Opinie użytkownika (900)

Do KFC udałam...
Do KFC udałam się w trochę nietypowym celu, a mianowicie aby skorzystać z internetu. Z powodu jakiś problemów technicznych nie miałam internetu, a musiałam z niego bardzo pilnie skorzystać. W KFC było sporo ludzi, około połowa stolików była zajęta. Zaraz po wejściu zauważyłam wiszący na słupie duży plakat z wyszczególnieniem produktów wraz z cenami. Ponieważ nie miałam ochoty na jedzenie postanowiłam wziąć kawę. Stanęłam w kolejce. Obsługiwało dwoje pracowników, dziewczyna i chłopak. W kolejce stało 6 czy 7 osób, sporo jak na fast food. Nad głowami pracowników znajdowały się zdjęcia różnych produktów, w tym kawa latte. Na zdjęciu wyglądała pięknie, warstwowa, w pięknej szklance. Po podejściu do kasy powiedziałam pracownikowi, że właśnie taką kawę proszę. Zapytał czy małą czy dużą, odpowiedziałam, że wystarczy mała. Do kawy zaproponował mi deser, za który podziękowałam. Kawę oczywiście dostałam w papierowym kubeczku i nie wyglądała ani w połowie tak pięknie i zachęcająco jak na zdjęciu. Udałam się na poszukiwanie stolika. Ponieważ miałam słabą baterię w laptopie musiałam poszukać gniazdka. Okazało się, że gniazdka są jakoś dziwnie poukrywane, znalazłam dwa, oba już zajęte przez innych klientów. Na szczęście dla mnie jedna z pań zaczęła się pakować. Uprzedziła mnie, że gniazdko trochę źle kontaktuje, musiała kilkakrotnie się do niego włączać. Po jej odejściu podłączyłam komputer do prądu, z czym nie miałam żadnego problemu, połączyłam się z siecią. Posłodziłam kawę (cukier był wydawany przez pracownika, który pytał ile saszetek klient sobie życzy). Była dobra, ale taka sobie. Niestety sporo uroku straciła przez wlanie jej do kubka. W restauracji było czysto. Po lokalu krzątała się sprzątając jedna z pracownic, pani w średnim wieku, bardzo miło uśmiechająca się do klientów. Wewnątrz było ciepło, pomimo że siedziałam blisko drzwi a dzień był chłodny.

Astrum

12.10.2010

KFC

Placówka

Kraków, ul. Krowoderskich Zuchów 21

Nie zgadzam się (6)
Ponieważ była już...
Ponieważ była już pora obiadu postanowiliśmy z mężem zajrzeć do restauracji w sklepie Ikea. Pierwsze wrażenie było bardzo dobre. Sklep znajduje się w rejonie jednego z największych rond w Krakowie, ostatnio przebudowywanego, przez co dojazd do sklepu jest mocno utrudniony. Sam sklep też aktualnie się przebudowuje, przez co są spore zmiany w dojeździe, na parkingu i w sklepie. Na plus Ikei trzeba zapisać bardzo dobre oznaczenie. Nie ma żadnego problemu ze znalezieniem wjazdu, świetnie są oznaczone drogi dojazdowe a wewnątrz też jest ładnie opisane gdzie znajduje się jaki dział. Tak więc bez problemów trafiliśmy do restauracji. Jej powierzchnia nie zmieniła się w znaczący sposób, chociaż część pomieszczenia jest właśnie przebudowywana. Trochę przeszkadzały nieprzyjemne zapachy z budowy (spalenizna towarzysząca spawaniu itp), szukaliśmy miejsca, w którym nie było ich czuć. Klientów było znacznie mniej niż zazwyczaj, wydawanie potraw i kasowanie odbywało się na bieżąco. Mąż wziął sobie tradycyjnie klopsiki szwedzkie. Mnie zainteresowała nowa potrawa, filet z kurczaka z warzywami i makaronem. Kucharz wydający posiłki bardzo chętnie i z uśmiechem odpowiedział na moje pytania o skład i ostrość potrawy, chociaż jego odpowiedzi były stanowczo za mało rzeczowe i konkretne, w rodzaju: "no nie jest ostra, no jest tam makaron...... i ..... rzepa ..... i ....". Wzięłam potrawę i udaliśmy się do kasy. W Ikea można sobie samemu nałożyć sosu do potrawy, co oceniam bardzo pozytywnie, bo można sobie skomponować ulubią mieszankę sosów. Frytki nie są solone, co też mi odpowiada, bo nie solę ich i wszędzie muszę prosić o niesolone. Za kasami są dostępne sól, cukier, słodzik i pieprz. Do kasy stały trzy osoby. Wcześniej w Ikea były wózki na kółkach do przewożenia tac z potrawami, tym razem zniknęły, nie było na sali ani jednego, a szkoda, bo bardzo ułatwiały przenoszenie jedzenia. Kasjer skasował. Ponieważ mamy karty Ikea Family dostaliśmy kawę gratis. Trochę niejasna jest dla mnie sytuacja z kartami. Wcześniej byłam informowana, że kartę mam podawać, kasjer ją skanuje i na tej podstawie jest określane, czy jestem aktywnym korzystającym czy nie i na przykład od tego zależy, czy będzie do mnie wysyłana gazetka Ikea Family. Tym razem kasjer tylko spojrzał, że karty są. Zapłaciliśmy i usiedliśmy. Nalaliśmy sobie kawy. Automat nalewa bardzo niewielką ilość kawy, około 3/4 małej filiżanki, na szczęście można z niego korzystać wielokrotnie. Jedzenie było wyjątkowo smaczne.

Astrum

12.10.2010

IKEA

Placówka

Kraków, ul. Josepha Conrada 66

Nie zgadzam się (6)
W sobotę po...
W sobotę po południu zrobiłam zakupy i w domu okazało się, że zapomniałam kupić słoninę, która była niezbędnym składnikiem dania zaplanowanego na niedzielę. Udałam się więc do najbliższego większego sklepu, czyli Kauflanda. W sklepie było sporo klientów. Parking przed sklepem był pełny i większość koszyków sprzed wejścia była zabrana przez klientów. Weszłam do środka. Na stoisku z warzywami i owocami znajdowało się bardzo dużo ludzi. Produkty były w dość niskich cenach. Zaciekawiły mnie białe winogrona, które były w postaci odpadków, pojedynczych, brązowych, gnijących sztuk w cenie 10 gr za kilogram. Z informacją, że to promocja. Jak już to wyprzedaż, a nie promocja, a poza tym, przesadą chyba była sprzedaż czegoś takiego, nawet za 10 gr. Przeszłam koło stoiska i udałam się na koniec hali, do stoiska z mięsem. Znalazłam pakowaną słoninę, wybrałam sobie jedno z pudełeczek. Nad produktem była cena za kilogram. Na pudełeczku znajdowała się cena za kilogram i cena tej konkretnej paczki. Nawet nie zauważyłam, że cena z półki i cena z pudełka się różnią. Do kas były kolejki po dwie, trzy osoby. Stojąc w kolejce naszykowałam drobne w takiej kwocie, jak było na pudełku. Ku mojemu zaskoczeniu kasjerka po skasowaniu towaru wydała mi resztę. Po spojrzeniu na paragon przekonałam się, że policzyła mi cenę z półki a nie z pudełka. Miło, że Kaufland pilnuje cen w systemie, szkoda, że na pudełkach są nieaktualne.

