Opinie użytkownika (900)

Będąc w Sanoku...
Będąc w Sanoku udałam się do znajdującego się tutaj muzeum. Muzeum mieści się w dawnym zamku. Zajmuje bardzo dużą powierzchnię na trzech poziomach. Głównie można podziwiać obrazy, zabytki związane ze sztuką cerkiewną i wyposażeniem cerkwi jak i przedmioty związane z religią katolicką. Niestety, wystawy nie są ciekawie zaaranżowane. Eksponaty są kiepsko i nieciekawie opisane, bardzo stłoczone, źle wyeksponowane, źle oświetlone i w ogóle nie zachęcają do oglądania ich, do zainteresowania się historią sztuki ani ponownego odwiedzenia. Jedyny ciekawszy element to galeria prac Zbigniewa Beksińskiego, gdzie zgromadzony jest bardzo duży zbiór prac artysty. Niestety wystawa też nie jest ciekawie zaprojektowana. Przede wszystkim ciasna, z pracami stłoczonymi, koło siebie, bez żadnych warunków do obejrzenia, przyjrzenia się i zastanowienia się nad dziełem. Obsługa przy kasie nieprzyjemna, sprzedający bilety nie chce udzielić żadnej informacji, jest opryskliwy, arogancki i niemiły wobec klientów. Muzeum warto zwiedzić, ale niestety powinno się dużo zmienić, aby można je uznać za przyjemne miejsce.

Astrum

28.10.2010

Muzeum Historyczne w Sanoku

Placówka

Sanok, Zamkowa 2

Nie zgadzam się (0)
Chciałam bardzo gorąco...
Chciałam bardzo gorąco polecić karczmę Karpackie Jadło, znajdującą się na Rynku w Sanoku. Karczma ma ciekawy wystrój, ozdobiona starymi przedmiotami i zdjęciami, kojarzącymi się z przeszłością tej ziemi, pamiątkami świadczącymi o związkach z Ukraina i wspomnieniem Galicji. Całość robi ciekawe wrażenie i sprawia, że przyjemnie spędza się tam czas. Pracownicy (zwłaszcza młody chłopak, obsługujący jako kelner) doskonale znają się na menu, umieją opisać potrawy, podać skład i doradzić. Minusem jest dość długi czas oczekiwania na potrawy. Dania bardzo smaczne, oparte na kuchni ludowej, w dużej mierze ukraińskiej i zdrowych, naturalnych składnikach (np. mąka razowa). Wybór dań nie jest wielki, właściwie kilkanaście pozycji, wystarczający. Porcje średnie, raczej trudno najeść się jedną potrawą do syta. Ceny umiarkowane. Jedzenie przepyszne. Jedyne minusy to dość długi czas oczekiwania na potrawy i szczupłość miejsca - dwie salki, jedna bardzo mała, druga większa. W ciepłe dni duży ogródek przed karczmą. W karczmie odtwarzana jest muzyka oparta na ludowej muzyce ukraińskiej. Obsługa ubrana w stroje stylizowane na ludowe. Naprawdę warto się tam udać.

Astrum

28.10.2010

Jadło Karpackie

Placówka

Sanok, Rynek 2

Nie zgadzam się (3)
Spędziliśmy bardzo miły...
Spędziliśmy bardzo miły weekend w Sanoku, z noclegami w Domu Julii. Pensjonat znajduje się niedaleko centrum. Łatwo jest do niego trafić, bo przy głównej drodze znajduje się drogowskaz. Przyjechaliśmy o dość późnej godzinie, w piątek. Brama była otwarta. Zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się do środka. Drzwi były zamknięte. Na drzwiach znajdowała się informacja, że obiekt jest czynny całą dobę i można dzwonić na podany numer telefonu. Trochę głupio było mi do kogoś dzwonić o dziesiątej z nocy, ale nie miałam wyjścia. Zresztą planowaliśmy przyjechać minimum dwie godziny wcześniej, ale z powodu korków w Krakowie bardzo wydłużyła nam się droga. Odebrał bardzo miły pan i powiedział, że zaraz przyjdzie. Faktycznie, po dosłownie dwóch minutach przyszedł do nas, z jakiegoś innego budynku. Zameldował nas. Zapytał na ile nocy przyjechaliśmy. Nie byliśmy pewni, czy zostaniemy tylko do niedzieli czy przedłużymy do poniedziałku i powiedzieliśmy o tym. Właściciel powiedział, że nie ma problemu, możemy w każdej chwili przedłużyć. Dał nam klucze do pokoju, wyjaśnił, który jest do pokoju a który do drzwi wejściowych, powiedział też, gdzie mniej więcej można spotkać grupę, z którą przyjechaliśmy się tu spotkać. Pokój był niewielki, znajdowało się w nim łóżko, szafa, stolik, dwa krzesła i wąskie przejście pomiędzy tym wszystkim. Łazienka była duża i przestronna, wyposażona w prysznic, umywalkę i sedes. W pokoju na stole stał czajnik bezprzewodowy, szklanki i herbata. Nie było to do końca przemyślane, bo czajnika nie było gdzie podłączyć, kabelek był za krótki, żeby wygodnie sięgnąć do jakiegokolwiek gniazdka i trzeba było gotować wodę w łazience, na umywalce, ryzykując, że czajnik spadnie, bo nie stał stabilnie. Na korytarzu znajdowała się chłodziarka. Przedłużyliśmy sobie pobyt o jedną noc, z niedzieli na poniedziałek. Właściciel okazał się bardzo cierpliwy w stosunku do gości, nie robił żadnego problemu z faktu, że zapłaciliśmy za nią dopiero w poniedziałek (w niedzielę wróciliśmy z imprezy bardzo późno). Nie robił też żadnego problemu z przedłużeniem doby i faktem, że opuściliśmy pensjonat dopiero koło godziny 14:00. Cena nie najgorsza, 100 złotych za dzień, za pokój dwuosobowy, miło i przytulnie, polecam.

