Bardzo przyjemne wizualnie jest otoczenie, zaaranżowane na tej stacji paliw – kwiaty, klomby, zieleń zawsze są miłym akcentem obejścia. Ten sympatyczny wizerunek podtrzymywali, w dniu 10 VI pracownicy, m.in. Agnieszka i Paweł podczas obsługi kasowej, uprzejmi i grzeczni, uśmiechnięci i eleganccy firmowo, profesjonalni w zachowaniu i sprawowanych obowiązkach, wzajemnie się uzupełniający. Na dość rozległym terenie, klienci/kierowcy mogą skorzystać z kilku ofert motoryzacyjnych (myjnia samoobsługowa, tankowanie czy kompresor, nawet zakupy), panuje tu porządek, widać dbałość o estetykę, zajmowanego obszaru, gdzie nawet skwerki trawy są wykaszane. Przyjemny był ten krótki postój w tym miejscu.
Rewelacyjna cena cukru była głównym powodem wizyty w tym Tesco, obok którego wiodła trasa mojego przejazdu. To moi znajomi byli zainteresowani tym artykułem, który kilka dni wcześniej nabyłam tutaj dla siebie, także będąc okazyjnie w okolicy. Wtedy nie byłam specjalnie zadowolona z obsługi, tym razem – diametralnie odmiennych wrażeń doznałam. Co do wyglądu sklepu, było nadal bez zarzutów, nienaganny porządek i przejrzyste ekspozycje, choć nieco zdziwiła mnie jedynie informacja umieszczona we wstępnej części sklepu, warzyw i owoców – ”towar podaje sprzedawca”. Żadnego pracownika nie było, a tak w ogóle to nie miałby, co podawać, każdy klient sam brał do wózka zakupowego, tyle ile mu potrzeba. Bardzo sympatyczna była kasjerka, która zaproponowała mi założenie karty punktowej, gdyż takowej nie posiadałam. Zachwalała korzyści i przywileje, zachowała pełen profesjonalizm, jak na fachowca przystało.
Była już wieczorna pora w dniu 9 czerwca, gdy wstąpiłam tutaj, aby do-tankować paliwa i ustrzec się przed rażącym kolorem kontrolki paliwa. Do jednego z dystrybutorów, ciut wcześniej pojechał jakiś pan, ale pracownik podjazdu, widząc kobietę (mnie), skierował się do wybranego przeze mnie stanowiska i zatankował mój samochód, po upewnieniu się, co do ilości paliwa. Tylko tankowanie miałam w zakresie potrzeb i obsłużono mnie profesjonalnie, nawet otrzymałam dodatkowy kupon na kolejne tankowanie, uprawniający do pokaźnej, dodatkowej ilości punktów Vitay. Przy stanowiskach obsługi były dwie panie, których imiona zaczynały się od te samej litery, eleganckie firmowo, uśmiechnięte i komunikatywne. Na koniec obsługi Dagmara pożegnała mnie sympatycznymi słowami życzeń na resztę, mijającego dnia. Ogólny wizerunek Orlenu, też miał się w najlepszym wyglądzie – czysto, przestrzennie i przejrzyście.
Znów miałam przyjemność zagościć, robiąc małą przerwę w trasie, na tej, stosunkowo niedużej stacji paliw Orlenu, a dokładniej w kategorii mieszczącej się tutaj marki - Stop Cafe, z bardzo sympatyczną obsługą, traktującą klientów priorytetowo. Na podjeździe było 2 pracowników – uczynnych względem zmotoryzowanych, do obsługi w sklepie także dwie panie dostępne, dzięki czemu sprawnie odbywała się rotacja klientów. Pani Nikola, z wdziękiem i kulturą wypełniała swoje obowiązki, nie zaniechała niczego, co mieści się w standardzie obsługi (punkty Vitay, dodatkowe oferty), uzupełniając całość, nienaganną postawą, która świetnie komponowała się z estetycznym wizerunkiem placówki. Gorąca kanapka została przygotowana, niemal od razu – smaczna, lekko chrupiąca, z dodatkami wedle życzenia. Rewelacyjnie, jak zawsze, gdy tu się zatrzymuję.
