Wstąpiłam do Kolportera po drobnostkę, ale na długo zapamiętam tą wizytę. Drzwi sklepiku, drewniane z metalowym uchwytem zamiast klamki, otwierane w kierunku do wnętrza saloniku. Miałam problem z wejściem, ponieważ przede mną znajdowały się trzy osoby, jeden klient aktualnie obsługiwany przed sprzedawczynie, kobietę ok. 30 lat, oraz dwie starsze panie korpulentnej budowy ciała wymieniające się lokalnymi plotkami. Obsługa niezbyt sprawna i rozmowna, poza powitaniem i lakonicznym tak, nie usłyszałam nic więcej podczas swojej wizyty. Dodatkową atrakcją były uderzenia drzwiami w plecy podczas wchodzenia kolejnych klientów, którzy się nieraz wycofywali rakiem, gdy zobaczyli ten ścisk, przy zaledwie trzech osobach w pomieszczeniu...
Sklep, a właściwie butik z zewnątrz jest bardzo dobrze oznaczony, witryna sklepu zdecydowanie przyciąga wzrok przechodniów. Od wejścia ledwo przekroczyłam próg sklepu przywitał mnie pracownica porządkująca ubrania w koszach metalowych, w których były umieszczone. Odzież w sklepie była zdecydowanie sportowa dla młodzieży, jej ceny były niskie co stanowiło jej główny atrybut. Oznaczenia cenowe były dobrze widoczne, a promocje jeszcze lepiej oznakowane. Przy kasie znajdowali się mężczyzna i kobieta ok.20 lat, którzy nie reagowali na klientów zajęci rozmową. Bluzki bawełniane z krótkim rękawem w różnych kolorach i rozmiarach były w cenie 20pln. Dodatkowo inny fason bluzek objęty był atrakcyjną promocją, mianowicie przy zakupie jednej bluzki klient dostawał rabat minus 50% na drugą bluzkę.
Po wejściu do Crossa zdziwił mnie fakt, że nie było za ladą ekspedientki ani w ogóle w sklepie jej nie było widać, pomyślałam, że jest na zapleczu i spokojnie postanowiłam rozejrzeć się po ekspozycji. Odzież była ładnie wyeksponowana na wieszakach, sklep był odpowiednio oświetlony. Nie wszystkie rzeczy miały oznaczenia cenowe. Po chwili zajęta oglądaniem asortymentu zauważyłam pracownicę, która patrzy na mnie z pomieszczenia zaplecza jednocześnie przebierając się, więc odwróciłam wzrok. Pomyślałam, że przywitam się kiedy kobieta wyjdzie na sklep, ale pracownica widocznie nie czuła potrzeby kontaktu z klientem, gdyż dosunęła rozporek przy spodniach pośpiesznie wychodząc na salę sprzedaży i włączyła radio patrząc na mnie bez słowa jak na intruza. Hmm, może faktycznie w czymś przeszkodziłam...
Family shop to sklep z elegancka odzieżą dla kobiet, szczególnie duży wybór zaobserwowałam wśród sukienek, oraz kompletów garsonek. W pomieszczeniu znajdowały się dwie pracownice, które mimo, iż były zajęte to odpowiedziały na moje powitanie. Jedna z pań dobierała torebkę kopertówkę dla klientki, a druga pracownica przekładała sukienki z wieszaka przy drzwiach na inny wieszak bliżej kasy. W sklepie nabyć można również torebki, oraz buty. Wybór jest szeroki przez co dość utrudnione jest przemieszczanie się po sklepie aby zapoznać się z każdą interesującą nas sztuka odzieży. Wszystkie fasony odzieży miały ceny na metkach w przeciwieństwie do butów. Sklep czysty i z bogatą ofertą asortymentową o niezbyt przeciętnych cenach.