Astrum

28.10.2010

Dom Julii

Placówka

Sanok, Słowackiego 49

Nie zgadzam się (0)
Stacja znajduje się...
Stacja znajduje się przy głównej trasie prowadzącej z Krakowa na wschód, w kierunku Tarnowa, Rzeszowa i granicy z Ukrainą. Zatrzymaliśmy się na stacji, głównie w celu odpoczynku po dłuższej trasie i skorzystania z toalety, jak również zatankowania paliwa. Ceny paliw były podobne jak na innych stacjach sieci, czyli dość wysokie. Zjazd i wjazd wygodny, szeroki, dobrze oznaczony. Stanęliśmy na parkingu, w cieniu i udałam się do toalety. Ku mojemu zaskoczeniu na drzwiach wisiała kartka "Toaleta płatna 1 zł, w kasie". Naprawdę byłam już na bardzo wielu stacjach benzynowych w Polsce i nigdzie nie spotkałam się z taką sytuacją. Czasem tankowałam, czasem coś kupowałam, czasem jadłam, czasem tylko korzystałam z toalety i nigdy nikt nie robił mi z tego powodu problemów. Sprawa dla mnie śmieszna, akurat głównie na stacjach BP zostawiam miesięcznie kilkaset złotych. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy kilkanaście kilometrów dalej na stację Orlenu w Brzesku. Tego BP nie polecam.

Astrum

28.10.2010

BP

Placówka

Dębno, Wola Dębińska 327

Nie zgadzam się (1)
Bliska osoba pojechała...
Bliska osoba pojechała na pobyt sanatoryjny do sanatorium Piast w Iwoniczu Zdroju. Ponieważ jest to osoba starsza musiałam ją odwieźć, pomóc zakwaterować się, załatwić chociaż część formalności i odebrać po skończonym turnusie. Przede wszystkim pierwsza wiadomość wprowadzała w błąd. Na druku otrzymanym z NFZ znajdował się szereg ogólnych informacji, z których między innymi wynikało, że należy być w sanatorium przed godziną 14:00 tego dnia, w którym zaczyna się turnus. Na miejscu okazało się, że właściwe kwaterowanie zaczyna się po 14:00. Ale po kolei. Podjechaliśmy do Iwonicza. Ponieważ miejscowość jest typowo uzdrowiskowa znajduje się w niej bardzo dużo sanatoriów. Przy głównej drodze prowadzącej przez miasteczko niestety nie było żadnego drogowskazu, jak dojechać do Piasta. Po skręceniu z głównej drogi taki drogowskazy już były. Parking przez sanatorium mikroskopijny, zważywszy na fakt, że w jednym dniu odjeżdża spora grupa a inna przyjeżdża i na raz musi się pomieścić dużo samochodów. Udaliśmy się do środka. Na recepcji pracowały dwie sympatyczne panie. Okazało się, że jesteśmy trochę za wcześnie, ale nic złego się nie dzieje. Kuracjuszka została zameldowana, pani powiedziała, że już dzisiaj zaprasza ją na obiad, został przydzielony pokój i udzielona informacja o rozkładzie ośrodka, gdzie należy udać się na wstępną rozmowę do pielęgniarki, kiedy przyjdzie lekarz itp. Pokój był trzy osobowy. Pomimo wielkich opisów na kartce z NFZ odnośnie wyboru pokoju wyboru nie było żadnego, wszystkie pokoje były trzyosobowe z łazienką. Wnętrze dość ciasne, meble stare, ale wszystko bardzo czyste. Pracownicy kwaterują w pokojach osoby w podobnym wieku. Pokój był wyposażony w telewizor (bez pilota) z podstawowymi kanałami i telefon. Ponieważ za pobyt należało wnieść opłatę uzależnioną od standardu pokoju i opłaty klimatycznej zaczęłam się dowiadywać na recepcji w jakiej kwocie powinnam ją uiścić. Pracownica powiedziała mi, że dzisiaj nie jest wstanie podać mi kwoty, ale że naliczą za kilka dni i albo może zapłacić kuracjuszka na miejscu (tego wolałam uniknąć), albo przelewem na ich konto. Faktycznie po kilku dniach podano kuracjuszce kwotę i numer konta, na który przelałam pieniądze za pobyt. W czasie pobytu oprócz zabiegów medycznych organizowano sporo dodatkowych atrakcji, wycieczki, wyjazd na Słowację, wieczorki taneczne. Na stronie www sanatorium są podane dane kontaktowe, przez pierwsze dni nie mogłam dodzwonić się na podany numer, potem jakaś awaria musiała zostać usunięta, bo dzwoniłam bez problemu i pani z recepcji po podaniu numeru pokoju bez problemu łączyła z pokojem. W dniu odbioru po turnusie obsługa poszła na rękę kuracjuszom. Teoretycznie pokoje miały być opuszczone o 10:00, ale uwzględniając konieczność dojazdu z czasem sporej odległości pozwolono osobom czekać w pokojach do 12:00. W ten sposób bez problemu zdążyliśmy przyjechać, a nasza kuracjuszka nie była skazana na siedzenie na korytarzu. Pracownicy do końca życzliwi i uczynni.

Astrum

28.10.2010

Sanatorium Piast

Placówka

Iwonicz-Zdrój, Kulczyńskiego 5

Nie zgadzam się (26)
Ponieważ jechaliśmy od...
Ponieważ jechaliśmy od wczesnych godzin rannych zatrzymaliśmy się na stacji zatankować i chwilę odpocząć. Stacja jest bardzo dobrze oznaczona, z daleka widać, że się do niej zbliżamy. Ponieważ mieści się przy dość ruchliwej drodze na jezdni jest wydzielony pas do skrętu, ułatwiający manewr. Teren stacji jest bardzo duży, bez problemu można zaparkować, posiedzieć, pochodzić koło auta. Zjedliśmy kanapki, napiliśmy się kawy. Chcieliśmy się też udać do toalety. Były z boku budynku, teoretycznie zamykane na kluczyk, który należało pobrać w kasie. Udałam się do budynku, poprosiłam o kluczyk. Toalety były dwie, nieopisane, która męska, która damska. Miały zamek górny i dolny, kluczyk nie pasował do żadnego. Jedne drzwi były uchylone, i nie dało się ich zamknąć, drugie zamknięte. Zawołałam męża i poprosiłam, żeby po prostu popilnował, żeby drzwi się nie otwarły, gdy będę w środku. Następnie podjechaliśmy samochodem pod dystrybutor z LPG. Był wyraźnie zaznaczony, nie musieliśmy zastanawiać się, który to. Pracownicy stacji obserwowali co się dzieje przy dystrybutorach, bo zanim zdążyliśmy zadzwonić już przyszedł pan zatankować. Na stacji było czysto, przestronnie, obsługa uprzejma i życzliwa.