Raz w roku, okresowe badania techniczne samochodu są wymogiem prawnym i wizyta na stacji diagnostycznej jest nieunikniona, dlatego wcześnie rano zawitałam tutaj, a i tak był ktoś inny, jeszcze szybszy niż ja, więc nie byłam pierwsza, ale to nie ma znaczenia. Pracownik stacji diagnostycznej to bardzo sympatyczny, komunikatywny, starszy pan, który dokładnie sprawdził stan techniczny pojazdu (zawieszenie, hamulce, światła, trójkąt, gaśnica) przy wykorzystaniu urządzeń nowoczesnej technologii, które są na wyposażeniu, wystawił stosowny dokument i opieczętował dowód rejestracyjny. Przebieg wizyty to przyjemna atmosfera, trochę nawet żartów, co nie zakłócało sprawności ani jakości, a cała wizyta była monitorowana. Trochę zastrzeżeń można mieć do biura, bo daleko mu do nowoczesnego design-u, ale nie było tragicznie, panował względny porządek.
Bardzo rzadko udaje mi się robić zakupy w Aldi, to nie jest tak popularna placówka jak EKO czy Biedronka. Do tego Aldi wstąpiliśmy 6 VI, będąc przejazdem. To bardzo duża placówka, przestrzenna dla klientów i przejrzysta w eksponowaniu ofert handlowych, uporządkowanych i opisanych, także z wieloma cenami promocyjnymi. Regały są tu niezbyt wysokie, nie trzeba sięgać wysoko, obsada sklepowa uczynna w przyjaznej kulturze, a organizacja kasowa sprawna, pozwalająca na krótki czas oczekiwania na finalizację. Kasjer Kamila najpierw witała z uśmiechem, potem żegnała każdego obsłużonego, sympatycznymi życzeniami. ceny są tu takie różne, jedne wyższe, inne niższe, ale ogólnie bardzo przystępne.
Czas długiego weekendu (4-6VI) był dla mojej rodziny okresem licznych wyjazdów, a to skutkowało, m.in. na wizytach w placówkach stacji paliwowych, które oferują dość uniwersalny zakres usług. W dniu 6 VI, byliśmy na tym niewielkim Orlenie, gdzie ogólnie panował porządek organizacyjny i wizualny. Sympatyczna kasjer/sprzedawca Ania, proponowała dodatkowe artykuły, ale nie były one mi użyteczne, wcześniej prosiła o kartę punktowa, zadbana, grzeczna kobieta. Rodzajem dyskomfortu, niezbyt często spotykanym na stacjach Orlenu, jest tutaj wspólny sanitariat (damski/męski) z wejściem na zewnątrz budynku, taki trochę mało nowoczesny, ale istotne jest, że dość higienicznie utrzymany, choć trzeba było swoje odstać, aby się do niego dostać. Spędziliśmy tutaj tyle czasu, ile wymagała nasza wizyta, bez zbędnego, denerwującego oczekiwania.
Jak człowiek jest na dalekim wyjeździe, to w ciągu jednego dnia może nawet kilka stacji paliw odwiedzić/zaliczyć. W naszym przypadku są to zwykle Orlen-y, a ten mikołowski była ostatnią placówką, gdzie ”zawinęliśmy” w dniu 5 VI, aby kupić coś zimnego do picia i skorzystać z niektórych innych ofert, także motoryzacyjnych. Bardzo miła i grzeczna obsługa, przy kasie Ania, na podjeździe przy dystrybutorach Marian. Żadna z tych osób nie zaniechała niczego w swoich obowiązkach, zachowując takt, dystans i profesjonalną postawę. Wizualnie, widoczne były: ład, porządek i ogólna estetyka, a oferty handlowe eksponowano przejrzyście z zachowaniem podziału na asortymenty, ale paliwo mieli dość drogie.
