Dawno już nie kupowałam „pikantnego palucha”, pysznego i pulchnego, wręcz w ustach się rozpływającego. Dwie pracownice tego ranka tu zastałam: młodziutka Ewa (szczupła, niewysoka blondynka z włosami do ramion) i starsza Gienia (drobnej budowy blondynka, krótkie włosy, makijaż na twarzy). Obie w śnieżno białych firmowych fartuszkach z czerwonymi wykończeniami. W sklepiku ciepło, czysto i bardzo jasno. Po prawej stronie przy wejściu mały, okrągły stolik, na nim kompozycja biało żółtych kwiatów w koszyku z dodatkiem zielonych liści, przy stoliku krzesełko. Pani Gienia zajmowała się kasowaniem zakupów klientów, pani Ewa podawała towar, pakując go do torebek papierowych, taki podział obowiązków i usprawnienie pracy. Pan przede mną kupił mały chlebek 2,25 zł/sztuka, 3 „czarne” bułki 0,57 zł/sztuka i dwie pizzerii 1,88 zł/sztuka. Myślę, że cena tego chleba jest stosunkowo wysoka (ja wolę z Polo Marketu), bułki nie odbiegają znacznie od innych placówek, natomiast pizzerii kiedyś kupiłam i do gustu mi nie przypadły smakowo (zbyt słone) no i o jakieś 50 groszy droższe niż PSS-owskie (a tam są wyśmienite). Nie wszędzie wszystko może być najlepsze. Ja wzięłam kilka „pikantnych” paluchów (dla rodziny też) 1,38 zł/sztuka i bułkę – drożdżówkę 1,34 zł/sztuka z serem i marmoladą, inne smakowo też były. Pracownice miłe i uprzejme dla klientów, z uśmiechem do każdego „podchodziły”, sprawnie wykonując swoje obowiązki nie pozwalały aby wizyta w sklepie zbytnio się wydłużała dla kupujących.
Od czasu do czasu muszę zrobić drobne zakupy w sklepie papierniczym i wtedy najczęściej zachodzę do Office – Art. Dziś taki trochę niestandardowy zakup – jajeczka styropianowe do zdobienia i dekoracji mieszkania, nadchodzi Wielkanoc i starym zwyczajem takie działania podejmuję. Dwoje pracowników tu zastałam: średniej wysokości i kobietę – młoda, miła, grzeczna, uśmiechnięta o imieniu Karolina (tak zwracał się do niej kolega), schludnie ubrana o sympatycznej twarzy; oraz mężczyznę ciut niższego od pani Karoliny, z lekka łysina mu się tworzy na czołem, okrągła twarz, przyjazne spojrzenie, normalny, codzienny ubiór mężczyzny – spodnie koszulka, sweter. Gdy zapytałam o jajeczka styropianowe pani Karolina pokazała mi trzy rodzaje: małe, średnie i stosunkowo większe. Wzięłam po kilka sztuk małych i średnich w cenie 0,80 i 0,90 zł/sztuka. Tu, jak sięgnę pamięcią, ceny nie wymagają komentarzy bo bronią się same, na ile znam ten sklep. W stosunkowo niedużym pomieszczeniu można kupić artykuły szkolno biurowe, zabawki a także dokonać wydruku dokumentu lub jego kserokopii. Liczność oferowanych artykułów nie jest przeszkodą w dokonywaniu zakupu ani zapoznania się z ofertą sklepu. Wszystko umieszczone jest na wielopoziomowych regałach, część też znajduje się na podłużnej ladzie (długopisy, pióra, ołówki w pojemnikach). Usługi wykonywane są w drugim pomieszczeniu. Lubię tu robić potrzebne zakupy z oferowanych artykułów nie tylko ze względu na ceny lecz także ze względu na sympatyczną i przyjazną obsługę.