Astrum

28.10.2010

ORLEN

Placówka

Nie zgadzam się (4)
Zatrzymaliśmy się z...
Zatrzymaliśmy się z mężem przy stacji Orlen aby zatankować LPG. Wjazd na stację był bardzo dobrze oznaczony, wyraźnie też był oznaczony dystrybutor z gazem. Mąż podjechał do niego. Wysiadłam i zaczęłam szukać przycisku przywołującego obsługę. Obeszłam dystrybutor w koło i nie znalazłam go nigdzie. Właśnie pomyślałam, że muszę iść do środka prosić o pomoc, gdy zauważyłam, że biegnie w moją stronę młody chłopak. Przywitał się, przeprosił że musiałam czekać (czekałam może dwie minuty) i zapytał ile zatankować. Powiedziałam, że proszę do pełna. Udałam się do środka, do toalety. W budynku znajdowała się część restauracyjna (aktualnie nieczynna) i stacja paliw. Ponieważ drzwi do jednej i drugiej znajdowały się koło siebie przez sekundę zastanawiałam się, które prowadzą do toalety. Na szczęście na drzwiach były nalepione odpowiednie symbole. W toalecie było czysto, był dostępny papier i uchwyt do powieszenia płaszcza. W kranie była ciepła woda. Kiedy wyszłam zauważyłam, że mój mąż już jest przy kasie. Ponieważ chciałam się napić Pepsi podeszłam do chłodni i wyjęłam półlitrową butelkę, którą podałam mężowi. Okazał się, że za paliwo już zapłacił, więc trzeba płacić drugi raz. Mąż zapytał, czy za to można zapłacić kartą. Kasjerka powiedziała, że oczywiście. Wzięła Pepsi do skasowania i zaproponowała nam zamiast tego Coca-Colę litrową, która obecnie jest w promocji i za dwa razy większe opakowanie zapłacimy o kilkadziesiąt groszy mniej (podała dokładną kwotę, ale jej nie pamiętam). Zgodziłam się na Coca-Colę i sięgnęłam do chłodni po nową butelkę. Pracownica skasowała ją, sama zajęła się odłożeniem produktu z którego zrezygnowaliśmy. Wyjazd ze stacji był bardzo dobrze oznaczony. Na terenie stacji było czysto, wszystko dobrze oznaczone. Paliwo trochę tańsze niż na stacji BP, którą mijałam wcześniej na trasie. Polecam.

Astrum

28.10.2010

ORLEN

Placówka

Brzesko, Krakowska 5

Nie zgadzam się (2)
Lepiej już chyba...
Lepiej już chyba być nie może. Weszliśmy z mężem do sklepu rozejrzeć się. Towaru na półkach jest sporo, duży wybór lepszych karm dla zwierząt i kosmetyków do ich pielęgnacji. Towary są pięknie poustawiane na półkach, z czytelnymi cenami, można sobie wszystko dokładnie obejrzeć, przestudiować. Staliśmy z mężem na dziale akwarystycznym. Podszedł do nas młody mężczyzna z obsługi i zapytał w czym może pomóc. Powiedzieliśmy, że szukamy grzałki do akwarium, takiej, która będzie pasowała do filtra z firmy Tetra. Pokazaliśmy mniej więcej, jaki filtr mamy. Pracownik powiedział, że wszystkie grzałki Tetry pasują z ich filtrami, zapytał o pojemność akwarium, podał odpowiedni produkt, zapytany o cenę odnalazł ją szybko na opakowaniu. Następnie poszliśmy oglądać rośliny wodne. Pracownik był w pobliżu i kiedy zdecydowaliśmy się na zakup i poprosiliśmy go o pomoc od razu podszedł, przygotował woreczek. Poproszony przez nas o większą ilość wody, ponieważ rośliny będzie czekał dłuższy transport nalał około litra wody do woreczka i w tym umieścił rośliny. Następnie zapytałam go o możliwość kupienia jakiegoś karmidełka dla rybek. Pokazał mi jeden jedyny rodzaj, jaki był dostępny w sklepie. Nie do końca odpowiadał moim potrzebom, ale zdecydowałam się na zakup. Rozglądaliśmy się jeszcze chwilę. Rybki były w czystych, ładnie urządzonych akwariach. Do kupienia były też dwa szczeniaki, boks w którym się znajdowały był czysty i pachnący, co w przypadku szczeniaczków nie jest łatwe do utrzymania i za co należy się duża pochwała pracownikom. Do kasy stały w kolejce dwie osoby, obsługa odbywała się szybko. Sklep angażuje się w różne akcje na rzecz zwierząt, głównie tych w krakowskim schronisku dla psów. Ceny w sklepie wysokie, ale jeszcze znośne, towar dobrej jakości w dużym wyborze. Obsługa kompetentna.

Astrum

28.10.2010

Zoo Natura

Placówka

Kraków, Aleja Pokoju 67

Nie zgadzam się (1)
Centrum Handlowe M1...
Centrum Handlowe M1 zorganizowało szeroko reklamowaną na bilbordach promocję, dotyczącą loterii z braku okazji. Nie zwróciłam na promocję w ogóle uwagi, ale robiąc zakupy w centrum zauważyłam hostessę rozdającą ulotki. Hostessy takie zauważyłam w kilku miejscach, wszystkie były ubrane tak samo, co jest oczywiście plusem dla organizatorów. Jedna z nich podała mi ulotkę, bez słowa komentarza, czego dotyczy. Obejrzałam ją i zauważyłam, że bierze się udział w losowaniu czegoś tam, jeżeli zrobiło się zakupy w jakimś sklepie w M1 za co najmniej 60 złotych. Podeszłam do hostessy i powiedziałam jej, że zakupy zrobiłam i zapytałam jakich sklepów to dotyczy. Powiedziała, że wszystkich. Upewniłam się, czy reala i Praktikera również, ponieważ te sklepy z reguły są wykluczone z promocji dotyczących zakupów w pasażu. Powiedziała, że wszystkich. Powiedziałam, że w takim razie proszę ją o trzy kupony. Odpowiedziała, że wielokrotność zakupów nie jest premiowana. Odpowiedziałam, że rozumiem, ale zrobiłam zakupy w trzech sklepach. Hostessa powinna nieco bardziej uważać, co mówi, bo jej uwaga nie była odpowiedzią udzieloną w sposób uprzejmy lub neutralny, ale potraktowaniem od razu klienta jako czepiającego się i domagającego się nie wiadomo czego. Podałam jej trzy paragony. Minusem jest brak jakiegoś stoliczka, gdzie można by sobie spokojnie przejrzeć portfel i wyjąć paragony. Hostessa wydała mi trzy jakieś kupony. Oczywiście znowu musiałam się dopytywać co mam teraz z nimi zrobić. Poinformowała mnie, pokazując, co mam kolejno robić na stojącym obok komputerze. Oczywiście w nagrodę dostałam trzy kupony rabatowe do sklepów, w których i tak nie zamierzałam niczego kupować, więc żaden pożytek, ale też i żadna dla mnie strata. Hostessa miła i uprzejma, pomysł dobry.

