całością. Ceny jak ceny ani przesadnie wysokie, ani zniewalająco niskie, chleb pełnoziarnisty 2,70 zł/bochenek, bułka jogurtowa 1,62 zł/sztuka, pyszna i warta polecenia z bogatym nadzieniem, precel z makiem 0,80 zł/sztuka. Gdy weszłam, obie pracownice przywitały mnie z uśmiechem na ustach miłym głosem, pani Kasia zapytała: co dla pani? Następnie podała artykuły, skasowała i nie minęło 5 minut, gdy byłam już w samochodzie w drodze do pracy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.