Na wejściu do sklepu mnóstwo promocji warzywno owocowych a wśród nich rzodkiewka 0,88 zł/pęczek to bardzo przystępna cena i trzy pęczki w moim koszu na zakupy się znalazły. Nie planowałam tego zakupu bo co innego mnie tu przywiodło ale Polo Market to taki sklep gdzie często kupuję artykuły niezaplanowane i jednocześnie potrzebne, skłaniają do tego liczne i częste promocje a właściwie tutaj trwa pasmo promocji, zmieniają się tylko artykuły. Wszystko jest widoczne, ładnie wyeksponowane, ułożone tak aby klientowi jak najmniej umknęło. Kawa Tchibo żółta ciągle na promocji choć o 1 zł więcej na paczce 250 g niż w ostatnich dniach gdy ją kupiłam, kawa Jacobs zielona w atrakcyjnej cenie się pojawiła 17,99 zł/opakowanie 500 g. Ser żółty do chleba był główną przyczyną i tam też się udałam gdzie był dostępny – na końcu sklepu, ostatni w ciągu za wędlinami. Chłodnia z serami prawie „świeciła” pustkami ale jedna z pracownic właśnie przygotowywała paczuszki w kawałkach i krojone w plasterki. Spojrzałam na cennik co w promocji maja – Edamski, Morski i Sokół. Zapytałam ekspedientkę czy mogłaby mi pokroić Edamski w plasterki tak około 25 dag. Tak, proszę bardzo powiedziała i już wzięła właściwą kostkę do pokrojenia, ale zapytała czy próbowałam ser Sokół, zachwalając jego walory smakowe, dałam się namówić 17,99 zł/kg więc wzięła część pokrojonych plasterków tego sera, zważyła i nakleiła metkę. Bardzo miła, uśmiechnięta i uprzejma dziewczyna w czepku (rodzaj toczka) na głowie i fartuszku wierzchnim, ochronnym. Idąc do kasy przeszłam przez alejkę środkową w której znajdują się wody mineralne różnych producentów, mnie interesowała Turniczanka 0,85 zł/2 litry, nadająca się też do parzenia kawy. Kasjerka Agnieszka miała tego dnia swoje czarne, długie włosy upięte w japoński kok, delikatny makijaż na twarzy, uśmiech i sympatyczny głos, ubrana w czerwoną koszulkę ze znaczkiem firmowym sklepu. Po podliczeniu i skasowaniu zakupów miłymi słowami żegnała każdego obsłużonego klienta.
Sklepy z używaną odzieżą to nie do końca i nie zawsze odzież używana w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przekonałam się tego dnia w tej placówce do której bardziej instynktownie, trudno powiedzieć dlaczego, niż za konkretną potrzebą. Po prostu przechodziłam i weszłam. Czterech klientów było w środku i pracownica, niezbyt ciekawie wyglądająca na pierwszy ”rzut” oka (krótkie blond włosy z pasemkami ciemnymi, mało gustowny makijaż, spodnie jeans, jakiś sweter, kamizelka) ale bardzo sympatyczna i miła co mogłam zaobserwować w kontaktach z będącymi tu już klientami. Ubrania rozwieszone dookoła sklepu dwupoziomowo na wieszakach oraz na czterech rzędach stołów porozkładane. Przeszłam przejrzałam to i owo (bluzeczki, spódniczki, spodnie, sukienki itp.), uwagę moją zwróciła jeans-owa marynarka – żakiet wisząca na wyższym poziomie. Gdy tak się jej przyglądałam pracownica po chwili zapytała: może chciałaby pani bliżej się przyjrzeć? Zdejmę jeśli pani chce. Nie do końca przekonana zgodziłam się, obsługująca wzięła odpowiedni przyrząd i podała mi marynarkę. Okazało się, że jest to nowy, nie noszony jeszcze artykuł, przymierzyłam, pasujący z wyjątkiem okolic biustu ale bez zapinania ok. Zapytałam o cenę, usłyszałam 15 zł, nadal nie byłam zdecydowana, chwilę podyskutowałam z pracownicą i powiedziałam, od niechcenia: 15 zł, może za 10. Pracownica powiedziała: dobrze, niech będzie. No i kupiłam. Potem się okazało, że dobrze zrobiłam. Prawie żadne pieniądze wydałam, nową odzież z firmową wszywką H&M kupiłam. W firmowym sklepie zapłaciłabym nieporównywalnie więcej.
Drogą a nawet bardzo droga drożdżówkę kupiłam w tej cukierni bo cena 2,10 zł/sztuka to, moim zdaniem, przesada. Złośliwy mógłby powiedzieć, że mogłam nie kupować bo nieopodal na sąsiedniej ulicy jest inna, którą już miałam okazje opisać tutaj i drożdżówki ma cokolwiek tańsze. Przed tym małym, bardzo małym sklepikiem, jakieś 2 x 1 m wielkości powierzchni dla klientów, duży potykacz na chodniku z napisem: pieczywo na naturalnym zakwasie bez polepszaczy. Przyjmujemy zamówienia na ciasta i kołacze. Każda forma zwrócenia uwagi klienta jest dobra. Na drzwiach wejściowych obok informacji z godzinami otwarcia przyklejona kartka: znaleziono klucze, i formacja w sklepie. To plus, że kluczy nie wyrzucono lecz podano informację, „zakręcony” lub nieświadomy zguby klient, gdy się zorientuje może trafi tutaj. W cukierni młodziutka, szczuplutka pracownica, ubrana w fartuszek wierzchni z deseniem podłużnych prążków niebiesko białych właśnie kończyła obsługę starszej pani. Szybko zlustrowałam asortyment: drożdżówki z jabłkiem, serem, makiem oraz wiśnią i serem, wszystkie 2,10 zł/sztuka. Małe kawałki ciast – resztek w cenach 21-24,50 zł/kg. Wszystko, z wyjątkiem drożdżówek, w przeszklonych chłodniach. Wszędzie czysto i schludnie, jak na cukiernię i oferowane produkty przystało. Za plecami pracownicy pieczywa jeszcze spora ilość: chleb zwykły, graham, wiejski, różne bułeczki. Obsługująca miłym głosem z uśmiechem na twarzy zwróciła się do mnie przyjaznym tonem głosu: co dla pani? Drożdżówkę z jabłkiem proszę. Proszę bardzo odpowiedziała i po chwili, grzecznie pożegnana opuściłam cukiernię.