Z chodnika zaciekawiły mnie foteliki dziecięce, które zauważyłam w sklepie z częściami samochodowymi, a od kilku dni jestem ciocią kolejnego brzdąca w rodzinie, więc chciałam zapoznać się z cennikiem asortymentu tego typu. sklep był ładnie zaaranżowany szczególnie na rodzaj asortymentu, było tam czysto i przestronnie. Za ladą znajdował się mężczyzna ok.40-stki, który obsługiwał klienta, a w dalszej części sklepu była pani, nieco starsza, o blond włosach, która podeszła aby obsłużyć klienta który wszedł do pomieszczenia po mnie i pytał o pompkę paliwową. Podejście kobiety do klienta było mocno nieodpowiednie. Łagodnie powiedziawszy zachowywała się ja ekspert w dziedzinie motoryzacji i gdy pytała o rodzaj, którego klient nie był do końca pewny, ale poprosił o sprawdzenie w katalogu wymieniając markę samochodu, kobieta odmówiła i kazała wrócić z popsutą częścią do sklepu i wtedy ewentualnie mogłaby poszukać odpowiedniego modelu. Cała rozmowa była lekko irytująca dla mnie, osoby, która obserwowała zajście z boku, bo trudno to nazwać obsługą klienta, kiedy kobieta ok.50-stki krzyczy na klienta ok.30-stki jak na przedszkolaka i zgorszonym tonem każe wrócić z popsutą częścią na kolejne zakupy. Na miejscu tego pana na pewno bym już tam nie wróciła.
Jadąc w dłuższą trasę zmuszona byłam zatankować, a widząc, że cena paliwa znów wzrosła do mojej ostatniej wizyty postanowiłam, że zatankuje na najbliższą trasę, a jadąc popołudniu do Częstochowy uzupełnię bak w innej miejscowości, gdzie niedawno zakończono remont stacji. Na wjeździe przywitała mnie ogromna kałuża na całej jego szerokości. Na drzwiach i szybach stacji widniały naklejki z aktorem Tomaszem Karolakiem, który promował najnowszą akcję promocyjną stacji. Przy dokonywaniu płatności zaproponowano mi hot-doga, oraz po raz kolejny poinformowano o promocji, gdzie mogę zgarnąć naklejkę przy zakupie 20 litrów paliwa, a w efekcie wymienić na piłkę nożną. Formułkę słyszę za każdym razem od pracownic stacji tankując mimo, że zakup paliwa nie kwalifikuje mnie do wzięcia udziału w promocji. Jednakże obsługa jest bardzo sympatyczna, o nienagannej aparycji i zawsze w jednakowych schludnych strojach pani kasjerki obsługują klientów.
Max But to sklep obuwniczy ze schludną ekspozycją na półkach, można tam nabyć obuwie zarówno damskie jak i męskie. Asortyment jest wąski, ze względu na wymiary sklepu. Podczas całej mojej wizyty w tym miejscu dwie pracownice siedziały na sklepie, jedna pani za biurkiem z kasą fiskalną, a druga plecami do wejścia na pufach, obie mocno były zaabsorbowane rozmową na tematy prywatne. Ogólnie nie mam najmniejszych zastrzeżeń do czystości sklepu zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, światła ekspozycyjne były odpowiednio ustawione, ale niestety jakość obsługi trudno ocenić w tym przypadku, gdy klient podczas wizyty zainteresowany konkretnymi butami nie chce przeszkadzać paniom w rozmowie, a te same nie widzą, że w pomieszczeniu znajduje się ktoś inny oprócz nich. Po mnie do sklepu weszła para, starsze małżeństwo, przez moment się niepewnie rozglądali, kobieta za namową męża zaczęła przymierzać buty choć nieśmiało, a panie nadal zajęte sobą nie zwracały na klientów uwagi. Ja wyszłam nie chcąc przeszkadzać, wspomniane małżeństwo mijałam później w innym sklepie obuwniczym, więc podejrzewam, że także nic nie kupili.