Astrum

12.10.2010

Kaufland

Placówka

Żagań, Przyjaciół Żołnierza 7

Nie zgadzam się (7)
Chciałam sobie gdzieś...
Chciałam sobie gdzieś w pobliżu dworca usiąść na kawie i porozmawiać. Usiedliśmy w kawiarni Segafredo, mieszczącej się w Galerii Krakowskiej. Kawiarnia jest malutka i przytulna. Wewnątrz znajdowały się wygodne czerwone foteliki. Wnętrze kawiarni było bardzo ciasne, stoliki i foteliki były bardzo blisko siebie i trzeba było je przesuwać, żeby przejść. Usiedliśmy. Udałam się do baru zakupić kawy. Obsługiwały dwie młode dziewczyny, jedna przyjmowała zamówienia i zapłaty, druga zanosiła klientom. Menu było wywieszone na ścianie, dwa, trzy metry od kasy. Zamówiłam kawy i zapłaciłam. Kasjerka nie próbowała powiększyć zamówienia, nie zaproponowała mi większych kaw ani ciastka do kawy. Usiadłam przy stoliku. Kawiarnia znajduje się niedaleko wejścia do Galerii i ma dwie ściany prawie zupełnie otwarte, tak więc wewnątrz było chłodno i musieliśmy siedzieć w płaszczach. W kawiarni było kilka osób, nie więcej niż 10. Kelnerka przyniosła nasze kawy na salę i zaczęła szukać klientów, którzy je zamawiali. Podchodziła od stolika do stolika i pytała, czy państwo zamawiali kawę. W końcu powiedziałam jej, że to chyba dla nas. Trochę śmiesznie to wyglądało, bo w kawiarni było bardzo mało osób i tylko przy dwóch stolikach siedziały po dwie osoby, więc spodziewałabym się, że dziewczyny zapamiętają klientów. Kawa była smaczna. Kelnerka niespecjalnie przejmowała się sprzątaniem sali, na stolikach po kilkanaście minut stały filiżanki i talerzyki pozostawione przez klientów, nikt nie wychodził ich zbierać. Podłoga i fotele były czyste.

Astrum

11.10.2010

Segafredo

Placówka

Kraków, Pawia 5

Nie zgadzam się (6)
Tak powinno być...
Tak powinno być w każdym sklepie internetowym. W sobotę strona działała wadliwie i zamiast modeli butów wyświetlały się linijki tekstu. W niedzielę błąd był już usunięty. Strona była przejrzysta, łatwa do nawigacji i intuicyjna. Za pomocą wyszukiwarki znalazłam interesujący mnie model butów. Przy modelu można wybrać sobie rozmiar. Zdjęcia produktów były duże, wyraźne i dobrze przedstawiały model. Przeczytałam regulamin sklepu i znalazłam koszt dostawy. Okazało się, że przesyłka kurierska jest w cenie towaru. Na stronie nie znalazłam informacji o procedurze reklamacji. Szkoda, bo dobrze jest od razu wiedzieć jak postępować w razie problemów i przeczytanie takiego regulaminu pozwala w przybliżeniu zorientować się jaka jest polityka firmy w tym zakresie i czy firma wychodzi klientowi naprzeciw. Buty zamówiłam. Cena była taka sama jak w sklepie stacjonarnym, z przesyłką kurierska gratis, więc uznałam, że szkoda czasu na szukanie po sklepach. Dowiedziałam się, że zamówienie zostanie zrealizowane w ciągu 14 dni. Przeczytałam też, że zarejestrowani użytkownicy mogą sprawdzić status przesyłki na stronie www, a niezarejestrowani za pomocą linka podawanego w e-mailu. Niestety link odsyłał do strony logowania. E-mail nie był do końca spójny, na przykład przy zamawianiu wybrałam opcję "płatne przy odbiorze" a w e-mailu przyszła mi informacja o numerze konta i prośba, żeby wpłacić na to konto. Następnego dnia po zamówieniu dostałam e-mail, że zamówienie zostało zrealizowane. Otrzymałam znów link, pod którym miałam sprawdzić stan zamówienia, który znowu odsyłał do logowania. Następnego dnia dostałam paczkę. Buty były dokładnie takie jak miały być, do paczki była dołączona książeczka rabatowa, katalog z nową kolekcją i paragon. Pudełko było zapakowane w firmową torbę firmy kurierskiej. Przy okazji zauważyłam, że pudełko jest na tyle dobrze dopasowane do siebie, że nie ma potrzeby oklejania go taśmą, dekielek sam trzyma się na pudełku. Termin realizacji super, informowanie klienta o realizacji zamówienia bardzo dobre, strona sklepu przejrzysta. Jedyne mankamenty są drobne i natury technicznej, takie jak głupie formułowanie nagłówków w e-mailach "Witaj (i tu imię i nazwisko w mianowniku), co po prostu nie brzmi dobrze w języku polskim, niejasny link odsyłający do sprawdzenia stanu przesyłki, a odsyłający do logowania i żądanie wpłaty w e-mailu po zakupie, kiedy wybrana została płatność przy odbiorze. Ale generalnie uważam, że to jeden z najlepszych sklepów internetowych w jakich miałam możliwość robić zakupy.

Astrum

07.10.2010

wojas

Placówka

Nie zgadzam się (2)
Do sklepu zajrzeliśmy...
Do sklepu zajrzeliśmy w poszukiwaniu butów dla męża. Przeszliśmy przez sklep. Pracowały w nim dwie dziewczyny, obie ubrane w zwykłe ubrania ale eleganckie. Kiedy tylko stanęliśmy przy półce i mąż stwierdził, że podoba mu się konkretny model butów zjawiła się obok jedna z pracownic i zaproponowała przymierzenie. Okazało się, że nie ma już w sklepie butów w tym rozmiarze. Pracownica zupełnie nie umiała udzielić odpowiedzi na pytanie kiedy przewidywana jest następna dostawa butów i czy takie buty w tym rozmiarze będą jeszcze dostępne. Natomiast sama zaproponowała, że może dla nas sprawdzić w innych sklepach w Krakowie czy ten rozmiar jest jeszcze dostępny. Udzieliła nam informacji o trzech innych sklepach, że zostały w nich jeszcze po jednej parze (w Galerii Krakowskiej i Bonarce) i dwie pary (w Czyżynach). Na moją prośbę pracownica zapisała na karteczce oznaczenie buta. Jestem bardzo zadowolona z obsługi, po raz pierwszy zdarzyło się w sklepie tej sieci, żeby pracownica sama zaproponowała pomoc w znalezieniu towaru w innym sklepie. Sklep był urządzony elegancko, utrzymany w tonacji brązowo - beżowej. Ekspozycja była ciekawa, modele były ładnie wyeksponowane. Towary, półki i podłoga były czyste. Polecam.