Do mikołowskiego Auchan wstąpiliśmy, aby zjeść coś konkretnego, bo centra handlowe dają taką możliwość, choć tutaj nie było zbytniego wyboru – kuchnia tajska Ha Long i bardziej swojskie, takie rodzime jadło Multi Food. Zdecydowaliśmy się na to ostatnie, gdzie każdy sam skomponował sobie danie z eksponowanych potraw, których wybór był imponujący (m.in. pieczeń, pierogi, placki ziemniaczane, piersi z kurczaka, różne surówki, frytki, ziemniaki i inne). To znacznie skracało czas oczekiwania i dawało swobodę wyboru. Sympatyczna pracownica, chętnie udzielała dodatkowych informacji o potrawach. Przy stanowisku z finalizacją, także profesjonalne podejście, a cena za 100 g skomponowanego dania, nie ”zwalała” z nóg. Stoliki i krzesełka w nowoczesnym stylu, dość skromne dekoracje wnętrza, umiejętnie dobrana kolorystyka zieleni, ład i porządek, dawały poczucie komfortu i wygody. Jakość potraw, które wzięliśmy, była rewelacyjna – smacznie, prawie jak w domu.
Na Wadowickim Orlenie byliśmy przejazdem, popołudniu w dniu 5VI. To bardzo mała stacja paliw przy trasie, gdzie nowoczesność ściera się z przeszłością. Nowoczesny jest wygląd sklepu/kasy, jego aranżacja i bardzo przyjemna obsługa. Kontaktowa pani Kasia (5 VI), nawet trochę żartobliwa, gdy podałam kartę punktową (miałam ją w ręce), usłyszałam „o jest pai gotowa”, więc odpowiedziałam ”prawie na każdą okazje” – umiała podtrzymać tę sympatyczną wymianę zdań. Natomiast zaplecze sanitarne to taki, jakby obrazek dość odległej przeszłości z białymi kaflami, jednym pomieszczeniem, wspólnym damskie/męskie w tzw. obowiązkowym utrzymaniu, nic ponad wymagany standard (np. jakiś dezodoryzujący zapach), dość ciemnym i ponurym. Współcześnie to raczej rzadkość.
Być w sanktuarium Kalwarii Zebrzydowskiej i nie kupić pamiątki, to by było do mnie niepodobne, tym bardziej, że na placu przy sanktuarium znajduje się taki sklepik, umiejscowiony w jednym z parterów, zabytkowego Domu Pątników. W dniu 5 VI pamiątki eksponowane były na świeżym powietrzu wystawionego stoiska, coś jakby stragan handlowy, bogato zaopatrzony w najprzeróżniejsze, miejscowe pamiątki, w dużej mierze religijne lub zdobione miejscowym kultem. Było tego tak dużo, że sprzedająca była niewidzialna/przesłonięta (z wyjątkiem rąk/dłoni), ale słyszalna i chętnie odpowiadała na pytania. Chciałam jakiś magnes ozdobny – okazała mi kilka sztuk/wzorów, a ceny były przystępne. Ogólnie było Ok.
Ta mała gastronomia u podnóża Sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej to głównie takie małe cafe z lodami, które z przyjemnością zjedliśmy, bo okazały się bardzo smaczne, a do wyboru były różne polewy i w dodatku z nowoczesnego automatu, gdzie przycisk odpowiedniego ”guzika”, podawał oczekiwany rodzaj lodów, łącznie z polewą w małej lub dużej porcji, z cenami – bez szaleństwa wysokości. Była tu miła grzeczna pracownica o radosnym usposobieniu, która witała wchodzących. Chociaż drzwi lokalu były otwarte, a na zewnątrz panował Gorąc (5 VI), to w środku był przyjemny chłód, gdzie stały też stoliki z krzesełkami – lokal gotowy na każdą okoliczność, także krótkiego odpoczynku. Po obu stronach wejścia były stoiska z pamiątkami. Lokal tej gastronomii stanowi malutką część zabytkowego budynku, jednego z czterech, kaskadowo łączonych - dawne Domy Pątników, zachowanych z oryginalnymi, drewnianymi tarasami i zadaszeniami.
