Byłem dziś ponownie klientem Żabki przy ul. Słowiańskiej 55B w Poznaniu. Piszę „ponownie”, bo tydzień temu również miałem okazję odwiedzić ten sklep – wtedy wystawiłem mu negatywną opinię, bo takie były moje odczucia. Dziś wszedłem z ciekawości, licząc po cichu, że może ostatnia wizyta to był po prostu gorszy dzień. Niestety – było dokładnie tak samo.
Tym razem w sklepie była nowa kasjerka, która nawet nie raczyła odpowiedzieć mi i mojej partnerce na „dzień dobry”. Nie wynikało to z niedosłyszenia – to była zwyczajna niechęć. Już od początku było widać znudzenie i brak zaangażowania w wykonywaną pracę. Co warto zaznaczyć – kasjerka miała wyraźną wadę wymowy, która dodatkowo utrudniała komunikację z klientem.
Zamiast zająć się obsługą, była pochłonięta wkładaniem worków z lodami do zamrażarki. W tym czasie podszedłem po napój – magazyn, tak jak poprzednio, znów był otwarty. Najgorsze jednak przyszło chwilę później – po wyjściu ze sklepu okazało się, że napój, który kupiłem, był przeterminowany o ponad miesiąc. Nie zwróciłem uwagi na datę, bo zakładam, że takimi rzeczami powinien zajmować się sklep.
Podszedłem do lady, do której po chwili podeszła kasjerka. Zapytałem o hot doga – usłyszałem, że wszystkie parówki są zimne i została jej tylko jedna kiełbaska do dużego hot doga. Zdecydowałem się mimo wszystko, chociaż widok wysuszonych, wczorajszych parówek zdecydowanie nie zachęcał. W międzyczasie po raz kolejny zapytała mnie o aplikację Żabki – odpowiedziałem, że już była. Zamilkła, po czym tylko zapytała, jakie chcę sosy. Kilku nie było, a ten, na który się zdecydowałem, został nalany bardzo skromnie.
Moja partnerka w międzyczasie podeszła do zamrażarki, na co usłyszała od kasjerki, że ma „nie ruszać worków”, bo trwa przeliczanie lodów. Brzmiało to nieprofesjonalnie i nieprzyjemnie.
Podsumowując – sklep prowadzony w sposób niechlujny, zaniedbany i zniechęcający. Po dzisiejszej wizycie wiem na pewno: więcej się tam nie wybiorę.
marcelmarszalik02@gmail.com
ul. Opolska 29, Dębiec, Poznań
Dzisiaj w pośpiechu zaszedłem do Żabki przy ul. Opolskiej 29 na Dębcu. Już od wejścia miałem ochotę się wycofać, jednak byłem spragniony, więc postanowiłem zostać.
Zaraz przy wejściu – zamrażarka. Sklep jest ciasny, mały, a układ mebli i półek sprawia wrażenie chaosu. Na zmianie były dwie pracownice, głównie zajęte rozmową między sobą, choć odpowiedziały mi „dzień dobry”.
Przeszedłem dalej, z trudem mijając się z lodówką i szafką – przejście bardzo wąskie i niewygodne. Już na pierwszy rzut oka widać było braki w asortymencie. Na przeciwko bloku kasowego znajdowały się kasty po piwie – jedne pełne, inne puste – co wyglądało niechlujnie i zdecydowanie nie zachęcało do zakupów.
Magazyn otwarty – zawsze zwracam na to uwagę w Żabkach i tutaj niestety również rzucało się to w oczy.
Podczas kasowania jedna z pracownic zaczęła skarżyć się drugiej na wczorajszy duży ruch w sklepie, przez co musiała zostać dłużej i nie zdążyła wykonać wszystkich swoich obowiązków. Cała sytuacja była dla mnie dość niezręczna.
Opuszczając sklep, poczułem lekkie zażenowanie. Od razu przyszło mi do głowy, że kobieta z wózkiem miałaby ogromny problem, żeby się tam swobodnie poruszać. Ja sam jestem szczupły, a mimo to trudno było się przemieszczać. Produkty w lodówkach porozrzucane, jedno na drugim – wszystko sprawiało wrażenie bałaganu i braku organizacji.
marcelmarszalik@gmail.com
Dziś odwiedziłem restaurację McDonald’s przy ul. Stanisława Matyi 2, na pierwszym piętrze w Avenida Poznań. Skorzystałem z oferty śniadaniowej, zamawiając jedzenie przy kiosku. Automat działał bez zarzutu, nic się nie zawieszało. Cena — jak na McDonald’s — była w porządku i adekwatna do tego, co dostałem. Tosty były ciepłe, napój bez lodu, zgodnie z moim życzeniem.