Astrum

03.10.2010

wojas

Placówka

Kraków, Bora-Komorowskiego 37

Nie zgadzam się (8)
Do sklepu weszłam...
Do sklepu weszłam w poszukiwaniu butów na jesień, wygodnych, na niewielkim obcasie lub bez, sportowy model. Sklep wyglądał zachęcająco. Na wystawie była ładna i ciekawa ekspozycja butów i torebek. Wnętrze było utrzymane z ciepłych, beżowo - brązowych barwach, oświetlone ciepłym światłem. Buty stały powystawiane na regałach i półkach. Pod regałami i na półkach stały pudełeczka z butami. Pudełka były w kolorze ciemno-żółty/glina, więc harmonizowały się z wystrojem sklepu. Po środku półki, po prawej stronie znajdowała się kasa. Sklep był raczej ciasny i ciężko było się poruszać pomiędzy wystawionymi półeczkami. W środku znajdowały się dwie pracownice, jedna z nich ubrana w niebieski podkoszulek, kojarzący mi się raczej z CCC niż lepszymi butami w Wojasie. W chwili gdy weszłam nie było klientów w ogóle, potem pojedyncze osoby zaglądały do środka. Weszłam i rozejrzałam się po półkach. Nikt mnie nie przywitał ani nie zareagował na moje wejście. Znalazłam miejsce, gdzie były wystawione buty jakich szukałam. Zaczęłam je oglądać. Był ze mną na zakupach mąż. Braliśmy buty, głośno o nich rozmawialiśmy, oglądaliśmy. Żadna z pracownic nie zaproponowała nam pomocy. Zaczęłam mierzyć modele, jeżeli na półce znajdował się mój rozmiar. W ten sposób stwierdziłam, że jeden z butów jest niewygodny. Inny model był wygodny i chciałam zobaczyć, jak wygląda. W sklepie ciężko było znaleźć lustro, zastawione taboretem, chyba było tylko jedno (nie znalazłam drugiego). Ciężko również było znaleźć łyżkę do butów. Dopiero kiedy podeszłam do lustra jedna ze sprzedawczyń zaproponowała mi pomoc. Pokazałam jej które buty chciałabym przymierzyć i w jakim rozmiarze. Sprawdziła w komputerze i udała się do innej części sklepu na poszukiwanie rozmiaru. Podała mi buty, przymierzyłam, ale uznałam, że nie pasują. Sprzedawczyni nie zaproponowała mi innego rozmiaru, ani modelu. Po prostu stała i patrzyła gdzieś w przestrzeń. Pokazałam jej jeszcze jeden model, który chciałam przymierzyć. Wszystko odbyło się dokładnie tak samo, żadnej pomocy, porady, wykazania zaangażowania, nawet wyjęcia materiałów wypychających za środka buta. Sprzedająca zostawiła mnie i poszła. Zdjęłam buty, ubrałam moje stare (też Wojasy), mierzone zostawiłam na półce i wyszłam. Nie usłyszałam ani słowa na pożegnanie. Buty niespecjalnie ładne, widziałam w tej firmie o wiele ciekawsze buty. Te które mierzyłam niezbyt wygodne, obawiam się, że długo trwałby proces rozchodzenia ich. Wystój ciekawy i ładny. Ekspedientki ubrane nieadekwatnie do wystroju (nie mówię, że to ich wina, ale ktoś uznał, że mają być w podkoszulkach, co zupełnie nie pasuje). Sprzedawczynie uprzejme, ale zupełnie nie interesujące się klientem, ograniczające kontakt do minimum. Nic nie kupiłam. Uważam, że kiedyś w sklepach tej sieci było o wiele lepiej.

Astrum

22.09.2010

wojas

Placówka

Kraków, Medweckiego 2

Nie zgadzam się (27)
Do apteki udałam...
Do apteki udałam się celem zrealizowania recept. Okna były czyste, zasłonięte firankami, nie było możliwości podejrzenia co dzieje się na zapleczu. Wnętrze samego pomieszczenia aptecznego było z zewnątrz widoczne. Do apteki prowadziły dwa schodki wyłożone płytkami i podjazd z poręczą. Podjazd był metalowy, zardzewiały, pomalowany na żółto. Schodki wyłożone kafelkami, obawiam się, że mogą w zimie być śliskie. Drzwi nie były domknięte. Pomieszczenia apteczne było niewielkie, znajdował się z nim stolik, na nim ulotki, dwa stanowiska obsługi, z czego czynne było jedno i kosz na śmieci w formie reklamy jakiegoś środka na wątrobę. Wokół stały przeszklone półki z produktami kosmetycznymi i suplementami. Wnętrze było utrzymane w kolorystyce ciepłych beżów i brązów, oświetlone ciepłym światłem. W kolejce czekały trzy osoby a farmaceutka prowadziła rozmowę przez telefon. Podczas rozmowy była mało uprzejma. Rozmowa dotyczyła prawdopodobnie jakiegoś rodzaju szczepionki, który klientka chciała kupić. Farmaceutka mówiła, że nie będzie dla jej widzimisię dzwoniła teraz po hurtowniach, żeby sobie zadzwoniła później albo rano. Zauważyła również, że jest sama w aptece i ma klientów. Okazało się to nieprawdą, gdyż po chwili z zaplecza wyszła inna kobieta i zaczęła coś dokładać na półki. Po chwili rozmowa została zakończona i farmaceutka zaczęła obsługiwać. Rozmowę skomentowała uwagą, że jej głowę zawracają. Pierwsza klienta podała swoje recepty. Po zrealizowaniu ich i podsumowaniu okazało się, że farmaceutka nie ma możliwości wydania 10 złotych reszty (była godzina 16:00). Klientka dowiedziała się, że ma sobie iść rozmienić. Posłusznie poszła i przyszła po chwili. Kiedy nadszedł czas realizacji moich recept nie zostałam zapytana o kartę rabatową, nie zaproponowano mi faktury - kupowałam leki za dość wysoką kwotę, na choroby przewlekłe. Na moją prośbę farmaceutka napisała na opakowaniach leków sposób dawkowania z recepty. Była miła i uczynna, wyjaśniała, proponowała zmianę dwóch opakowań leków mniejszych na jedno większe (taka sama ilość tabletek w nieco korzystniejszej cenie). Ceny leków dość wysokie.