Trochę zawiedziona opuściłam ta stacje CPN-u bo zawsze widoczni tu byli pracownicy podjazdu, dbający o tankowanie samochodów. Tego dnia sama musiałam zatankować, przy dystrybutorze nie było rękawiczek foliowych więc benzynowy zapach dłoni mi pozostał. Cena benzyny Pb 95 tez nie przyprawiająca o zadowolenie 5,83 zł/litr. Gdy przemywałam szyby samochodu woda ze środkiem pieniącym się pojawił się pracownik podjazdu, który tego dnia nie był specjalnie zainteresowany tankowaniem samochodów nawet innych klientów, przechodził jakby bezwiednie tam i powrotem, przystawając i rozglądając się. Gdyby nie miał na sobie odzieży firmowej gospodarczej można by sądzić, że to znudzony klient. Nie wiem jaką pełnił tu rolę. Bardzo miłe i sympatyczne były pracownice przy kasie. Bardzo „słusznej” budowy, młoda, wysoka dziewczyna mnie obsługiwała, blondynka z upiętymi włosami w okularach. Na moje stwierdzenie dotyczące ceny benzyny wyrozumiale zareagowała, powiedziała mi też, że poprzedniego dnia była o 5 grosy wyższa, no więc pożartowałyśmy sobie na ten temat w międzyczasie sfinalizowania mojego zakupu i naliczenia należnych mi punktów Vitay. W sklepiku jak zawsze czysto i zapach świeżej kawy w powietrzu. Inna pracownica, korzystając z chwili czasu a może z obowiązku przecierała posadzkę w pomieszczeniu przedsionka toalety. Tego dnia pracownice ubrane były w czerwone sweterki Orlenu spod których wystawały kołnierzyki popielatych bluzek. Mogłaby wystawić w zasadzie najwyższą ocenę, gdyby nie jednak ten pracownik podjazdu.
Zmiany w aranżacji wnętrza tej Biedronki spowodowały jakby jego optyczne powiększenie bo zniknęły regały przysłaniające nieco widok a na wejściu znalazło się stoisko z warzywami, owocami i kwiatami. To spowodowało powstanie złudzenia przestrzeni. Po lewej stronie tulipany – wiosna już przy wejściu, po prawej warzywa i owoce, pomarańcze w promocji, obok jabłka 2,49 zł/kg, dalej w tej samej alejce mrożonki. Tylko chłodnia z nabiałem miejsca nie zmieniła ale układ artykułów jakby inny. Ser twarogowy na pewno nie był w tym samym miejscu ale go znalazłam 2,35 zł/250 g, ser Camembert 3,99 zł/190 g też był gdzie indziej ale nie stanowiło to problemu. Ceny obu tych artykułów to zachęta do zakupów, wiem co piszę bo często je kupuję, tu należą do najtańszych choć nie są to wyroby oznakowane firmowym logiem sklepu. Wszystkie artykuły zmieniły miejsce swojej ekspozycji. Zmiany to takie zjawiska, które najczęściej budzą pozytywne odczucia, pod warunkiem że nie utrudniają życia. Zmieniony wygląd to likwidacja nudy i zapobieganie marazmowi. Znajomy, którego na zakupach tu spotkałam był wręcz zachwycony, mnie się podobało. Nie mogłam znaleźć papieru śniadaniowego ale drobnej budowy o ciemnych włosach pracownica bez problemu wskazała mi miejsce, podając ten artykuł. Okazało się, że dwa razy przeszłam i nie widziałam. Kasjerka Magdalena o krótkich, marchewkowo platynowych włosach, asymetrycznie obciętych też bardzo miła i sympatyczna dziewczyna z której twarzy delikatny uśmiech nie znikał. Zaproponowała reklamówkę zanim zaczęła artykuły kasować, gdy skończyła podziękowała i zaprosiła na ponowne zakupy.