Astrum

28.10.2010

M1

Placówka

Kraków, Al. Pokoju 67

Nie zgadzam się (1)
Potrzebowałam kupić dobrej...
Potrzebowałam kupić dobrej jakości krem do pielęgnacji stóp. Przechodząc koło Sephory weszłam sprawdzić, czy nie mają czegoś ciekawego. Pierwsze wrażenie było jak najbardziej pozytywne. Sklep był czysty, produkt na półkach równo poukładane, kolorowe, ładnie wyeksponowane, podzielone według asortymentu i z karteczkami z cenami. Wszystko doskonale oświetlone. Ochroniarz w sklepie zachowywał się bardzo dyskretnie, nie miałam poczucia, że mnie obserwuje. Byłam jedną z nielicznych klientek, chwilami nawet jedyną. Zaczęłam szukać interesującego mnie produktu. Kosmetyki były ułożone według marek, co nie było dla mnie wygodne, bo mniej zależało mi na określonej marce, a bardziej na określonego rodzaju produkcie. Obejrzałam najpierw markę własną. Znalazłam krem do stóp na najniższej półce. Stały tam dwie sztuki. Część tubki była zasłonięta przez wyższą półkę, trochę czasu straciłam i musiałam się nagimnastykować, zanim odkryłam, że jedna z nich to tester. Jednak zapach nie odpowiadał mi i udałam się na dalsze poszukiwania. Przejrzałam produkty innych firm, zarówno tańsze jak i droższe. Nie wszystkie produkty miały testery, próbowałam oceniać produkt na przykładzie innego, tej samej marki. Nie uważam tego za komfortowe, bo oglądając kremy po około 50 zł i więcej za pudełko spodziewałabym się większego komfortu, niż kucanie i zaglądanie pod półkę, zgadywanie, jak dany krem może pachnieć i jakie ma mieć właściwości. Byłam w sklepie około 10 - 15 minut, żaden z pracowników nie zaproponował mi pomocy. Pracownice na sklepie były obecne, klientów zbyt wielu nie było. Jedna z pracownic udała się na zakupy do McDonalds i właśnie wracała, wesoło gawędząc z ochroniarzem na temat jedzenia. Zapach jedzenia mieszał się z zapachem kosmetyków, co nie było interesującym połączeniem. W końcu wyszłam ze sklepu, bez zrobienia zakupów.

Astrum

28.10.2010

Sephora

Placówka

Kraków, Al. Pokoju 67

Nie zgadzam się (1)
Udaliśmy się z...
Udaliśmy się z mężem do sklepu w celu obejrzenia i ewentualnego zakupu deski sedesowej. W sklepie jest do wyboru kilkanaście modeli, jednak w porównaniu z konkurencją (Obi i Castoramą) wybór jest niewielki. Modele są wyeksponowane na ścianie, pod nimi znajdują się zapakowane, gotowe do kupienia produkty. Wybraliśmy jeden ze wzorów, drewniany, w jasnym kolorze. Po zmierzeniu wymiarów (ciężko było na sklepie znaleźć miarkę, posiłkowaliśmy się w końcu centymetrem przeznaczonym do sprzedaży) uznaliśmy, że chyba będzie pasowała, ale nie jesteśmy tego pewni. Zaczęliśmy dowiadywać się u pracowników, jak wygląda procedura zwrotu i kiedy jest on możliwy. Pierwszy zapytany pracownik stwierdził, że nie ma żadnego problemu, możemy do 14 dni oddać towar nowy, nieużywany. Może być odfoliowany, ponieważ logicznym jest, że musimy go przymierzyć. Postanowiliśmy się upewnić u innego pracownika. Ten z kolei powiedział, że nie wie, mamy się dowiadywać na dziale sanitarnym, ale u niego na dziale (żarówki) przedmiot nie może być rozpakowany. Udaliśmy się na dział sanitarny. Z trudem udało nam się znalezienie pracownika. Powiedział, że oczywiście możemy zwrócić, nieużywany, ale nie wie, jak jest z odfoliowaniem. Zabraliśmy deskę i poszliśmy do kasy. Czynne były 4 kasy. Przy żadnej z nich nie było klientów, kasjerki zabawiały się rozmową. Zapytaliśmy kasjerkę o możliwość wymiany lub zwrotu. Potwierdziła, że do 14 dni można oddać, ale tylko produkt zafoliowany. Obsługa na kasie odbyła się sprawnie. Po zakupie poszliśmy do Punktu Obsługi Klienta. W końcu tam pracuje osoba, która będzie ewentualnie przyjmowała od nas zwrot, więc powinna być zorientowana. W Punkcie pracowały dwie osoby, obie rozmawiały przez telefon. Jedna z nich skończyła rozmowę i zwróciła się do nas. Zadaliśmy pytanie odnośnie zwrotów. Najpierw padła formułka, że do 14 dni, towar nieużywany. Zaczęliśmy precyzować sformułowanie "towar nieużywany" - czy odfoliowany, przymierzony jest jeszcze nieużywany czy nie. Najpierw usłyszeliśmy "To przez folię nie możecie przymierzyć? Wszyscy tak robią", potem zostaliśmy zapewnieni, że przyjmą zwrot produktu nieużywanego, odfoliowanego. Za możliwość zwrotu - piątka, za skromy wybór - jedynka, za ceny - trójka, za brak jasnych informacji - jedynka.