Astrum

22.09.2010

Apteka Max Medicum

Placówka

Ruda Śląska, Grodzka 4

Nie zgadzam się (22)
Wracaliśmy do domu...
Wracaliśmy do domu i byliśmy dość głodni i wiedzieliśmy, że nie będziemy mieć czasu na gotowanie, bo za chwilę musimy jeszcze wyjść. Uznaliśmy, że pizza po drodze będzie świetnym rozwiązaniem. Weszliśmy do środka. Przed lokalem znajdowały się stoliki dla klientów, przy których siedziało kilka osób palących papierosy. Usiedliśmy wewnątrz przy oknie. Lokal był czysty. Zajętych była około połowa stolików. Mąż przyniósł kartkę z pizzami i wybraliśmy, na którą mamy ochotę. Mąż zamówił pizzę. Po chwili kasjerka (młoda, szczupła dziewczyna, blondynka) przyniosła talerze, sztućce i sosy. Logo na talerzach było częściowo starte, dzbanki poobijane. Jeden był prawie pełen sosu, w drugim była połowa. Mąż wrócił do kasjerki i zareklamował produkt. Dziewczyna zgryźliwie zauważyła, że może przelać z jednego do drugiego i będzie po równo. Ale zabrała dzbanki. Po chwili przyniosła dwa pełne i z wyraźną pretensją w głosie powiedziała "Teraz może być?" Po kilku minutach przyniosła pizzę i postawiła ją na drugim końcu stołu, w stosunku do tego jak siedzieliśmy. Nie miało to żadnego uzasadnienia, stół był pusty. Pizza była podana na bardzo małym talerzu, zwisała z niego dookoła, wręcz dotykając stołu. Nie była smaczna, twarda, przypalona, z za dużą ilością cebuli. Lubie jedzenie w tej sieci i w innych pizzeriach da Grasso w Krakowie naprawdę podają lepsze pizze. Sos był bardzo octowy, niesmaczny. Nie polecam, obsługa nieprzyjemna, jedzenie niesmaczne, brak troski o komfort podczas pobytu.

Astrum

13.09.2010

Da Grasso

Placówka

Kraków, Fieldorfa - Nilla 17

Nie zgadzam się (21)
Weszłam do środka...
Weszłam do środka skuszona wywieszoną reklamą, zachęcającą do wypróbowania kremu nagietkowego. Wcześniej robiłam w Yves Rocher zakupy wyłącznie za pośrednictwem przysyłanych mi do domu katalogów. Sklep robi przyjemne wrażenie. Jest niewielki, ale produkty są ciekawie ułożone, dobrze wyeksponowane na półkach. Po środku znajdują się dwie wyspy, jedna z kosmetykami pielęgnacyjnymi, druga kolorowymi. Kosmetyków kolorowych było niewiele, znacznie ciekawszy wybór było oferowany w przysyłanych katalogach. Przy wejściu di sklepu znajdowały się jakieś dziwne siateczki na zakupy, nie korzystałam z nich. Rozglądałam się po wnętrzu szukając kremu nagietkowego. W sklepie były trzy pracownice. Bardzo szybko jedna z nich zainteresowała się mną i zaoferowała swoją pomoc. Zapytałam o krem z plakatu. Pani zaprowadziła mnie do wyspy i pokazała kremy. Zapytałam, czy ten krem ma własności nawilżające. Odpowiedziała, że tak. Niestety nie zrobiła nic więcej, żeby zachęcić mnie do zakupu ani sama z siebie nie udzieliła żadnej inne informacji. Zdecydowałam się na zakup. Sprzedawczyni zaprosiła mnie do kasy. Zapytała, czy mam kartę stałego klienta. Nie miałam, więc zaproponowała mi założenie. Poinformowała mnie o możliwych rabatach za zakupy, możliwości zbierania pieczątek za każde 10 złotych, przy uzyskaniu pełnej karty pieczątek wybranie produktu za 15 złotych lub zbieranie drugiej karty, co pozwoli mi na otrzymanie kosmetyku o wartości 40 złotych. Nie poinformowała mnie natomiast, że mogę zebrać trzecią kartę, otrzymam wtedy kosmetyk wart 70 złotych, o czym dowiedziałam się z materiałów dołączonych do karty. Nie dowiedziałam się również o czasie obowiązywania promocji. Otrzymałam gratis do zakupów malutką saszetkę, która wyglądała jak kosmetyczka, a okazała się być tekstylną siatką na zakupy, składaną w małą saszetkę. Myślę, że lepiej byłoby, gdyby sprzedawczyni wyjaśniła mi, co to jest. Zresztą torba jest bardzo kiepskiej jakości, przy drugim rozłożeniu zaczęła się pruć. Dostałam też kilka próbek kosmetyków, o czym zostałam poinformowana. Tutaj muszę skrytykować działanie firmy. Moim zdaniem próbki powinny być nieco bardziej dopasowane do wieku klientki, bez sensu jest trzydziestoletniej kobiecie dawać kremy dla cery bardzo dojrzałej (takie próbki dostałam dwie). Kolejny minus - nie każdy zna francuski, a niestety na niektórych próbkach nie było żadnych napisów po angielsku lub niemiecku (zresztą robiąc zakupy w Polsce nie mam obowiązku czytać w jakimkolwiek obcym języku), więc właściwie nie wiem jakie działanie mają te kosmetyki. Czyli próbka dana, a że pożytku z tego nie będzie to już nie ważne. Zdecydowałam się na zakup jeszcze jednego produktu, dezodorantu z wystawionych przy kasie, kasjerka zaproponowała dokupienie jakiegoś drobiazgu, aby otrzymać kolejną pieczątek. Dokupiłam kulkę do kąpieli. Odnośnie dezodorantu kasjerka nie umiała powiedzieć nic oprócz tego, że to nowość. Cała rozmowa przebiegała w miłej atmosferze.