Raczej chwalę Polo market bo narzekać nie miałam powodów. Pewnie tego dnia też by tak było gdybym nie zatrzymała się przy koszach z artykułami przemysłowymi zainteresowana obrusem z gipiurą, który akurat gdy przechodziłam leżał na wierzchu pozostawiony, prawdopodobnie przez jakiegoś klienta. Najpierw rozłożyłam, spodobał mi się więc patrząc po metkach umieszczonych nad artykułami chciałam odnaleźć jego cenę, znalazłam metkę z napisem obrus 6,99 zł/sztuka, wydało mi się to trochę mało więc rad nie rad rozejrzałam się za czytnikiem cen, był za mną a do niego 5 osób oczekujących z innymi artykułami. W czytniku okazało się, że obrus kosztuje 24,99 zł/sztuka. Szkoda że ta cena nie była widoczna przy artykułach nie traciłabym czasu na jej szukanie. W koszach panował totalny chaos – wszystko wymieszane: serwetki, obrusy, talerzyki, kubki, maskotki etc ja rozumiem, że klienci mogą być sprawcami tego bałaganu ale jeśli placówka ma „dobrą markę” to powinna dbać o jej utrzymanie. Nic by się nie stało gdyby jeden z pracowników będących obecnymi przy wykładaniu towarów od czasu do czasu dopilnowała ładu i porządku także w koszach. Wiedza pracowników o stanie sklepu powinna być bieżąca a tu wychodzi na to, że jest doraźna – czasami. Generalnie zakupy lubię tu robić bo chleb 1,79 zł/bochenek 0,5 kg to oferta jakiej nie należy przepuścić i na stoisku z pieczywem porządek był w dosłownym tego słowa znaczeniu. Konserwy „szprot w pomidorach” 1,99 zł/sztuka to też warte zakupu i tu też wszystko poukładane i oznaczone jak należy. Ciasta różnego rodzaju 14,99 zł/kg, raczej nikt temu asortymentowi nic nie zarzuci. Kasjerka Jolanta – miła, uprzejma, grzeczna i uśmiechnięta, skłonna do niezobowiązującej rozmowy w trakcie obsługi to też życzliwa placówce „wizytówka”. Gdybym do koszów z artykułami nie zajrzała to pewnie moje ocena byłaby tym razem też najwyższa, a tak będzie tylko wysoka.
Wypełniając różnego rodzaju ankiety traktuję to głównie jak swego rodzaju „zabawę” bardziej na zasadzie „a, wypełnię, co mi tam” niż jako fakt „wypełnię bo dostanę nagrodę” choć nagroda to miły dodatek. Tak też było z kolejną ankietą Jakości obsługi „zrób sobie przerwę na kawę”. Po każdej ankiecie pojawia się podziękowanie za jej wypełnienie i w większości portali na tym się kończy, jednak jakoscobslugi.pl dołącza dodatkowe podziękowanie na e-mail – tego dnia otrzymałam takie właśnie podziękowanie „Dziękujemy za wypełnienie ankiety. Twój głos pomoże nam stworzyć ranking najtańszych sklepów – już wkrótce opublikujemy wyniki.. Czekamy na Twoje opinie. Polecaj ciekawe miejsca, ostrzegaj przed firmami, których lepiej unikać i zdobywaj punkty w Klubie Super Obserwatora”. To ładne zachowanie administratorów tego portalu, zachęcające do dzielenia się własnymi doświadczeniami i odczuciami w stosunku do firm funkcjonujących na naszym polskim rynku. Funkcjonowanie tego portalu to bardzo dobry pomysł pozwalający na budowanie wysokiego standardu obsługi konsumentów. Zachęcam wszystkich do udziału w tej swego rodzaju „zabawie obserwacyjnej” jako „odskoczni” od codziennych obowiązków na zasadzie relaksu i odprężenia prowadzących do pozytywnych zmian w obsłudze klientów i petentów różnych firm. Każdy obserwator ma też możliwość ustosunkowania się do obserwacji innych uczestników, wystawiając komentarz i ten fakt też jest natychmiast widoczny na poczcie internetowej autora zamieszczonej obserwacji do której jest też umieszczony bezpośredni link, dzięki czemu od razu może nastąpić przekierowanie bez konieczności dodatkowego logowania się. Co więcej jeśli komentarz jest obraźliwy lub wulgarny zostaje usunięty, miałam do czynienia kiedyś z takim komentarzem, został usunięty zanim poznałam jego treść. Ten portal służy do wyrażania opinii a nie do wyżywania się dla frustratów, szkoda że niektórzy tego nie rozumieją. Jednak administratorzy czuwają nad poprawnością zamieszczanych tu informacji i starają się weryfikować nieprawidłowości. Tak trzymać, usprawniać co się da.
DORA, każda obserwacja i ocena naszych użytkowników, a także każda wypełniona ankieta mają realny wpływ na firmy, które dzięki temu wiedzą, co poprawić w swojej jakości obsługi. Dziękujemy za miłe słowa o naszym serwisie. Pozdrawiamy, zespół portalu.
Do cukierni Hert-a...