Na tym Orlenie tankowaliśmy paliwo, bo z naszych obserwacji, mijanych w trasie podróży Orlen-ów, mieli atrakcyjne ceny, największa różnica to 29 groszy na litrze. Na tej niewielkiej stacji jest także kącik konsumpcyjny, choć bardzo nieduży – mały, tapicerowany narożnik w firmowej czerwieni i stolik, tuż na lewo przy wejściu. Wnętrze przejrzyste w prezentacji zaopatrzenia i bardzo sympatyczna obsługa – Ania, młoda, uśmiechnięta, elegancka osoba, profesjonalnie traktowała swoje obowiązki, zachowując kulturę słowa. Wedle informacji na tabliczce, kierownictwo zmiany miała w swej pieczy Kamila – 5 VI.
Bar Taurus przy A4, na MOP Chechło to nasz krótki przystanek, 5 czerwca. Właściwie, ilekroć przejeżdżamy, wstępujemy głównie na rosół, bo zawsze jest pyszny i nie ma znaczenia pora dnia dla jego serwowania. Byliśmy tutaj rano, około 9-ej i też zjedliśmy, choć inni klienci zainteresowani potrawami śniadaniowymi. Tego dnia obsługi dokonał młody chłopak, zrobił to z należyta kulturą, w sympatycznej atmosferze, a w klimatyzowanym lokalu było przykładnie czysto i estetycznie.
Niemodliński Orlen nie ma specjalnie przyjaznych cen paliw, dlatego nasza wizyta 4 czerwca, była głównie gastronomiczna w zakupie (kawy, przekąski, woda), a także inne aspekty (przemycie szyb samochodu, sprawdzenie powietrza w oponach, toaleta), a tankowanie zostawiliśmy sobie na inny Orlen, mijany po drodze, bo był to początek naszego wypadu weekendowego w Polskę. Sprawnie funkcjonowała obsługa (Kornelia Paweł) z profesjonalnym podejściem i miłym słowem dla klienta. Przekąski były należycie gorące i pachnące, a dodatki spełnione wedle życzenia i przygotowane w krótkim czasie, co było efektem sprawnej współpracy pracowników. Ład i estetyka były widoczne od wjazdu.
Nie tak dawno skrytykowałam tego McDonad’s-a, a w dniu 4VI znów wstąpiliśmy na przekąskę. Tym razem obsługa nie dostarczyła negatywnych odczuć, aczkolwiek usprawnienie w formie zamówienia bezobsługowego, nie spełniało swojego zadania. Najpierw myślałam, że to mój brak umiejętności w obsłudze dotykowego urządzenia jest przyczyną i zrezygnowałam, ustawiając się w kolejce. Jednak, gdy po chwili weszła młodzież, też nie umieli dać sobie rady i z dezaprobatą zajęli miejsce w kolejce, która zaczęła się wydłużać. Wreszcie pojawiła się druga pani do obsługi i kolejka zaczęła się skracać. Przy obu dziewczynach ”kręcił się” też instruktor Łukasz, może to uczennice były, ale nic na to nie wskazywało. Bardzo sprawnie przygotowywano zamówienia, tu pełna pochwała, bo w ciągu 2 minut po sfinalizowaniu, było ono do odebrania. Co do wyglądu – bardzo czysto, a stoliki były przecierane, po zwolnieniu ich przez klientów.