Astrum

28.10.2010

Praktiker

Placówka

Kraków, Al. Pokoju 67

Nie zgadzam się (0)
Przechodząc koło Yves...
Przechodząc koło Yves Rochera w centrum M1 postanowiłam zajrzeć i kupić sobie jeden z używanych przeze mnie kremów. Przed sklepem stał potykacz z ofertą promocyjną, na wystawie też były widoczne oferty promocyjne. W sklepie było jasno i czysto. Towary były poukładane na półkach, półki czyste. Przy kremach stały osobne słoiczki z testerami, chociaż nie do każdego testera był dostępny patyczek. Produktów w większości przypadków były wystawione niewielkie ilości, dwie, trzy sztuki. Zabrałam swoje kremy, obejrzałam kilka innych i zaczęłam oglądać inne produkty. W sklepie były dwie pracownice, jedna obsługiwała na kasie. Druga podeszła zapytać, czy pomóc w czymś. Podziękowałam jej i oglądałam produkty dalej. Zainteresowała mnie oferta kosmetyków przeciw wypadaniu włosów. Postanowiłam kupić szampon i zauważyłam, że obok jest jakaś odżywka w kartonowym pudełku. Zainteresowała mnie i chciałam się o niej dowiedzieć coś więcej. Z produktem udałam się na poszukiwania pracownicy, która w międzyczasie gdzieś zniknęła. Kiedy się pojawiła znowu na sklepie poprosiłam ją o jakieś informacje na temat tego produktu. Dowiedziałam się, że jest to miesięczna kuracja przeciwko wypadaniu włosów, że stosuje się ją codziennie, wewnątrz są ampułki z aplikatorami, należy wmasować porcję w skórę głowy a potem zmyć. Że można, jeżeli chcę myć włosy szamponem przeciw wypadaniu włosów. To, jak długo będę trzymać preparat na włosach zależy ode mnie, ale należy go potem zmyć. Postanowiłam wypróbować. Z kilkoma produktami udałam się do kasy. Była obsługiwana jedna osoba, więc ustawiłam się w kolejce. Kobieta, z którą rozmawiałam podeszła i otwarła nową kasę. Skasowała szybko, zaproponowała mi zakup dodatkowego mleczka do ciała, nabiła pieczątki na kartę stałego klienta, zapytała, czy wybieram teraz produkty czy zbieram dalej. Powiedziałam, że zbieram dalej. W domu zaczęłam studiować instrukcję do miesięcznej kuracji przeciw wypadaniu. Wewnątrz był tekst w różnych językach, ale nie po polsku. Po polsku była tylko malutka karteczka nalepiona z tyłu pudełka. Preparat owszem, jest miesięczną kuracją, ale stosuje się go co drugi dzień, a nie codziennie, jak mówiła pracownica, nakłada się go po umyciu włosów szamponem przeciwłupieżowym, a nie przed. Moim zdaniem jest bardzo duża różnica pomiędzy tym, co powiedziała pracownica, a co napisano na pudełku. Czyli pracownica kompletnie nie wie, co sprzedaje w sklepie i nawet nie chce jej się przeczytać, co napisano dla klientów, nie mówiąc o bardziej skomplikowanych informacjach w rodzaju składu. Kosmetyki Ives Rocher nie są najtańszymi kosmetykami i od osób je sprzedających spodziewałabym się większej wiedzy. Mam również zastrzeżenia co do tłumaczenia nazw. Kupiłam dwa kremy pod prysznic, z francuską nazwą creme, przetłumaczoną na polski jako żel. Ale między żelem a kremem pod prysznic jest duża różnica. Kosmetyki są super, ale pracownicy kiepscy, więc ocena całości niestety niewysoka.

Astrum

25.10.2010

Yves Rocher

Placówka

Kraków, Aleja Pokoju 67

Nie zgadzam się (6)
Ponieważ będę zmieniała...
Ponieważ będę zmieniała operatora sieci komórkowej udałam się do salonu Ery w sprawie zdjęcia blokady z telefonu, który dwa lata temu został w Erze kupiony. W salonie były czynne trzy stanowiska obsługi, wszystkie zajęte. Sklep robi w ogóle wrażenie bardzo ciasnego i nieprzyjemnego, wzdłuż pomieszczenia są ustawione stanowiska obsługi, między nimi a ścianą jest niezbyt szerokie przejście dla klienta, jeżeli osoba jest obsługiwana a druga chce przejść już trzeba się przeciskać, co nie sprzyja poczuciu komfortu. Sklep jest utrzymany w firmowych barwach Ery, z szarymi płytkami na podłodze i ciemnymi biurkami, co w połączeniu z ciasnotą pomieszczenia robi ponure i nieprzyjemne wrażenie. W pomieszczeniu był mały kącik do zabawy dla dzieci, ale nie było żadnych miejsc siedzących, gdzie można by poczekać w kolejce. Ponieważ jedna z pań właśnie skończyła obsługiwać podeszłam zapytać, czy w ogóle jest możliwość zdjęcia u nich SIM locka. Dowiedziałam się że tak, ale muszę przynieść fakturę za telefon, aby było wiadomo, że kupiłam go w Erze i zapłacić złotówkę. I muszę poczekać w kolejce do koleżanki, bo ona już kończy pracę. Stanęłam więc przy drzwiach i czekałam cierpliwie na swoją kolejkę. Kiedy inna z pracownic skończyła obsługiwać klientów podeszłam do niej. Pani poprosiła o dokument z numerem IMEI telefonu, następnie usunęła blokadę. Ponieważ telefon kupiłam ponad dwa lata temu nie wymagano ode mnie żadnej opłaty. Obsługa szybka, sprawna i uprzejma.