Do cukierni Hert-a lubię czasem z rana wstąpić aby pierwszą kawę w pracy uświetnić sobie czymś pysznym. Tu mają bardzo dobre wypieki (drożdżówki, bułki jogurtowe, paluchy, bajaderki, croissanty, ciasta, ciastka, pieczywo itp.) w cenach też przystępnych. Tego dnia wzięłam sobie bułkę jogurtową 1,64 zł/sztuka, podrożała o 3 grosze od mojego ostatniego zakupu w zeszłym miesiącu. Wszystkie artykuły drożeją ale ta podwyżka nie jeszcze zabójcza. Tym razem żadnego klienta nie było, obsługująca to pani Kasia (wg identyfikatora), dość korpulentnej budowy kobieta w białym fartuszku z czerwonymi dodatkami i wyhaftowanym znaczkiem firmowym, słomkowe blond włosy ułożone, okulary, makijaż na twarzy i sympatyczny uśmiech, miły ton głosu. W cukierni ciepło, czysto i aromat świeżego pieczywa w powietrzu. Mimo wczesnej pory wypieki już wyeksponowane w przeszklonej chłodni, której dodatkowe doświetlenie dawało przyjemny poblask. Pieczywo na regałach za plecami ekspedientki umieszczone, wszystko podzielone w boksach – chleby (zwykły, wiejski, graham i inne) bułek (jakieś 5 rodzajów), rogaliki etc. Bardzo szybko i sprawnie dokonałam małego zakupu i chyba nawet minuta nie minęła gdy pożegnałam się miłą panią Kasią.
Moim domownikom zapiekanki się zamarzyły więc Polo Market był nieodzowny do odwiedzenia - i blisko, i tanio. Mają tu gotowe, mrożone i niedrogie, tylko do mikrofali włożyć i po paru minutach zachcianka zaspokojona. Od razu po wejściu na halę sklepową z koszyczkiem udałam się do czwartej alejki gdzie stoją chłodnie z mrożonkami. Zapiekanek do wyboru było sporo – w zróżnicowanych cenach, większe, mniejsze, różnych producentów. Odszukałam Torreno stugramowe, były z pieczarkami 1,59 zł/sztuka i szynką 1,79 zł/sztuka, już kiedyś ich jakość poznała moja rodzina więc bez namysłu wzięłam kilka. Wokół chłodni porządek, żadnych wycieków wody, posadzka czysta. Artykuły mrożone w chłodniach ustawionych w ciągu (m.in. mieszanki warzywne, ryby, pizze, grzyby etc) posegregowane obok siebie, nad nimi opis i cena umieszczone. Rozsuwana pokrywa szklana też czysta. W trzeciej alejce dobrałam wodę niegazowana Turniczankę 0,85 zł/2 l, tego artykułu kupuje tu chyba najwięcej bo jest on spożywany w dużych ilościach i cena jego jest wciąż atrakcyjna więc nie widzę potrzeby zaopatrywania gospodarstwa domowego w ten artykuł gdzie indziej, choć czasami mi się to zdarza. Przy stanowisku kasowym drobnej budowy pracownica Sylwia, w białej bluzeczce (to odmiana bo pracownice tego sklepu maja przeważnie czerwone koszulki lub prążkowane biało czerwono bluzeczki koszulowe), apaszka na szyi, czarne spodnie, krótkie włosy ładnie ułożone, uśmiechnięta, przyjazna, sympatyczna. Każdego z obsłużonych miłymi słowami żegnała, co jest w zwyczaju pracowników tego marketu.
W innych Biedronkach widoczne są zmiany w aranżacji wnętrza i rozmieszczenia oferowanych artykułów, w tej jeszcze tego nie dokonano i wszystko jest po staremu: pierwsza alejka to tradycyjnie napoje po prawej stronie, chipsy, soki i mleko po lewej stronie – tu zaopatrzyłam się w chipsy cebulkowe 2,15 zł/opakowanie 140 g. Druga i trzecia alejka to przyprawy i mrożonki przedzielone koszami z artykułami, tu w moim koszyku znalazły się: koncentrat pomidorowy Madeo 1,45 zł/słoiczek 190 g (dobra jakość – 30%, fajna cena). Kosze z artykułami, głównie przemysłowymi, przeglądam czasem ze zwykłej ciekawości – obecnie dużo artykułów wielkanocnych koszyczki 9,99 zł/sztuka, serwetki jednorazowe i wielorakiego użytku w cenach zalewnych od jakości użytkowania, palmy wielkanocne 4,99 zł/sztuka etc Wśród wielu innych artykułów pumeks na uchwycie z jednej strony i z tarką na drugiej stronie 2,99 zł/sztuka, wydał mi się wygodny w użyciu więc też do kosza go włożyłam. Stoisko z owocami to jabłka w promocji 2,49 zł/kg – oferta taka sama jak w Polo Markecie, nieopodal waga do kontroli ilości, woreczki foliowe. Naprzeciw pieczywo – chleby, bułki, rogaliki, paczki, drożdżówki. Postawnej budowy pracownica, ubrana w spodnie i zieloną koszulkę, przepasana niebieskim fartuszkiem dokładała słoiczki z dżemami na regale przy ścianie za pieczywem. Czasem jakiś klient o coś zapytał więc przerywała to zajęcie aby mu udzielić informacji lub wskazać miejsce danego artykułu. Uśmiechnięta kasjerka Dagmara w jednej z dwóch obsługujących kas, sprawnie dokonywała obsługi, żegnając klienta na koniec słowami: dziękuję, zapraszam ponownie.