Czas oczekiwania mógłby być krótszy, szczególnie że wiele osób wybiera McDonald’s właśnie ze względu na szybkość obsługi — a tym bardziej w tej lokalizacji, gdzie zaraz obok znajduje się wejście na perony PKP.
Atmosfera w kuchni wydawała się pozytywna, personel sprawiał wrażenie zgranego i dobrze się dogadywał, co samo w sobie było miłe do zaobserwowania. Niestety, mam wrażenie, że rozmowy między pracownikami nieco wydłużały czas przygotowywania zamówień, co w mojej ocenie działa na minus.
Jeszcze zanim złożyłem zamówienie, podszedłem zapytać jedną z pracownic o możliwość zamówienia nuggetsów o poranku. Zostałem uprzejmie poinformowany, że niestety nie ma takiej opcji — bez żadnych zastrzeżeń, miła i rzeczowa obsługa.
Cała wizyta przebiegła spokojnie. Nie mam większych zarzutów, ale do pełnej satysfakcji jeszcze trochę zabrakło.
W dniu dzisiejszym byłem klientem sklepu Żabka przy ul. Słowiańskiej 55B, 61-664 Poznań. Odwiedziłem sklep rano, ponieważ byłem głodny i zależało mi na zakupie panini. Niestety, nie udało mi się go kupić, ponieważ półki były puste, a pozostały towar był chaotycznie rozłożony i wyglądał bardzo nieestetycznie.
Mimo to zdecydowałem się na inny produkt z oferty, który — według informacji w sklepie — powinien być darmowo podgrzewany. Niestety, otrzymałem go zimnego. Zmuszony byłem wrócić i ponownie prosić o podgrzanie. Tym razem jako tako się udało, choć piec w sklepie ewidentnie nie był używany — z jakiego powodu, nie wiem. Mój produkt pomimo tego, że nadawał się do pieca, został "podgrzany" w opiekaczu.
Podczas zakupów zauważyłem również sytuację, która wywarła na mnie bardzo negatywne wrażenie. Jeden z pracowników, który sprawiał wrażenie kierownika, nie tylko zajmował się wykładaniem alkoholu, ale również — moim zdaniem — w dość nieprofesjonalny sposób „zarządzał” jedyną obecnie pracującą kasjerką. Słyszałem podniesiony głos, pretensje i nieprzyjemny ton. Kasjerka w tym czasie musiała jednocześnie obsługiwać klientów, podgrzewać produkty, wykładać towar i obsługiwać kasę. Było widać, że ledwo nadąża, a mimo to starała się być uprzejma — czego nie można powiedzieć o wspomnianym mężczyźnie, który nawet nie przywitał klientów.
Cała sytuacja — bałagan w sklepie, zimny produkt, brak kultury wobec klienta oraz atmosfera napięcia między pracownikami — sprawiła, że wyszedłem z Żabki rozczarowany i szczerze oburzony. Nie wiem, czy był to po prostu zły dzień, ale to, co zastałem, absolutnie nie powinno mieć miejsca.
W zeszłym tygodniu miałem okazję odwiedzić sklep Decathlon przy ul. Serbskiej 7, 61-696 Poznań.
Ogromna hala z jeszcze większym wyborem – naprawdę zrobiło to na mnie wrażenie.
Asortyment bardzo szeroki, szczególnie w dziale z obuwiem. Duży plus za strefę testową dla rowerów, hulajnóg i deskorolek – świetny pomysł! Dzięki temu nie kupujesz kota w worku, tylko możesz sprawdzić sprzęt przed zakupem.
Wszystko w sklepie było dobrze oznaczone, przejrzyste i logicznie poukładane. Zwróciłem uwagę na sytuację, w której jeden z klientów poprosił pracownika o złożenie roweru – ten bez problemu i z uśmiechem zabrał się do pracy.
Dało się wyczuć dobrą atmosferę i pozytywną energię od całej ekipy.