Astrum

21.10.2010

T-Mobile

Placówka

Ruda Śląska, 1 Maja 310

Nie zgadzam się (2)
Tak właśnie powinno...
Tak właśnie powinno być w każdym sklepie. Udałam się do Almy po niezbędne drobiazgi spożywcze, których nie zdążyłam kupić w sobotę, a które były mi niezbędne. Przed wejściem do sklepu czysto, podłoga przed wejściem czyściutka. W budynku znajduje się sklep i kilka małych punktów sprzedających - telefonia komórkowa, kwiaty, kiosk. Weszłam na salę. Nie brałam dużego koszyka. Za bramkami zamierzałam wziąć mały koszyk, niestety nie było ich. Zauważyłam, że stoją przed kasami pozostawione przez klientów. Nie znalazłam jednak ani jednego wolnego wózka na małe koszyki, chociaż widziałam, że inni klienci je mają. Pomimo popołudniowej niedzielnej pory w sklepie było wielu klientów. Udałam się na stoisko z warzywami i owocami. Do pracownika na stoisku, który sprzedawał na wagę niektóre produkty była kolejka. Ponieważ ja chciałam kupić zwykłe warzywa nałożyłam je sobie samodzielnie do woreczków. Nad stoiskiem wisiały kartki z cenami za kilogram lub za paczkę, dotyczące poszczególnych produktów. Na stoisku była jedna samoobsługowa waga, do której w kolejce stało około 10 klientów. Na szczęście po chwili przyszła pracownice i uruchomiła drugą wagę, o czym poinformowała wszystkich głośno i wyraźnie "Proszę Państwa, druga waga już jest czynna". Kolejka przyspieszyła i rozładowała się. Pracownica dołożyła nowe produkty. Trzeba zaznaczyć, że warzywa i owoce były świeże, nie zgniłe i podobnych cenach jak w innych sklepach. Następnie chciałam kupić trochę wędliny, więc stanęłam w kolejce do stoiska. To stoisko jest słabym punktem sklepu, zawsze jest do niego kolejka. Tym razem też była, na szczęście niewielka, 3 - 4 osoby. Obsługiwały 3 osoby, bardzo cierpliwe, podające po kawałeczku różnych rodzajów wędlin. Wybór wędlin był oszałamiający. W sklepie pojawiło się bardzo wysp na środku głównej alei i trochę ciężko jest się poruszać, jeżeli w jednej części sklepu znajdzie się więcej klientów. Udałam się do kas. Pomimo niedzieli czynne były prawie wszystkie, dzięki czemu kolejki były minimalne, po 1, 2 osoby do kasy. Kasjerka przywitała się spokojnie, naturalnie, nie mechanicznie. Skasowała moje towary, dała mi reklamówki na zakupy, w ilości dopasowanej do wielkości moich zakupów.

Astrum

19.10.2010

Alma Market

Placówka

Kraków, ul. Pilotów 6

Nie zgadzam się (3)
Ponieważ miałam sprawę...
Ponieważ miałam sprawę do załatwienia w centrum handlowym Tesco przechodziłam przez pasaż. W tym sklepie stoisko z kurczakami z rożna, frytkami, cukiernia, lody, napoje w kubkach i tego rodzaju jedzenie są umieszczone w pasażu, chociaż jest to część sklepu Tesco. Kiedy tam się znalazłam była godzina popołudniowa, nic nie jadłam od rana i poczułam się bardzo głodna, gdy zapachniało mi jedzeniem. Po załatwieniu swoich spraw spotkałam się z mężem i postanowiliśmy coś na szybko zjeść. Wzdłuż ściany stały stoisko z ciepłymi potrawami, głównie kurczaki, kiełbaski, kotlety i frytki, potem lody i ciastka. Całość wyglądała na czystą, zadbaną i zachęcała do skorzystania. Przed stoiskami stało kilka stolików i krzesełek. Stanęliśmy w kolejce, w której czekało na obsługę kilka osób. Obsługiwali sprzedawca i sprzedawczyni. Sprzedawca był spokojny i uprzejmy, kobieta była bardzo nieprzyjemna, warczała na klientów, krzyczała, zachęta do zakupów w jej wykonaniu brzmiała "Czego?". Przy bliższym przyjrzeniu się potrawy wyglądały na zrobione dość dawno temu, suche i spieczone. Jedna z kobiet stojących przede mną w kolejce musiała być znajomą sprzedawczyni, bo bardzo serdecznie się przywitały. Kobieta z kolejki kupowała frytki i dostała ich ogromną porcję. Naiwnie pomyśleliśmy z mężem, że widać takie porcje tu są. Niestety naiwnie, bo nasze frytki było o połowę mniejsze. Widocznie dla znajomych są porcje ekstra, a potem zwykłym śmiertelnikom trzeba zmieszać..... Sprzedawczyni podała nam frytki i udko z kurczaka, miała trochę problemu ze zrozumieniem, że życzymy sobie to na dwóch różnych talerzach. Zamiast talerzyków jedzenie dostaliśmy na tekturowych tackach z plastikowymi widelczykami. Sprzedająca nie zaproponowała niczego do picia. Warknęła kwotę do zapłaty, a ponieważ do wydania miała dwa lub trzy grosze więc już nie pofatygowała się z wydaniem. Nawet nie rzuciła oklepanego, że będzie winna grosik. Paragonu też nam nie wydała. Udaliśmy się na poszukiwanie miejsca. Na szczęście wolny był jeden stolik i przy nim siedliśmy. Stoliki były brudne, nieprzecierane po poprzednich klientach. Frytki były strasznie tłuste a kurczak spieczony i wysuszony. Właściwie jedyna zaleta jedzenia to taka, że nie było drogie (frytki 1,99, kurczak chyba 3,49). Kiedy zjedliśmy ciężko było znaleźć kosz, do którego można by wyrzucić tacki i sztućce. Był jeden, dość oddalony. W końcu wrzuciliśmy tacki do kosza kobiecie z serwisu sprzątającego. Nie polecam jedzenia tutaj, niesmacznie, ciasno, brudno i obsługa gburowata.