Udałam się tutaj z zamiarem kupna leku dostępnego bez recepty – Polopiryna S. Razem ze mną weszła znajoma, którą spotkałam. W średnim wieku mężczyzna w okularach z lekkimi zakolami na głowie przywitał nas uśmiechem – pracownik Tomasz, ubrany w śnieżnobiały fartuch. Znajoma szukała recepty więc ja zostałam obsłużona najpierw. Gdy poprosiłam o lek pan Tomasz zaproponował Polopirynę z witaminą C w formie musującej tabletki, która jest trochę mocniejsza od „S” i działa szybciej, tak coś w rodzaju „2 w 1” bo witamina C czy Rutinoscorbin nie są już potrzebne do zażywania przy doraźnym leczeniu przeziębienia. Zgodziłam się i wzięłam 10,99 zł/opakowanie 20 sztuk. Ta apteka jest znana w miasteczku jako placówka oferująca leki w cenach konkurencyjnych w stosunku do pozostałych trzech. Pan Tomasz to bardzo miły i sympatyczny mężczyzna o łagodnym, tonie głosu, potrafi doradzić, zna wartość oferowanych produktów, wie czym handluje. Ta apteka to bardzo duży powierzchniowo lokal, po obu stronach od wejścia miejsca siedzące dostępne np. dla starszej pani albo pana, po lewej stronie jest też stolik – kącik dla dzieci z mazakami, tablicą i karteczkami aby się nie nudziły np. gdyby mama musiała w kolejce postać. Trzy stanowiska kasowe do obsługi, leki umieszczone na całej ścianie za plecami pracownika. W powietrzu daje się odczuj specyficzny, lekki, nie drażniący zapach „apteczny” dopełniający czystość i higienę placówki.
Świeże nowalijki już na wejściu do sklepu kusiły wyglądem i ceną jednocześnie: natka pietruszki i natka kopru po 1,49 zł/pęczek, szczypiorek 1,99 zł/pęczek, nieomal kawa Tchibo ciągle w atrakcyjnej cenie 5,99 zł/250 g. Choć do promocji tego sklepu zdążyłam się już przyzwyczaić to jednak zawsze mnie one cieszą, zwłaszcza gdy dotyczą artykułów codziennego użytku. Chleb Polski w cenie aktualnie 1,79 zł/bochenek 500 g to jeszcze nie promocja ale cena bardzo atrakcyjna i jakość niczym nie ustępująca a nawet ;lepsza niż innych producentów. Dodając do tego zachowanie pracowników godne naśladowania – mili, uśmiechnięci i gotowi pomóc klientowi w każdej sytuacji np. odczytać datę przydatności do spożycia starszej pani, która okularów przy sobie nie miała, albo wskazać miejsce danego towaru czy pomóc w jeszcze innych okolicznościach. Każdy zostawia swoje zajęcie od razu i jest do dyspozycji klienta. Na koniec obsługi zawsze życzą miłego dnia lub popołudnia lub wieczoru, zależnie od pory zakupów. Sklep też jest wygodny dla klientów; pięć szerokich alejek po których swobodnie można przejść prowadząc przed sobą wózek z zakupami bez obawy, że coś przypadkiem można strącić z półki. Jak dotąd nie zdarzyło mi się aby poszukiwany przeze mnie produkt nie miał widocznej ceny. Jeśli zdarzyło mi się sprawdzać w czytniku to tylko po to aby upewnić się o jej faktycznej wysokości. Póki co mogę pisać o tym sklepie w superlatywach
Czasami sprzęt AGD osiąga kres swojej „żywotności” wtedy konieczna jest jego wymiana. Takie zdarzenie miało miejsce w przypadku pralki automatycznej. Udałam się do tego sklepu usytuowanego w centrum miasteczka – w rynku. Wybór duży, wręcz ogromny, pralki poustawiane piętrowo na specjalnie przystosowanych regałach oferty różnych typów i producentów m.in. Mastercook, Whirpol, Bosch, Polar, Amica etc. Ceny bardzo zróżnicowane od ok. 749- 1400 zł, zależne nie tylko od marki ale także od funkcji np. max wysokość obrotów, wyświetlacze, tzw. funkcje Eco, rodzaje programów piorących, programatory czasowe itd. Współczesna technika daje wiele możliwości. Dla mnie istotnym wyznacznikiem w pralce automatycznej są obroty, zamierzałam kupić taką, która ma min. 1000 i nie jest zbyt droga. Moją uwagę zwróciły dwa modele „Amica”: pierwszy do 1100 obrotów i cena 749 zł oraz drugi do 1200 obrotów i cena 799 zł. Obie pralki w cenie promocyjnej z gazetki jeszcze tego dnia były. Zdecydowałam się na tę drugą ze względu na gabaryty (mniejsza) bo ekonomiczne wykorzystanie miejsca w stosunkowo niewielkiej łazience miało tu też znaczenie. Trochę mnie zaskoczył fakt gdy po dokonaniu transakcji okazało się, że dowiezienie zakupu to dodatkowe 20 zł za transport. Nie dziwiłby fakt gdyby to była inna miejscowość ale w obrębie miasteczka? Tego się nie spodziewałam. Trudno, przecież na plecy mąż pralki nie weźmie. Choć taka organizacja nie przypadła mi do gustu, wyjścia nie było. Choć pracownicy byli mili i uprzejmi, ubrani w pomarańczowe koszulki z logiem sklepu, ekspedientka „w lot” przedstawiała oferty, widać orientowała się świetnie w walorach asortymentów to jednak na koniec odczułam „niesmak”. Widać nie wszystko tu jest dla pełnej satysfakcji klienta.