Faktycznie – większość pracowników skupiona była na jednej stronie sklepu, co trochę rzucało się w oczy, ale po podejściu do jednego z panów zostałem bardzo miło przyjęty. Facet był konkretny, kompetentny, widać było, że zna się na rzeczy i wie, jak rozmawiać z klientem.
Przy kasach samoobsługowych również bardzo pozytywne zaskoczenie – sympatyczna pani podeszła, pomogła mi przejść przez cały proces i pożegnała z uśmiechem, zapraszając do ponownej wizyty.
W sklepie panował porządek, każdy pracownik, którego widziałem, czymś się zajmował – wieszakował ubrania, ogarniał swoją strefę, nic nie było zostawione samo sobie.
Skupiłem się głównie na butach, bo z takim zamysłem przyszedłem – i ten dział był świetnie uporządkowany: rozmiarowo, przejrzyście, wszystko łatwe do ogarnięcia.
Mimo że mam do tego sklepu spory kawałek, zdecydowanie będę tu wracał. Takie podejście do klienta robi ogromną różnicę.
Ostatnio miałem okazję zrobić zakupy w sklepie sieci Biedronka przy ul. Aleksandra Puszkina 16, 62-030 Luboń.
Na wejściu przywitał mnie dział owoców i warzyw. Truskawki, które przyciągnęły moją uwagę, z wierzchu wyglądały naprawdę dobrze, ale po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że większość opakowań od spodu zawierała już spleśniałe owoce. Ostatecznie wziąłem tylko warzywa, bo ich jakość była zdecydowanie lepsza. Większe ubytki i problem dotyczyły głównie owoców – dlaczego, nie wiadomo.
Przeszedłem dalej wzdłuż lodówek – było w porządku. Produkty ułożone tematycznie, przejrzyście. Rząd szafek naprzeciwko lodówek razem tworzyły przejście, co było okej.
Na dziale mięsnym spotkałem się z bardzo miłą obsługą – uśmiechnięte i pomocne Panie, bez zarzutu. Poszedłem dalej, bo robiłem zakupy na cały tydzień, więc obszedłem cały sklep dokładnie.
Działy ze słodyczami i kawą były czyste, nie mam się do czego przyczepić. Natomiast dalej – przy zupkach chińskich, sosach, jajkach, płatkach itd. – totalna masakra. Na środku sklepu porozstawiane palety, przez co z dużym wózkiem ledwo się przeciskałem. To mocno utrudnia zakupy.
Zamrażalki – ogólnie okej.
Na dziale pieczywa papier do pakowania był porozrzucany. Może to drobiazg, ale właśnie takie rzeczy wpływają na odbiór sklepu. Estetyka się sypie od małych rzeczy.
Na kosmetykach – mimo że też stały palety – było czysto, więc da się to ogarnąć.
Za to metalowe kosze przy kasach – totalny bałagan. Nie wiem, jaki był zamysł tego „designu”, ale wyszło niechlujnie. Napoje i chipsy – na plus, wszystko przejrzyście.
Zwróciłem też uwagę na otwarty magazyn. Nie wiem, czemu tak jest, ale widuję to regularnie, bo często robię tu zakupy – mieszkam niedaleko.
Największy minus niestety na sam koniec. Podczas kasowania pani kasjerka wyjęła z mojego wózka jeden z produktów bez pytania, „bo nie ma kodu”. Nie zapytała mnie nawet, czy może to zrobić. Po skasowaniu zostawiła ten produkt u siebie, za kasą, i to ja musiałem się przez ludzi przeciskać, żeby go odzyskać. Uważam to za nie w porządku. Zwróciłem jej uwagę, ale nikt – ani ona, ani ludzie dookoła – nie zareagowali. Nawet „przepraszam” nie usłyszałem.
Tempo kasowania – okej, było sprawne.
Z grzecznościowych form – tylko „do widzenia”.
W trakcie kasowania kasjerka musiała na chwilę odejść, żeby zatwierdzić coś na kasie samoobsługowej – nie było tam żadnego innego pracownika, co moim zdaniem jest błędem, zwłaszcza że kas jest sporo, a ona była sama.
Całe zakupy oceniam jako mocno przeciętne.
Dla mnie – nawet w sklepie spożywczym – ważna jest przejrzystość i komfort. Chcę się skupić na tym, co potrzebuję kupić, a nie walczyć z bałaganem, paletami czy niekomfortową obsługą.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.