Ten Orlen był na trasie przejazdu w dniu 4 VI i wstąpiliśmy, aby kupić jedynie wodę mineralną. To bardzo niewielka, wręcz mała stacja paliw, gdzie obecni byli 2 pracownicy obsługi – Łukasz i Justyna, która najpierw odesłała mnie do kolejki, obsługiwanej przez Łukasza, a sama znikła na zapleczu, po chwili się pojawiła i zaprosiła do stanowiska. Wzięłam tylko wodę, Nawet nie wspomniała o karcie Vitay, zwyczajnie jej wręczyłam sama, po tym jak wymieniła kwotę do zapłaty, wzięła bez słowa i zrobiła, co trzeba, potem przyjęła płatność. Zadbana, elegancka i jednocześnie, jakby mało zorientowana w obowiązkach i sposobie bycia/obsługi. Sklep zaopatrzony standardowo, jak to na Orlenach, dostosowany do niewielkich możliwości lokalowych, było w nim czysto, podobnie na zewnątrz – bez zastrzeżeń, co do wizualnego wyglądu.
Mało sympatyczna była pracownica Agnieszka, obsługująca w części barowej Stop Cafe tego Orlenu. Do zamówionej, dużej kawy poprosiłam o mały kubek do rozlania, więc choć miała na ”wyciągnięcie” ręki cały stos, odesłała mnie do części, gdzie znajdował się ekspres kawowy, tak jakby był to dla niej problem. Profesjonalne zachowanie było dla niej obcym zjawiskiem, w tonie głosu – coś w rodzaju wyższości, jakby była najważniejsza, pewnie na dostojność pozowała, a to raczej o klienta i jego zadowolenie powinna dbać. Miała też problem z naliczaniem punktów z kuponów, które jej nie wchodziły, więc zawołała koleżankę do pomocy i obie poradziły. Zamówiona kanapka też nie była należytej jakości – ledwie ciepła, chyba wcześniej podgrzana czekała na klienta, mi się trafiła, a gdy poprosiłam o jej przekrojenie na pół, pani Agnieszka spojrzała irytująco, ale zastosowała się do życzenia. Jedyny plus z wizyty to fakt, że tankowane paliwo płaciłam przy jednej kasie i chyba muszę się cieszyć, że nie zostałam odesłana do innego stanowiska, jak to z kubkiem było. Bywamy na tej dużej stacji paliw Orlenu czasami, ale tak fatalnej obsługi, dotąd nie doświadczyliśmy (4 czerwca), nawet nienaganny wygląd nie złagodził tego stanu.
Firma Regenersis Digital Care zajmuje się po-sprzedażową obsługą serwisową, urządzeń nowoczesnej technologii. Działają szybko i efektywnie, o czym przekonałam się ”namacalnie”, gdy w ramach gwarancji oddałam im smartfona. Czas obsługi to 5 dni – przekazanie kurierowi, czas naprawy i odbiór od kuriera naprawionego urządzenia, a w tym sobota i niedziela (nadałam w czwartek, we wtorek odebrałam). W ciągu tego czasu informowano mnie o etapach/losach smatfona, zadbano o mój spokój i poczucie zaufania, a do zwróconego aparatu dołączony został raport z przebiegu usługi. Jestem zadowolona z przebiegu sprawy, choć początkowo, dość sceptycznie przyjęłam działania, ale jakież było moje zadowolenie, gdy otrzymała w pełni sprawny smartfon. Choć nie miałam do czynienia ”twarz w twarz” z pracownikami, ich działania w pełni mnie usatysfakcjonowały. Obiecano mi sprawną obsługę i taka była.
Dość dawno nie byłam w Netto, choć często przejeżdżam w pobliżu. Przed tzw. długim weekendem, 3 czerwca wstąpiłam i zrobiłam niezbędne zakupy. W sklepie było czysto i przestronnie, a towary były przejrzyście eksponowane, uporządkowane asortymentami. Nie brakowało świeżych owoców i warzyw, a duży okaz selera, pracownica przekroiła mi na życzenie, bo nie potrzebowałam całego. W tym dniu było wiele cen promocyjnych, co sygnalizowały żółte informacje na kartonikach cenowych. Dość ekstrawagancko wyglądała kasjerka Agnieszka ze swoim, piercing-iem, ale najmniejszych zastrzeżeń do tego nie mam, bo takt, kultura i szacunek dla klienta były zachowane w najwyższej jakości, a na koniec sympatyczne życzeń, usłyszał każdy obsłużony.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.