Astrum

13.09.2010

Yves Rocher

Placówka

Kraków, Bora - Komorowskiego 37

Nie zgadzam się (19)
Kupowałam książkę i...
Kupowałam książkę i gdybym miała kupować wysyłkowo, nie zdecydowałabym się na zakupy u tego sprzedawcy. Firma oczywiście jest firmą wysyłkową i sprzedaje przez Allegro. Dlaczego kupiłam? Bo była to jedyna księgarnia oferująca ten tytuł z odbiorem osobistym w Krakowie. Strona z aukcją była ładnie rozwiązana graficznie, chociaż niepotrzebnie na dole aukcji była wstawiona galeria z innymi książkami sprzedającego. Galeria ma na celu zwiększenie sprzedaży, ale ta była bardziej nie dopasowana stylem do strony, zdjęcia, które w niej się wyświetlały były kiepskiej jakości i sam pasek galerii był bardzo niepozorny i trudny do zauważenia. Cena za wysyłkę była skalkulowana na rozsądnym poziomie, 9 złotych niezależnie od ilości zamówionych towarów. Niestety firma nie wychodzi naprzeciw klientom i nie realizuje wysyłki za pobraniem, czym zresztą łamie polskie prawo, które nakazuje sprzedawcom wysyłanie klientom za pobraniem. Na stronie nie było też informacji gdzie można dokonać odbioru. To duży błąd ze strony firmy, bo klient lubi wiedzieć, czy po odbiór będzie się trzeba zgłaszać w pobliżu, czy na drugi koniec miasta. Niezbyt dobre wrażenie robiły też różnego rodzaju zastrzeżenia, w rodzaju zakaz (!) wpłaty na konto, jeżeli chce się odbierać osobiście, uwagi, czy uprzedzenie, że książki może nie być w dniu zalicytowania przed godziną 16:00. Logiczne, ale po co wstawiać trzy wykrzykniki !!! Karta komentarzy użytkownika nie wyglądała źle, ale widać było, że firma nie szanuje klientów i pozwala sobie na uwagi pod ich adresem „niech się Pani zastanowi nad sobą”, „powinni Pani zawiesić konto”. Książkę kupiłam, napisałam do firmy e-mail. W tym samym dniu dostałam wiadomość, że odbioru mogę dokonać na ulicy Kalwaryjskiej, w księgarni Czytanie. Dodatkowo dowiedziałam się z listu, że jeżeli nie odbiorę w ciągu 7 dni, to potem nie będzie już możliwości!!! oczywiście z wykrzyknikami. Nie lubię być tak dziecinnie straszona. Następnego dnia udałam się pod wskazany adres. Księgarnię znalazłam bez problemów. Wnętrze było przestronne, czyste, nie było czuć żadnych nieprzyjemnych zapachów. Było sporo książek, ładnie wyeksponowanych, podzielonych tematycznie. Pomieszczenie było oświetlone tylko światłem naturalnym i przy pochmurnej pogodzie było ciemno, zbyt ciemno, żeby wygodnie oglądać książki. Przy oknie znajdowała się kasa. Siedziała tam młoda dziewczyna zajęta czytaniem. Podeszłam i wyjaśniłam jej, w jakim celu przyszłam. Zapytała o login z Allegro, podała kwotę do zapłaty, książkę, resztę i paragon. Poza pytaniem o login i podaniem kwoty do zapłaty nie powiedziała do mnie nic więcej. Nie uśmiechała się, generalnie wyczuwałam w jej zachowaniu, że chce się jak najprędzej pozbyć kłopotu, czyli mnie. Usiadła i z powrotem wzięła coś do czytania. Podeszła do niej jakaś inna klientka z prośbą o pomoc w wyszukaniu czegoś. Opuściłam sklep. Wieczorem wystawiłam sprzedającemu pozytywny komentarz, następnego dnia dostałam zwrotny od firmy. Towar był zgodny z opisem.

Astrum

27.08.2010

Tania książka tania wysyłka

Placówka

Kraków, Kalwaryjska 54

Nie zgadzam się (20)
Przyznam się szczerze,...
Przyznam się szczerze, że nie lubię tego sklepu i zajrzałam do niego tylko dlatego, że byłam w okolicy, spieszyłam się, wiedziałam, że wieczorem nie będę miała czasu iść do sklepu, a potrzebowałam pieczywo na kolację i śniadanie. Minusy - sklep jest dość drogi. Znajduje się w centrum miasta, przy głównych dworcach PKP i PKS, przy dużej galerii handlowej. Może sobie pozwolić na ceny o kilkanaście a czasem nawet kilkadziesiąt procent wyższe niż w innych sklepach tej sieci. Ale to nie jedyna wada. Sklep jest stosunkowo mały i sprzedaje sporo towarów, co powoduje, że jest bardzo ciasny. W wąskich alejkach dwie osoby z wózkami mają problem się minąć. Wnętrze jest źle oświetlone, ciemne. W połączeniu z wąziutkimi alejkami daje to atmosferę nieprzyjemną i niezachęcającą do dłuższego przebywania. W sklepie był duży ruch. Za bramkami znajdowały się małe, granatowe koszyki dla klientów. W większości z nich znajdowały się woreczki, gazetki reklamowe pozostawione przez poprzednich klientów. Wzięłam jeden i udałam się na zakupy. Produkty na sali były uporządkowane, podłoga była czysta. Przeszłam na drugi koniec i zabrałam z półki chleb. Postanowiłam kupić również pomidory. W sklepie były trzy samoobsługowe wagi dla klientów, do których i tak była kolejka. Symbole produktów były duże i wyraźne, umieszczone na czterech sąsiednich przyciskach w formie dużego kwadratu, dzięki temu łatwe do znalezienia. Kupiłam również spory kawałek kiełbasy, włożyłam go do koszyka i udałam się do kasy. Czynnych było kilkanaście kas i do wszystkich stały kilkuosobowe kolejki. Wykładając towar na taśmę zauważyłam, że osoba pakująca mi kiełbaskę zrobiła to bardzo niechlujnie, wyraźnie oszczędzając opakowanie. Towar owinięty był w jeden kawałek papieru, sklejony jedynie nalepką z wagą i ceną i w chwili, gdy wyjmowałam go z koszyka już się opakowanie rozchyliło. Miałam problem ułożyć paczkę na taśmie w taki sposób, żeby kiełbasa nie stykała się z taśmą. Zapytałam kasjerkę o jakiś woreczek. Usłyszałam, że ona ma tylko reklamówki po 60 groszy i nic innego. Zdziwiłam się, bo w takich sytuacjach w różnych sklepach jednak znajdowały się zwykłe woreczki. Kasjerka była nieuprzejma. Do klientów odzywała się najmniej jak to możliwe, to znaczy podawała kwotę do zapłaty. Jeżeli musiała powiedzieć coś więcej, mówiła bardzo opryskliwie. Miała minę osoby, której kazano tu siedzieć za karę. Zabrałam moje nieszczęsne zakupy i poszłam do Punktu Obsługi Klienta. Nie było tam żadnego pracownika. Przed Punktem stał ochroniarz, u którego upewniłam się, że to istotnie jest POK. Potwierdził bez uśmiechu, z wyraźnym znużeniem. Zapytałam, czy ktoś tu obsługuje. Powiedział, że tak. Faktycznie, po chwili przyszła młoda kobieta, która z jedną z klientek sprawdzała coś na sali. Kiedy skończyła rozmowę z nią pokazałam jej moją kiełbasę i powiedziałam, że potrzebuję jakieś opakowanie. Podała mi wielki foliowy worek. Czyli jednak się dało. Obsłużyła mnie bez słowa i uśmiechu.