Owa księgarnia, przynajmniej tak głosił napis na szyldzie umieszczona jest na piętrze budynku znajdującego się na przeciw marketu budowlanego psb mrówka. Schody są dość zużyte więc trzeba uważać, po wejściu lekkie zdziwienie, gdyż książek nie zauważyłam niestety, może jakieś artykuły biurowe typu zeszyty bardziej, ale głównie znajdowały się tam zabawki. Niestety całość wyglądała tak nieestetycznie, ze strach było wziąć cokolwiek do ręki, ponieważ wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu!!! Niektóre z zabawek wyglądały jak by były stare i używane. Stwierdziłam, ze w tym miejscu mogę co najwyżej kupić piłkę do zabawy dla psa, ponieważ w psb były sprzedawane wyłącznie w pakiecie trzech razem. Ogólnie w sklepie bo księgarnią tego pomieszczenia nazwać nie można, unosił się zapach stęchlizny. Oczywiście na paragon się nie odczekałam, choć kasa fiskalna w sklepie była to widocznie rzadko używana, bo tez lekko zakurzona...
Kosz przed wejściem do sklepu był przepełniony śmieciami i ogólnie sprawiał mało estetyczne wrażenie. Miałam zamiar zakupić jakąś zabawkę dla małego dziecka, coś w stylu grzechotki lub gryzaka. Po wejścia okazało się, że wybór jest bardzo szeroki, w części sklepu, po lewo od wejścia. Niestety sklep jest tak zastawiony, że trudno mi było znaleźć w tym szerokim asortymencie gadżetów dla dzieci coś odpowiedniego. Plusem jest fakt, że wszystkie artykuły miały swoje ceny.Chciałam zakupić jeszcze piłkę tenisową, ale niestety też nie mogłam nigdzie jej znaleźć. Poprosiłam o pomoc i problem szybko się rozwiązał. Obsługa sympatyczna i pomocna, jednak przejścia pomiędzy półkami w sklepie dość wąskie.
Stoisko JAF z mięsem oraz wędlinami znajduje się w tym samym budynku co Carrefour, więc wchodząc do sklepu postanowiłam że wychodząc zainteresuje się oferta stanowiska z wędlinami. Ponadto na rożnie piekły się kurczaki, cena jednego wynosiła 15,99zł. Można było nabyć również tylko połowę, za 8 zł. Wędliny ułożone były razem z wędlinami, nie były porozrzucane po całej lodówce. Wszystkie produkty miały swoje ceny, tak samo jak mięsa. Obsługa ubrana była prawidłowo w fartuchu, czepki, oraz używała podczas obsługi jednorazowych rękawic ochronnych.
Pod tym wiele mówiącym szyldem znajduje się dwa w jednym, czyli dwa sklepu z różnym asortymentem nieco gryzącym się wzajemnie. Dwie panie sprzedawczynie znajdujące się za jedną ladą, niemal chórem zapytały w czym mogą pomóc. W sklepie od wejścia można podziwiać różnobarwne doniczki, które miały oznaczenia cenowe. Dalej znajdował się spory, chyba największy z całego asortymentu sklepu wybór sztucznych kwiatów. Dalej były kwiaty żywe cięte, oraz doniczkowe, a na koniec zauważyłam sporo garsonek dla pań w starszym wieku, oraz kilka młodzieżowych sukienek. W innej części sklepu z dala dostrzegłam kartki komunijne, czyli takie wszystko i nic, dość zaskakujący sklep.
Do odwiedzenia tego kameralnego sklepiku z odzieżą zachęciła mnie ekspozycja na manekinach na zewnątrz sklepu. Konkretnie spodobała mi się jedna z sukienek. Niestety manekiny były tak dobrze zabezpieczone przed kradzieżą, że nie byłam w stanie sobie wyciągnąć metki od sukienki, ani tym bardziej odwrócić nieznacznie manekin, aby zobaczyć czy cena sukienki nie jest umieszczona na plecach. Weszłam do środka, tam znajdowała się jedna klientka, która nie była zdecydowana do końca na bluzkę, którą właśnie przymierzyła i pracownica całą swoją uwagę i energię skupiła na tym aby przekonać starsza panią do zakupu. Rozejrzałam się po sklepie, ale nie było to proste, gdyż wieszaki z ubraniami były tak ciasno poupychane, że ledwo widoczne były metki z cenami. Zegarki, oraz sztuczna biżuteria umieszczone były w szklanej zamykanej szafce. Spodnie jeansowe zaś poskładane w kostkę i ułożone na półce. Ceny ubrań dość wysokie, powierzchnia sklepu mała i ciasna. Trochę na przekór napisowi na tablicy: "ceny hurtowe, stylowa odzież".