Ilekroć tu byłam, wizyta zawsze warta była tego zachodu i tego dnia też taka sytuacja się zdarzyła. To sklep firmowy znanego producenta słodyczy „Odra” Brzeg. W tym sklepie można kapic poza tzw. wyborem i także bez tego poza wyboru liczne gatunki słodyczy – cukierki, czekoladki, czekolady, sezamki i przede wszystkim chałwę. Ta ostatnia to głównie powód dla którego tu się zjawiłam. Chałwa poza wyborem to tzw. łom chałowy, tego dnia w cenie 12 zł/kg to o 2 zł drożej niż przed miesiącem ale i tak się opłaca a jakość nie budzi zastrzeżeń. Wybór chałwy był duży: sezamowa, waniliowa, fantazyjna, mleczna w opakowaniach 1 kg. Był też łom sezamowy (ciastka sezamki poza wyborem) w dobrej cenie 5,50 zł/opakowanie 0,5 kg. Dwie uśmiechnięte ekspedientki przywitały mnie po wejściu do sklepu, obie w jasnych fartuszkach w kolorze jakby zielono błękitno turkusowym, ładnie ułożone jasne włosy, elegancki wygląd i pro-kliencka postawa. Gdy wyraziłam zainteresowanie rodzajami chałw, obsługująca wyjaśniła mi różnice smakowe między nimi. Zainteresowanie moje wzbudził też łom czekoladowy – kawałki czekolady (prawdziwej) i mieszanka czekoladek o różnych smakach 18,70 zł/kg, wzięłam trochę – resztkę, która została (16 dag) na spróbowanie i potem w domu żałowałam, że tak mało, mogłam od razu na miejscu spróbować. W sklepie średniej wielkości artykuły – łakocie na regałach i częściowo też na ladzie ustawionych w kształcie podkowy, podłoga czysta, przeszklona lada też, przy asortymentach ceny widoczne, cukierki w małych przeszklonych częściowo jakby boksach, bombonierki poustawiane. Miła obsługa, zadawalające ceny, zakupy zrobione.
Najtaniej to tu może nie jest ale znając jakość ofert tej placówki – warto przyjść. Na smażoną rybę wybrałam się tutaj tego dnia aby załatwić dwie rzeczy: zadowolić rodzinę i obiad szybko „ogonić”. Jest tutaj oferowanych sporo, a nawet bardzo dużo artykułów rybnych gotowych do spożycia, przyrządzonych świeżo na miejscu lub do przygotowania w domu. Lokal jest jakby na dwie części – sektory podzielony: pierwsza to sklep do bieżącej obsługi klientów detalicznych, druga w głębi po prawej stronie od wejścia to możliwość spożycia na miejscu świeżo smażonych potraw z ryb. Tego dnia dostępne były; dorsz panierowany 46 zł/kg i panga panierowana 36 zł/kg, karp smażony 58 zł/kg, do tego surówka z kapusty kiszonej 14 zł/kg. Ceny nie niskie, jak wspomniałam ale jakość proponowanych ofert najwyższa. Przy trzech stolikach jedna, dwie i trzy osoby spożywające zakupione potrawy, ich zadowolone to dowód na to że powodzenie ta placówka ma wśród klientów. Wszędzie czysto, schludnie i przyjemnie, przy oknie duże zielone, liściaste rośliny nie kwitnące, dopełniające wyglądu wnętrza. Każdy ze stolików przykryty czystą, jasną, z lekka wzorzystą ceratą, na każdym przyprawy w pojemniczkach, w powietrzu można wyczuć specyficzny zapach smażonych ryb, ale przecież ryby to nie perfumy. Miła, uprzejma, starsza pani – pracownica, w fartuszku niebieskim z białymi wykończeniami, blond włosy (prawie białe), okulary, makijaż, zważyła mi wybrane trzy spore sztuki dorsza panierowanego, zapakowała na wynos, zapłaciłam i już mogłam udać się do domu. Gdy odchodziłam obsługująca pani powiedziała z uśmiechem na twarzy: dziękuję pani serdecznie i życzę smacznego.