Astrum

26.08.2010

Carrefour

Placówka

Kraków, Pawia 5

Nie zgadzam się (23)
Merkor to firma...
Merkor to firma zajmująca się regeneracją i sprzedażą zamienników tuszy do drukarek. Jak zauważyłam, mają też w ofercie tonery. Jestem klientką firmy od 9 lat, od chwili jej powstania, a w każdym razie pojawienia się na ulicy Czarnowiejskiej. Próbowałam regenerować tusze w różnych firmach i nigdzie nie byłam tak zadowolona z rezultatu, jak w Merkorze. Ostatnio znów udałam się do sklepu. Wejście jest bardzo niezachęcające. Szyby w oknach i drzwiach są bardzo brudne, dawno nie myte. Sklep z zewnątrz sprawia wrażenie opuszczonego i nieczynnego. Wewnątrz niestety nie wygląda lepiej. Pomieszczenie w którym odbywa się sprzedaż nie jest małe. Znajduje się w nim biurko, przy którym siedziała sprzedawczyni, krzesło dla klienta przy biurku, regały za sprzedawczynią i jeszcze było bardzo dużo wolnego miejsca, zupełnie nie wykorzystanego. Obsługiwała dość młoda dziewczyna. Sprzedająca nie usiłowała nawiązać żadnego kontaktu ze mną. Odpowiedziała na moje powitanie i czekała, co powiem. Podałam jej mój tusz i powiedziałam, że chciałam taki sam. Sprzedająca w czasie kiedy mnie obsługiwała rozmawiała z kimś przez GG (przychodzące wiadomości wydają charakterystyczny dźwięk), co jest wyrazem kompletnego lekceważenia klienta. Stałam przed biurkiem (nie zaproponowała mi, żebym usiadła), słyszałam, jak przychodzi wiadomość, patrzyłam jak dziewczyna odpisuje, wstaje, zdejmuje z półki nowy tusz, przychodzi wiadomość, podaje mi tusz, odpisuje i pyta czy chcę fakturę czy paragon. Super obsługa. Powiedziałam, że wystarczy paragon. Podała mi cenę, 39 złotych. Podałam jej 100 złotych. Niestety sklep nie był przygotowany na wydanie z tak wielkiej kwoty (nie była klientką świeżo po otwarciu punktu). Dziewczyna rozmieniła pieniądze w swojej portmonetce. Wydała mi, podała tusz w ładnym kartoniku, a mój, przyniesiony na wymianę celnym rzutem dołożyła do kartriży leżących w pudle pod ścianą. Ciekawe na ile są odporne na rzucanie... Zabrałam swój, wyszłam, wychodząc powiedziałam "Do widzenia" i nie usłyszałam odpowiedzi. Ponieważ sprzedająca nie dała mi paragonu spodziewałam się, że o nim zapomniała, ale w domu zauważyłam, że dołożyła go do kartonika z tuszem. Miło byłoby, gdyby powiedziała, że go tam wkłada. Byłam w tym sklepie wielokrotnie, ale z takim zachowaniem spotkałam się pierwszy raz.

Astrum

26.08.2010

Merkor

Placówka

Kraków, Czarnowiejska 73

Nie zgadzam się (25)
Kupowałam w tej...
Kupowałam w tej firmie klasery filatelistyczne. Zakupu dokonałam za pośrednictwem Allegro. Strona aukcji jest przejrzysta i prosta. Niestety brakuje na niej wielu ważnych informacji odnośnie firmy i sprzedawanego produktu. Z danych sprzedającego podany jest jedynie numer telefonu i to nie w samym opisie aukcji ale w informacjach odnośnie transportu. I oczywiście widoczny jest numer konta, podany wielką czcionką w innym kolorze. Opis produktu dość rzeczowy, ale brakuje porządnych, poglądowych zdjęć, na podstawie których można by sobie wyrobić opinię o tym, co się kupuje. Zdjęcia na stronie małe, pokazujące klasery zafoliowane i jeden otwarty. Przydałoby się jakieś zbliżenie przedmiotu. Na podstawie zdjęcia również trudno ocenić kolor okładki. Firma ma siedzibę w sąsiednim mieście więc pomyślałam, że zapytam o odbiór osobisty. Bardzo szybko dostałam odpowiedź, że jest możliwy. Szkoda, że taka informacja nie została podana od razu w opisie, zaoszczędziłaby mi pisania. Natomiast śmiać mi się chciało, bo odnośnie wysyłki zamieszczono informację "Przesyłka wysyłana natychmiast po zaksięgowaniu wpłaty przez kuriera", z czego wynika, że kurier księguje wpłaty. Myślę, że firma powinna bardziej zwracać uwagę na zamieszczone na stronie teksty, żeby nie wypuszczać w świat błędów. Po zakupie napisałam jeszcze raz, kiedy można odebrać. Również bardzo szybko dostałam odpowiedź, że pod adresem (nazwa ulicy i numer domu), w godzinach od 9-13 i 14-17. Sklep dobrze oznaczony, nie miałam problemu ze znalezieniem. Na drzwiach były podane godziny otwarcia - do 18:00. Po co w takim razie podawali, że do 17:00, niepotrzebnie się aż tak spieszyłam. Sklep bardziej przypominał magazyn niż salon kolekcjonerski, cały zastawiony pudełkami, za którymi nawet nie było widać sprzedającego. Ale ktoś był, bo odpowiedział na "Dzień dobry". Obsługiwał mężczyzna koło 50tki. Bardzo szybko znalazł transakcję, miał zaznaczone, że zapłacona. Podał klasery, pozwolił jeszcze raz się zastanowić odnośnie wyboru koloru, w końcu kupiłam inne kolory, niż pierwotnie zalicytowałam. Sprzedający sprawdził, czy towar nie jest uszkodzony. Zakupy udane, towar dobrej jakości. Firma powinna jednak trochę poprawić strony na Allegro.

Astrum

25.08.2010

Ryszard Marczukiewicz Salon Kolekcjonerski

Placówka

Olkusz, ul. Kościuszki 12

Nie zgadzam się (14)
Przechodziłam koło sklepu...
Przechodziłam koło sklepu i postanowiłam przy okazji kupić kilka drobiazgów potrzebnych do obiadu. Do wyboru miałam wielki metalowy kosz, który w tym sklepie (z doświadczenia wiem, że małym i ciasnym), tylko by przeszkadzał albo czerwony koszyk na kółkach na długim ramieniu, bardzo niestabilny i wywrotowy. Przy wejściu do sklepu od razu natrafiłam na puste palety po wodach mineralnych i ubożuchny wybór tychże. Chciałam kupić gazowanego Polarisa, ale niestety nie było go. Przeszłam w stronę centralnej części sklepu i tutaj musiałam przepychać się koło palet z towarem, którymi pozastawiane było pół sklepu. Palety zafoliowane, czekające dopiero na rozpakowanie. Podeszłam do stoiska z warzywami i owocami i ze zdziwieniem zauważyłam że prawie nie ma co kupić. Marchewek było kilka sztuk, miękkie i z brunatnymi plamami, pietruszki malutkie, nie za piękne selery i to wszystko w zakresie włoszczyzny. Zauważyłam, że dużą część stoiska zajmują brzoskwinie i nektaryny, niestety dziwnie miękkie, poobijane, z po uszkadzanymi skórkami. Wybrałam najlepsze możliwe owoce i podeszłam do chłodni z mięsem. Kiedyś kupowałam tacki z kawałkami kurczaka i widziałam, że na etykietach jest wybita waga towaru i cena za konkretną tackę. Tym razem była tylko waga i cena zamieszczona na etykiecie przy chłodni, szkoda, bo jeżeli była podana cena na produkcie można było o wiele szybciej ocenić kwotę zakupów. Do kasy była spora kolejka, 5 czy 6 osób, czynne były dwie kasy. Przede mną kasjerka po jakieś wymianie zdań z klientką odebrała jej loda i położyła koło kasy. Nie dosłyszałam, z jakiego powodu klientka nie zakupiła produktu, ale nie rozumiem, dlaczego kasjerka trzyma na kasie towary tak wrażliwe na temperaturę jak lody na patyku. Niestety widzę, że w tym sklepie takich produktów kupować nie można, bo nie wiadomo jak były przechowywane. Kasjerka, młoda dziewczyna, średnio uprzejma, wyraźnie rozdrażniona i zniecierpliwiona, mruczała nie wyraźnie kwoty do zapłaty, nie wysilała się w witanie klientów. Sklep niezbyt sympatyczny.