Astrum

19.10.2010

Tesco

Placówka

Kraków, Wielicka 259

Nie zgadzam się (1)
Chciałam się odnieść...
Chciałam się odnieść do jednego konkretnego elementu w sklepie Auchan, który niestety jest moim zdaniem bardzo irytujący. Chodzi o produkty z innych sklepów wnoszone przez klientów na sale sprzedaży. Problem pojawia się właściwie podczas każdych zakupów. Zawsze najpierw robię zakupy w sklepach w galerii a dopiero później wchodzę na salę hipermarketu. Robię tak głównie dlatego, że trudno jest wejść z wózkiem z towarami do małego sklepiku (zresztą na większości są umieszczone napisy, żeby nie wchodzić z wózkami), podczas gdy łatwo jest zostawić buty czy ubranie w Punkcie Obsługi Klienta, przechowani bagażu albo szafce depozytowej i wejść na salę. Wszędzie, tylko nie w Auchanie. Ponieważ w jednym ze sklepów kupiłam buty podeszłam do Punktu, żeby je zostawić. Pracownice (3) stojące koło siebie i zajęte rozmową ze śmiertelnym oburzeniem powiedziały, że u nich się nie zostawia i że mam iść do ochroniarza, on mi zafoliuje. Że się nie zostawia, mogę jeszcze zrozumieć, ale nie wiem dlaczego zostałam potraktowana, jakbym z nie wiem jak nieprzyzwoitą propozycją się do pań zwróciła. Podeszłam do ochroniarza. Ochroniarz wziął ode mnie reklamówkę z butami, włożył do worka i zafoliował. Włożyłam to cudo do koszyka i pojechałam na zakupy. Pakunek był dla mnie bardzo niewygodny, reklamówkę mogłam trzymać w ręce, teraz nie miałam już uszy do trzymania, musiałam go wozić w koszyku, nie spuszczać z oka, żeby mi nie wyciągnął ktoś. Zakupy stały się mało komfortowe, szybko je zakończyłam. Dla mnie lepiej, kupiłam to co niezbędne, dla sklepu nie koniecznie, pewnie bym wydała znacznie więcej. Dla mnie system pakowania w worki jest beznadziejny. Jeszcze gorzej mają klienci, którzy robią zakupy z małym koszyczkiem.

Astrum

14.10.2010

Auchan

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (5)
Przeglądając wczoraj strony...
Przeglądając wczoraj strony w internecie trafiłam przez przypadek na stronę firmy webowiec.pl, występującą też pod adresem www-job.pl (w czasie przeglądania zakładek na stronie przerzucało mnie to na jedną to na drugą domenę). Na stronę trafiłam poprzez płatne ogłoszenie na jakiejś innej stronie. Firma webowiec.pl poszukiwała pracowników. Zdziwiło mnie to, bo chyba nigdy nie wiedziałam, żeby jakaś firma szukała pracowników przez wykupowanie na przykład Ad sense. Zajrzałam. Strona prosta, utrzymana w granatowej tonacji, stara się robić wrażenie strony poważnej firmy. Nawigacja na stronie jest bardzo łatwa. Według informacji na stronie praca miałby polegać na pisaniu tekstów na strony www. Wynagrodzenie do 20 złotych za tekściki po 100 słów. Sam wybierasz co chcesz pisać. Możesz zarobić miesięcznie nawet kilka tysięcy. Po prostu bajka. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe, czyli ...... jakiś kit. Zaczęłam zastanawiać się, na czym polega tutaj ten kit. Ponieważ stawki za pisanie na przykład precli są około 10 razy niższe niż oferowane na tej stronie, a webowiec nie szukał ekspertów do pisania artykułów tylko każdego, kto umie pisać po polsku, więc od razu uznałam, że tu nie chodzi o szukanie ludzi do pracy, tylko o coś innego. Na stronie opisane są w ograniczonym stopniu zasady współpracy. Należy napisać na próbę tekst na jeden z zadanych tematów, wysłać, do 24 ci go sprawdzą i jak będzie pasował to możesz zacząć współpracę. Na stronie nie ma podanego żadnego telefonu kontaktowego, tylko trzy adresy e-mail i adres stacjonarny w Warszawie. Nie ma żadnej informacji, w jaki sposób firma zamierza się rozliczać ze mną z tych gigantycznych kwot, które sobie będę mogła dorobić, na przykład umowa zlecenie, o dzieło. Widzę, że jedynym sposobem, żeby się czegoś dowiedzieć, jest napisanie tego magicznego tekstu testowego. Żebym nie musiała się za bardzo wysilać podanych jest kilkanaście tematów do wyboru i przykładowy tekst. Napisałam krótki artykulik (według informacji na stronie wart 30 złotych!), wkleiłam do formularza, za pomocą którego miałam go wysłać i wysłałam. Wyświetliła się strona, z informacją że teraz jestem na drugim kroku weryfikacji. Wysłanie tekstu to był krok pierwszy, teraz jest drugi, który polega na wysłaniu SMSa o określonej treści na podany numer. Rzekomo w celu wyeliminowania spamerów i potwierdzeniu moich danych. I na ten numer ma się później ze mną kontaktować przedstawiciel firmy. Trochę trwało, zanim znalazłam na stronce informację, że SMS kosztuje 9 zł netto. Oczywiście bez wymaganej prawem polskim podanej kwoty brutto, bez formułki polegającej na wymienieniu różnych operatorów. Zamknęłam stronę, już wiem na czym zarabia firma. Chociaż jej potencjalni współpracownicy raczej zleceń nie zobaczą.

Astrum

13.10.2010

webowiec.pl

Kontakt online

Nie zgadzam się (6)
Około dwa miesiące...
Około dwa miesiące temu odwiedzając hipermarket Auchan w Krakowie dałam się kasjerce przekonać do założenia karty Skarbonka, na której miało się zbierać pieniądze za zakup określonych produktów. Na moje konto przy karcie miało wpływać do 30% zakupionych produktów. Niestety nie znalazłam nigdzie na sali sprzedaży produktów z większym zwrotem niż 5%, promocji podlega zresztą niezbyt wiele produktów. W każdym razie za każdym razem, kiedy kupowałam coś w sklepie okazywałam kartę. Podczas wyrabiania karty zastrzegłam sobie, że nie wyrażam zgody na otrzymywanie wiadomości reklamowych i przetwarzanie danych w celach marketingowych. I niestety dzisiaj dostałam SMS o treści "Przypominamy, płać wszędzie za zakupy kartą Skarbonka Mastercard i odbierz nagrodę. Odtwarzacze mp3, pendrive, parasole, kubki czekają w Punkcie Karty Auchan". Żeby było ciekawiej, nie wyrabiałam w ogóle karty płatniczej Mastercard, tylko kartę do zbierania z programu Skarbonka. Bardzo jestem niezadowolona, że firma nie szanuje mojej decyzji odnośnie nie otrzymywania reklam i zawraca mi głowę korzystaniem z usług, których nawet nie posiadam i nie chcę posiadać. Naprawdę, po Auchanie spodziewałam się więcej klasy.