Wstąpiłam do sklepu Korona oferującego mięsa i wędliny. Jest to sklep firmowy, więc ceny powinny być ta moim zdaniem bardziej przystępne, a były one dość wysokie. Za ladami chłodniczymi obsługiwały klientów dwie pracownice w fartuchach, ale niestety pani nie posiadały czepków na włosach, ani też nie używały jednorazowych foliowych rękawiczek i wraz z tym widokiem przeszła mi ochota na zakupy mięsa na obiad w tym właśnie miejscu.
Zmierzając w kierunku wejścia do sklepu, zauważyłam jak pracownik sklepu w kamizelce z logo firmy zamiata parking z piasku. Wchodząc do środka drwi automatyczne, które zawsze otwierały się gdy klient był w znacznej odległości tym razem były otwarte na oścież. Wchodząc na salę sprzedaży zabrałam plastikowy zielony koszyk znajdujących się przy wejściu. Cały personel sklepu również ubrany był w zielone koszule z logo sklepu. Towary na półkach były równo poukładane, wszystkie oznaczone cenowo, podłoga była czysta. Wiele towarów a półkach było oznaczonych etykietami "Produkt Polski", oraz "Produkt Carrefour". Ceny niestety standardowo wyższe niż w innych sklepach. Nieopodal lady znajdowały się bułki słodki, które nie były niczym zabezpieczone i nieco odrzucił mnie ten widok, gdy mogłam podziwiać jak spacerują po nich muchy...Na stoisku z warzywami były braki w towarze, a pomidory znajdujące się tam były nieco zeschnięte. Stoisko z prasą znajdujące się przy wyjściu było odpowiednio zaopatrzone w aktualne czasopisma.
Wchodząc do drogerii rozejrzałam się, ponieważ początkowo nie byłam pewna, że trafiłam we właściwe miejsce. Pomieszczenie jest duże, ale moim zdaniem nieodpowiednio zagospodarowane. Po lewej stronie od wejścia znajduje się stolik i dwa fotele przy którym siedziała pracownica, kobieta o krótkich ciemnych włosach w okularach. Niestety kosmetyki typu podkłady znajdują się w szklanych zamykanych gablotach, a na półkach widoczne są braki, szczególnie jeśli chodzi o gotowe zestawy kosmetyków. Te artykuły, które są w zasięgu ręki klienta, są wymieszane między sobą markami i nie posiadają cen, więc w przypadku każdego np. z lakierów do paznokci trzeba było pytać ekspedientkę o cenę. Gdy wybrałam jeden konkretny zanim dostałam resztę kasjerka wyrwała z kasy fiskalnej paragon i wyrzuciła pod ladę...
Zaciekawiła mnie nazwa sklepu więc zajrzałam, bo w tym miesiącu okazji do obdarowywania mi nie brakuje więc nie zaszkodzi poszukać inspiracji zawczasu. Po wejściu jednak miałam wrażenie, że wiele przedmiotów tam znajduje się przez przypadek i są zwyczajnie zbędne. Po lewej stronie od wejścia różne gliniane figurki, dalej biżuteria w szklanych gablotach. większość towarów może i nawet interesująca, ale bardzo słabo wyeksponowana i niewidoczna. W koszach wiklinowych były ciekawe rzeczy, ale odwrócone tyłem od wejścia, także trzeba kluczyć pomiędzy regałami, żeby zobaczyć zawartość zapakowanego kosza, na którym widniała kartka "ekspozycja", jednak gdy chciałam odnaleźć artykuły na sklepowych pólkach miałam ogromny problem. Za ladą siedziała pani, która zajęta była jakimś liczeniem, więc nawet nie odpowiadała na powitania i pożegnania klientów a co dopiero pomóc w znalezieniu czegoś odpowiedniego na prezent. W efekcie wyszłam z pustymi rękoma praktycznie niezauważona przez sprzedawczynię podczas wizyty w sklepie.