Astrum

24.08.2010

Biedronka

Placówka

Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 211

Nie zgadzam się (26)
Zastanawialiśmy się z...
Zastanawialiśmy się z mężem nad zakupem nowej drukarki. W tym celu zajrzeliśmy do sklepu Komputronik, mieszczącego się w pasażu Galerii Krakowskiej. Sklep wygląda jak przeciętny sklep komputerowy. Pomieszczenie jest malutkie, wokół ścian stoją zamknięte gabloty ze sprzętem. Wybór towaru bardzo ubogi, po jednym sprzęcie z danego asortymentu do obejrzenia. Na środku pomieszczenia, na przeciwko wejścia znajdowało się stanowisko w którym pracowała obsługa. Miało wygląd wręcz fortecy, zastawionej jakimiś reklamami i innym elementami, zza których mało było widać pracowników, a na mnie zrobiło bardzo nieprzyjemne wrażenie firmy, która robi co może, żeby się odgrodzić od klientów. Wystrój sklepu szary, niezbyt przyjemny, ale wewnątrz czysto i jasno. Znaleźliśmy drukarkę, nad którą się już wcześniej zastanawialiśmy i przyglądaliśmy jej się. Siedzący za ladą pan z obsługi powiedział gdzieś, albo przez telefon, albo do innego pracownika, że "zaraz (coś tam), tylko (to znaczy nas) ich załatwię" i wyszedł do nas. Poprosiłam, żeby powiedział mi coś więcej o tej drukarce - i wskazałam konkretny model na półce. W odpowiedzi pan stwierdził, że trudno mu będzie powiedzieć coś więcej, niż tu jest napisane. Miał na myśli karteczkę z ceną przy towarze. Chcąc ułatwić mu powiedziałam co mnie interesuję: koszt eksploatacji, czyli tuszu, jego wydajność, ewentualnie koszt i wydajność zamienników. Sprzedawca zrobił dziwną minę, jakbym nie wiem jakie wymagania miała i grymasy stroiła po czym wszedł za ladę i zaczął coś szukać w komputerze. Po chwili wyszedł i udzielił informacji, z których wynikało, że koszt użytkowania drukarki jest bardzo wysoki i wydruki wychodzą po około 40 groszy strona (czarno - biała). Zdziwiło mnie to, bo czytałam o tej drukarce jako o niezwykle ekonomicznej, z wydrukami w cenie 6 groszy za czarno - białą stronę. Podziękowaliśmy za informację. Sprzedawca wrócił do siebie, nie zaproponował nam żadnej pomocy, ani żadnej dodatkowej informacji, pokazania produktu, opowiedzenia o nim, zaproponowania czegokolwiek innego. Nie zatrzymywani i nie pożegnani poszliśmy sobie. Sklep moim zdaniem nie wart powtórnych odwiedzin. Ceny porównywalne z innymi sklepami, asortyment ubogi, doradztwo żadne. Zainteresowało mnie stwierdzenie sprzedawcy, że na drukarkę producent daje aż rok gwarancji, ponieważ według prawa polskiego na sprzęt sprzedawca musi dać dwa lata gwarancji. Tym bardziej nie zamierzam kupować w tym sklepie, żeby w razie czego nie musieć w sądzie dochodzić swoich praw.

Astrum

24.08.2010

Komputronik

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (29)
Bardzo lubię hipermarkety...
Bardzo lubię hipermarkety sieci Auchan, dlatego cieszę się, że chociaż jeden z nich otwarł się w moim mieście - Krakowie. Hala sklepowa jest duża, przestronna, jasno oświetlona. Alejki miedzy półkami są na tyle szerokie, że nie ma problemu z poruszaniem się po nich ani wózkiem, ani wyminięciem się z inną osobą, ani ominięcie palety, z której pracownik dokłada towar. Towarów jest bardzo dużo, w dużym wyborze, w różnych cenach, od tanich do delikatesowych, co komu odpowiada. Przy czym ceny tych ostatnich są konkurencyjne w stosunku do delikatesów. Półki i podłoga w sklepie w zasadzie są czyste, towar dokładany na bieżąco, raczej nie zauważyłam strasznych pustek na półkach. I jest to jeden z nielicznych sklepów, w którym torebki reklamowe są w dalszym ciągu rozdawane klientom. Nie mówię, że jestem zwolenniczką stosów foliowych siatek, sama używam często tekstylnych, ale nie lubię sklepów, które za byle foliowy woreczek wołają 60 groszy. W dodatku w Auchanie, jako chyba jedynym markecie zakupy są pakowane przez kasjerki. Co natomiast nie odpowiada mi w sklepie? Przede wszystkim stoisko z warzywami i owocami, nad którym obsługa nie panuje. Przykład z wczoraj: przechodzę obok, w powietrzu czuć jakiś niezbyt miły zapach. Rozglądam się, na końcówce leżą ziemniaki. W cenie niskiej, nieco poniżej 1 zł za kilogram, ale za to tragicznej jakości, po prostu zgniłe. Problemem byłoby wybranie chociaż kilograma dobrych ziemniaków, bez zgnilizny. Obok, również na końcówce leżały banany. Pogniłe, całe w brązowych plamach. Jeżeli już takie produkty zostały wystawione na sprzedaż do chociaż powinny być oznaczone jako towar gorszej jakości. Niestety tego rodzaju asortyment zdarza się tutaj nie raz. Około dwóch tygodni wcześniej usiłowałam kupić pomidory i niestety były same bardzo brzydkie, nadające się co najwyżej na zupę, niestety w cenie zupełnie dobrych pomidorów. Tydzień temu sprzedawane były na końcówce winogrona i w promieniu kilku metrów od stoiska leżały porozrzucane przez klientów pudełka z winogronami. Rozumiem, że klienci szukając dla siebie ładnych owoców porozkładali pudełka, ale obsługa nic nie robiła z tym. Kiedy byłam przy stoisku przechodziła jedna z menagerek Auchana i widząc to wybuchnęła śmiechem. Skoro z bałaganem na stoisku spotykam się przeciętnie co tydzień, to jest niestety norma, a nie jednorazowa wpadka. Gdyby nie to stoisko, to sklep oceniłabym na najwyższą możliwą ocenę. Drugi minus, to gigantyczne kolejki do kas. Z tym spotkałam się w tym sklepie po raz pierwszy, zawsze obsługa jest bardzo sprawna, niestety tym razem do kas stało po 6 - 8 osób, z pełnymi koszykami i czekanie na skasowanie trwało bardzo długo.