Astrum

12.10.2010

Auchan

Placówka

Nie zgadzam się (5)
Wracając do Krakowa...
Wracając do Krakowa musiałam zatankować gaz. Ponieważ nie znam miasta pilnie wypatrywałam stacji. Stacja Lotosu jest dobrze oznaczona, już 2,5 albo 3 km wcześniej były znaki oznaczające zbliżanie się do stacji. Sama stacja robi niezbyt przyjemne wrażenie. Budynki, dystrybutory były ciasno ustawione koło siebie i całość robiła wrażenie malutkiej przestrzeni na której ciężko się zmieścić i coś znaleźć. Koło stacji stała jeszcze myjnia, firmy związane z naprawą samochodów, należące do tej samej firmy co stacja paliw. Między sobą miały łączone promocje, w rodzaju - jakaś usługa przy samochodzie - kilka litrów paliwa na stacji gratis. Fragment jezdni na terenie stacji był w remoncie.Całość była czysta (nie było widocznych śmieci), ale utrzymana w kolorystyce szarej i robiła ponure wrażenie. Zaraz za wjazdem znajdował się dystrybutor LPG. Nie zdążyłam nawet zadzwonić po pracownika a już przyszła młoda dziewczyna. Przywitała się z uśmiechem, poczekała aż wygodnie ustawię samochód i zaczęła tankować. Oczywiście zapytała ile litrów ma nalać. Po zatankowaniu udałam się do budynku zapłacić. Wewnątrz były dwie kasy, z czego czynna była jedna. Wnętrze budynku było dość mroczne, powierzchnia sprzedażowa była niewielka. Na stacji można było kupić trochę produktów spożywczych, środków przeciwbólowych i całkiem sporo produktów związanych z samochodem (oleje, płyny), o wiele więcej niż na innych stacjach - porównuję głównie z BP, bo tam najczęściej tankuję. Kasjer obsługiwał bez pośpiechu. Przywitał mnie, zapytał czy życzę sobie fakturę czy paragon, zapytał czy mam kartę Navigator. Podałam mu kartę, skasował, zapłaciłam. Ze stacji miałam problem wyjechać, ponieważ częściowo drogi były w remoncie a częściowo drogi zastawiły dwa większe pojazdy (autobus i ciężarówka), które tankowały. Niestety nie było przewidzianego żadnego alternatywnego wyjazdu, co stwierdziłam po objechaniu budynków technicznych i musiałam poczekać jak ciężarówka opuści stację. Obsługa była bardzo uprzejma. Cena paliwa dość wysoka, wyższa nawet niż kupuję przeważnie na BP (które ma opinię drogiego).

Astrum

12.10.2010

LOTOS

Placówka

Krosno, Podkarpacka 38

Nie zgadzam się (2)
Udałam się do...
Udałam się do drogerii Yves Rocher w celu zakupu kremu do twarzy. Z zewnątrz sklep wygląda ślicznie. Jasny, przestronny, czyściutki. Na wystawie była ekspozycja promocyjnych środków do pielęgnacji włosów (szampony i odżywki), ładnie zaaranżowana, oświetlona, z cenami i nazwami produktów. Weszłam do sklepu. W środku znajdowały się co najmniej trzy pracownice i dwie klientki. Na środku stała wyspa z kosmetykami kolorowymi, pod ścianami stały regały z produktami, pomiędzy wyspą i regałami było bardzo dużo pustej przestrzeni. Zaczęłam rozglądać się, w poszukiwaniu mojego kremu. Zajęło mi t bardzo dużo czasu, bo krem był wystawiony w ilości kilku pudełeczek, dość schowany i mało eksponowany. Nikt z pracowników nie przyszedł zaproponować mi pomocy. Zauważyłam jeszcze jeden krem, który mnie zainteresował. Obok stał podobny, w tubkach, wraz z testerem. Trudno jest testować krem do twarzy w sklepie, kiedy ma się na sobie makijaż. Pomyślałam, że najwyżej kupię ten krem i wypróbuję w domu, najwyżej będę wiedziała, żeby więcej go nie kupować. Miałam przy sobie kartkę upoważniającą do 35 % rabatu na niektóre kosmetyki, ale nie byłam pewna, czy to dotyczy wszystkich sklepów, czy tylko tego, w którym ją otrzymałam. Podeszłam do kasy (przy której stała jedna klientka i trzy pracownice) i zapytałam. Pracownica powiedziała, że rabat obowiązuje u nich też. Podeszłam z więc do półki i wzięłam swój krem i ten drugi do spróbowania. Ponieważ chciałam jeszcze kupić jakiś balsam do ciała, zaczęłam się rozglądać za takimi produktami. Miałam z spory problem, ponieważ napisy na kosmetykach są po francusku (nie znam), a jedyny opis po polsku znajduje się na malutkiej karteczce z tyłu, malutkimi literkami. Ponieważ nikt się mną nie zainteresował a sama nie umiałam szybko nic znaleźć zrezygnowałam z zakupów i podeszłam do kasy. Przy kasie stały dwie ekspedientki, a trzecia podpierała drzwi prowadzące na zaplecze. Podałam produkty, kartę rabatową i kartę stałego klienta. Sprzedawczyni zaproponowała mi stojące przy kasie produkty do włosów. Zrobiła to bez entuzjazmu, tak jakoś bez zainteresowania, tak, żeby tylko zaproponować. Ponieważ szampon nie był mi potrzebny podziękowałam. Dostałam też ulotkę z próbką kremu. Ulotka dotyczy silnego eliksiru przeciwzmarszczkowego. Według napisanych informacji produkt będzie po 11 października w promocyjnej cenie 69 zł (zamiast 99 zł). Z drugiej strony ulotki zamieszczono zdjęcia produktów do codziennej pielęgnacji, z promocyjnymi cenami. Dowiedziałam się również, że oferty nie łączą się ze sobą. Z ulotki nie wynika, jakie oferty. Czy nie mogę zakupić różnych produktów w promocyjnej cenie? Czy tylko jeden z nich? Coś w ulotce jest nieprzemyślane i niedopracowane. A co do Yves Rochera, to o wiele bardziej polecam korzystanie z oferty wysyłkowej, opisy są o wiele bardziej przejrzyste, zrozumiałe a konsultanci dostępni na telefon są o wiele bardziej zainteresowani klientem.

Astrum

12.10.2010

Yves Rocher

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (1)