Wstąpiłam do sklepiku, gdyż potrzebowałam skserować kilka ważnych dokumentów, oraz zakupić teczki i inne artykuły biurowe, których w sklepiku jest szeroki wybór. Można powiedzieć, że asortyment jest różnorodny w dziedzinie artykułów biurowych, wybrać możemy spośród bardzo wielu różnych długopisów, zakreślaczy o różnej grubości, oraz kolorze najbardziej odpowiedni. Wszystkie towary są poukładane równo i w odpowiednich odstępach pomiędzy sobą. Ceny usług ksero są przystępne biorąc pod uwagę lokalizację, ponieważ ksero a4 wynosi 15gr, a wydruk strony a4 50 gr. Obom cennika zawieszonego an bocznej ścianie widnieje informacja z prośbą o przemyślane zakupy, gdyż reklamacje nie są uwzględniane. Obsługa przebiegła w miarę sprawnie i milcząco, gdyż pracownica obsługująca mnie była tak skupiona, że nawet nie podnosiła wzroku wyżej niż znajdował się blat biurka.
Miałam dwa dni temu okazję spróbować ciasta weselnego pochodzącego z ciastkarni Delowscy. Nie przepadam za ciastami, muszą być domowe i mieć to coś, wszystkie kremy, nadmiar cukru i zbyt suche masy kojarzą mi się z masową produkcją placków np. na wesela, dlatego rzadko zdarza mi się choć spróbować ciast na tego typu imprezach. Ciasta z tej cukierni dostałam po weselu od młodej pary i szczerze muszę powiedzieć zachowałam wizytówkę bo jestem zachwycona jakością i smakiem. Takiego dobrego ciasta z galaretką i całymi owocami pośród galaretki jeszcze nie jadłam. Jestem pod wrażeniem jakości ciasta, zarówno sernika, jak i makowca, co się rzadko zdarza. Na pewno zachowam wizytówkę na dłużej. Ciasta były ładnie zapakowane, wykonanie graficzne wizytówki bardzo eleganckie i gustowne.
Sklep firmowy ADMAR to sklep z asortymentem mięsno wędliniarskim. Zachęcił mnie do zapoznania się z jego ofertą, gdyż na drzwiach umieszczone były plakaty z cenami i nazwami danego mięsa lub wyrobu. Konkretnie weszłam po karczek bez kości w cenie 15,40zł za kg, ale chciałam jeszcze kupić nieco wędliny na kanapki. Pomieszczenie sklepu jest niewielkie, część sanitarna bardzo zwraca uwagę klientów. Pracownica poproszona o pomoc milczała jak zaklęta, powiedziałam,ze potrzebuje jeszcze jakiejś szynki, a pani na to odparła pytająco "tylko jakiej"... Zapadła długa cisza, po której sama wybrałam. Pracownica miała na sobie biały fartuch, ale ledwo go było widać, ponieważ miała na nim nałożony polar, w sumie nie dziwię się, bo temperatura panująca w pomieszczeniu była bardzo niska. stojąc przy kasie i czekając na rachunek zostałam potrącona drzwiami, które ktoś otworzył z impetem wchodząc do środka. Zwyczajnie źle i nie przemyślanie ktoś ustawił biurko z kasą, zdecydowanie zbyt blisko drzwi. Mało kontaktowa pracownica, plus duży dyskomfort podczas zakupów to wystarczające powody, aby pierwsza wizyta stałą się również ostatnią.
Wstąpiłam dziś do sklepu firmowego "Gaik", który oferuje mięso i wędliny. Za lada chłodnicza znajdowała się jedna pracownica, która energicznie obsługiwała klientów, a tych było sporo bo utworzyła się aż ośmio osobowa kolejka. Lodówka, w której znajdowały się różnego rodzaju mięsa była utrzymana w czystości a i same produkty wyglądały zachęcająco. w sklepie można było nabyć również różnego rodzaju przyprawy, oraz wiele różnych rodzajów wyrobów. Pierwszy raz byłam w tym sklepie i mimo, że zrezygnowałam z zakupów bo nie miałam czasu stać w kolejce to myślę, że długość kolejki raczej dobrze świadczy o jakości produktów i skoro jest tak wielu klientów w ciągu jednego dnia to raczej nie można obawiać się o to, że dane mięso jest stare bo np. długo leżało w sklepie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.