Astrum

24.08.2010

Auchan

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (24)
Chciałam zalogować się...
Chciałam zalogować się na moje konto. Na głównej stronie zauważyłam reklamę nowej lokaty "Zarabiaj każdego dnia". Z reklamy wynikało, że odsetki na lokacie sięgają aż do 7,59%. Po kliknięciu zostałam przeniesiona na stronę poświęconą lokatom. Dowiedziałam się, że są dostępne dwa rodzaje lokat, jedna na 180 dni a druga na dwa lata. Że oprocentowanie nominalne krótszej ma wynosić 5% a dłuższej 5,8%, ale po uwzględnieniu kapitalizacji dziennej wyniesie to odpowiednio 6,25% i 7,59%. Oprócz tego w jasnej i czytelnej formie zamieszczone były informacje na temat produktu: zapewnienie odnośnie niezmienności oprocentowania lokaty, możliwości założenia lokaty nie będąc klientem banku, minimalna kwota lokaty to 1000 zł itp. Zachęcona zalogowałam się i weszłam w zakładkę lokat. Rzeczywiście, oprócz wcześniejszych,standardowych lokat pojawiły się dwie nowe, 180 dni kapitalizacja dzienna i 2Y kapitalizacja dzienna. Ponieważ miałam na koncie wolne środki, które chciałam i tak przelać na lokatę rozpoczęłam proces zakładania. Ku mojemu zdumieniu, oprocentowanie, które wyświetliło się przy zakładaniu lokaty wynosiło 4,3% dla półrocznej i 5% dla dwuletniej. To są niestety znacząco niższe od obiecywanego w reklamie i nieznacznie wyższe od standardowego oprocentowania lokat. Po pół roku oszczędzania różnica byłaby groszowa. Przykro mi, że bank zamiast oferować poważne usługi bawi się w szukanie naiwnych. Strona internetowa banku ładna graficznie i łatwa w nawigacji.

Astrum

17.08.2010

Alior Bank

Placówka

Nie zgadzam się (21)
Robiłam duże warzywne...
Robiłam duże warzywne zakupy na Placu Imbramowskim (duże targowisko). Ponieważ w chwili gdy tam byłam na miasto spadła gigantyczna ulewa przechadzałam się po placu, czekając aż nieco przestanie padać. Ponieważ miałam zamiar kupić naczynie żaroodporne zajrzałam do sklepu Beta, bo zauważyłam, że sprzedają tam naczynia szklane i garnki. Sklepik jest malutki, bardzo ciasno zabudowany półkami. Można tam znaleźć naczynia, słoiki, garnki, różne pojemniki plastikowe, butelki ozdobne i tego rodzaju elementy, niezbędne w każdym domu. Stanęłam przy wejściu i zaczęłam się rozglądać. W sklepie pracowało dwóch mężczyzn, jeden około 30 lat, drugi znacznie starszy. Wewnątrz, pomimo nagromadzenia towaru było czysto. Młodszy mężczyzna zapytał w czym mi może pomóc. Kiedy powiedziałam czego szukam zaprowadził mnie między półki, do miejsca, gdzie leżały naczynia. Mieli ich całkiem niezły wybór, z trzech lub czterech firm, w różnych pojemnościach, od małych do 8 litrowych. Ponieważ zależało mi na pojemniku średniej wielkości, około 5 litrów wyszukałam sobie takie z dwóch różnych firm i zaczęłam je porównywać. Młodszy mężczyzna zaproponował rozpakowanie i dokładne obejrzenie. Ponieważ przy półce nie było na to miejsca zaniósł do lady, gdzie obaj rozpakowali, pozwolili mi oglądać i zastanawiać się. Wyjaśnili mi, jakiej oba są produkcji, że różnią się nieco grubością szkła, jak liczona jest pojemność jednego i drugiego. Doradzili mi jeden z nich. Cała rozmowa odbywała się w miłej atmosferze, żartowaliśmy sobie na temat mojego poprzedniego naczynia, które pękło po postawieniu na wilgotnej desce. Produkt został mi zapakowany w karton ponownie i do reklamówki, odpowiednio solidnej. Jedyny"zgrzyt" w czasie całych zakupów - musiałam upomnieć się o paragon. Reszta obsługi idealna. I kupiłam taki sam pojemnik, jaki oglądałam dzień wcześniej w Carrefour o około 10 złotych taniej.

Astrum

10.08.2010

Beta

Placówka

Kraków, Plac Imbramowski 27

Nie zgadzam się (24)
Wracając do domu...
Wracając do domu wstąpiłam do Biedronki zrobić małe zakupy. Sklep mieści się w małym, wolno-stojącym pawilonie. Jest wyjątkowo mały jak na Biedronkę. Naturalne światło doprowadzane jest tylko przez (dwa lub trzy) malutkie okienka, a sztuczne światło jest bardzo słabe. Sklep robi ponure i nieprzyjemne wrażenie. W pierwszej alei podłoga była bardzo brudna, można się było dosłownie przylepić do niej. W następnej alei dwie panie ustawiały paletę z towarem. Jedna udawała, że myje podłogę. Napisałam, że udawała, bo myła mocząc mopa w bardzo brudnej wodzie i podłoga po jej myciu nie wyglądała dużo lepiej niż przed, w dodatku pokrywała się rozmazanymi, mokrymi brudnymi plamami. Panie jakość ustawiły paletę, tak że całkiem sporo wystawała na aleję. Podeszłam do stoiska z warzywami. Zawsze w tym sklepie trzeba było ważyć towary na stoisku a nie przy kasie. Tym razem zauważyłam, że na wadze powieszono kartkę, że towary należy ważyć na kasie, gdyż waga jest zepsuta.Ogólnie stoisko było nie najgorzej zaopatrzone, towary ładnie poukładane, czyste, nie zgniłe. Kupowałam też kawałki kurczaka. W chłodni leżały kawałki kurczaka, udka, piersi, popakowane na tackach, z cenami za kilogram i za ten kawałek. Bardzo dobrze pomyślane, od razu wiadomo ile trzeba będzie zapłacić. Kasy były czynne dwie, do każdej była kolejka po około 3 - 4 osoby. Kasjerka dość namolnie usiłowała mi sprzedać reklamówkę, proponowała mi ją trzykrotnie. Zaproponowała mi również magazyn telewizyjny. Ogólnie nie mam zastrzeżeń co do obsługi, natomiast bardzo przeszkadza mi słabe oświetlenie i ciasnota. Do tego sklepu zaglądam naprawdę bardzo rzadko.

Astrum

06.08.2010

Biedronka

Placówka

Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 211

Nie zgadzam się (21)