Moja wizyta w tym urzędzie to złożenie rocznego zeznania podatkowego. Miałam już wszystko przygotowane, wypełnione, tylko złożyć. Zeznania przyjmowane są tu w dużym holu. Po lewej stronie duży, ciemny, błyszczący stół z ośmioma krzesełkami, na wprost i w prawo długie, wysokie biurko, też w kolorze ciemnym, za nim cztery osoby: postawny mężczyzna – strażnik/ochroniarz, ciemne włosy, wąsaty, z poważną miną i trzy panie – pracownice, eleganckie, zadbane, każda z lekko podkreśloną makijażem twarzą o łagodnym spojrzeniu. Podeszłam do siedzącej w środku – Liliana, krótkie włosy, uśmiech. Podałam moje dokumenty ale okazało się, że muszę je wcześniej zarejestrować u koleżanki obok. Trochę to dziwne bo gdy zarejestrowała je koleżanka (nie możliwe było odczytanie imienia bo identyfikator miała odwrócony) to powrotem wróciłam do pani Liliany, która już przyjęła be zastrzeżeń, wydając mi potwierdzenie złożonego zeznania. Najwidoczniej takie tu mają procedury. Na szczęście klientów nie było i nie musiałam oczekiwać do kolejnych pań w kolejkach więc i moja ocena też nie będzie zaniżona. Gdybym jednak trafiła na taką niedogodność to pewnie nie byłabym zadowolona. W urzędzie czysto i lśniąco, promienie słoneczne wpadające przez okno dodawały blasku. Gdy odchodziłam na moje dowidzenia wszyscy obecni pracownicy odpowiedzieli. To nie zawsze się zdarza w urzędach, zwykle odpowiada pracownik u którego załatwia się daną sprawę. Tu było inaczej.
Nie wiem czy jest ktoś kogo zakupy w tym Supermarkecie nie zadowoliłyby, ja na pewno (póki co) do takich osób nie należę. Tu zawsze mogę kupić coś niezamierzonego co jednocześnie okazuje się potrzebne a nawet niezbędne w codzienności życia. Tego dnia już po przejściu bramki sklepowej w małym koszu Fasola „piękny Jaś” 2,99 zł/opakowanie 500 g w promocji – na fasolkę po bretońsku przydatna i potrzebna, choć nie na już. Tylna część sklepu na całej długości ściany to stoiska; pieczywo, drób, mięso, wędliny i sery. Z tych pięciu działów trzy były w zakresie moich zakupów; pieczywo – chleb polski 1,79 zł/bochenek 500 g (cena broni jakość – są sobie równe, obie bez zarzutów); wędliny – szynka tradycyjna 25,99 zł/kg (nie najtańsza ale jakość jest jej warta); sery – liczne w promocji, m.in. Edamski 16,59 zł/kg (przygotowane w kawałkach i też w plasterkach pokrojone pakunki o różnej wadze). Na stoisku z wędlinami grzeczna, uprzejma ekspedientka w czerwono zielonym fartuszku o bardzo „soczystych” kolorach, w czepku na głowie, to ona podsunęła mi szynkę, której w „gąszczu” ofert nie zauważyłam. Przechodząc między regałami w jednej z alejek wodę niegazowaną Turniczankę też tradycyjnie wzięła 0,85 zł/2 litry bo taniej nigdzie nie kupie. Po drodze w promocji pasztet drobiowy pomidorowy 0,88 zł/opakowanie 130 g. W sklepie czysto, przestronnie, wszystko poukładane, ekspozycje asortymentów z cenami widoczne. Kasjerka Marta równie miła i sympatyczna co jej koleżanka z mięsnego. Podziękowała za zakupy z uśmiechem życząc miłego wieczoru. Po takich zakupach nie mógł być inny.
Późne sobotnie zakupy są raczej skazane na niepowodzenie ale tym razem i w tym sklepie nie do końca bo skrzydełka z kurczaka na niedzielny rosół tu udało mi się kupić i choć cena niezbyt zadawalająca 6,85 zł/kg (strasznie drogo) to jednak liczy się głównie fakt, że mogłam je kupić. Natomiast bardzo okazyjne wydały mi się „kęski drobiowe wędzone” 4,59 zł/opakowanie 0,5 kg i ten artykuł też wzięłam. Można powiedzieć, że osiągnęłam równowagę zadowolenia – jeden towar drogi, drugi okazyjny i się wyrównało. Stanowisko pracy stoiska mięsnego w należytym porządku utrzymane – czyste szyby chłodni, artykuły poukładane asortymentami – mięso, wędliny, ryby – każde oddzielnie, przy każdym mała tabliczka z ceną i nazwą danego artykułu. Schab b/k ciągle jeszcze w promocji 16,99 zł/kg. Dwie pracownice Agnieszka i Monika, pierwsza postawna, druga drobniutka, obie zadbane, uśmiechnięte, miłe i uprzejme, ładnie prezentowały się w beżowo bordowej odzieży wierzchniej i w czepkach na głowie. Przy stanowisku kasowym też równie miła kasjerka Elżbieta, szczupła, średniego wzrostu, krótkie czarne włosy w odzieży wierzchniej zielono beżowej. Jakieś 10 minut trwała moja wizyta zakończona, w sumie, zadowoleniem.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.