Stacja paliw Orlenu w Jordanowie, była jednym z przystanków, gdzie mieliśmy postój, którego celem był, m.in. zakupy w Stop Cafe, na dalszą drogę, 21 listopada. Co do organizacji obsługi, nie mam zastrzeżeń. Był tutaj pracownik podjazdu, uczynny przy tankowaniu, natychmiast podchodził do samochodu. Było dwoje pracowników obsługi kasowej – Magda i Marek, witali wchodzących, byli grzeczni, mili, uśmiechnięci i elegancko wyglądali oraz profesjonalnie traktowali klientów, a w niewielkim sklepie/kasie, było czysto i aranżacja, była dostosowana do możliwości lokalowych – po środku znajdował się jeden, wolnostojący, niewielki regał i podest z napojami. Gdybym na tym, miała zakończyć opinię, ocena byłaby wysoka, ale korzystałam też z sanitariatu, podobnie jak towarzyszące osoby. WC znajduje się na zewnątrz budynku, więc jest, tak po ”macoszemu” potraktowany, jak to na Orlenach, w takim przypadku bywa. Przyjemne wrażenie na wejściu – miły, kwiatowy aromat powietrza, starł się z brudną, zadeptana posadzką, a karta kontroli czystości, była potwierdzona na godzinę 8-ą, choć minęła 12-a. Ktoś tu, czegoś nie dopatrzył, niestety i przyjemne wrażenie, znikło.
Zamek w Niedzicy, zwany też Dunajcem, zwiedziliśmy 21 listopada. Wyglądał okazale, gdy zbliżaliśmy się do niego – dumnie rozpostarta, na szczycie skały warownia, górująca nad okolicą. Niewiele, jest tam jednak do zwiedzania, natomiast sporo trzeba zapłacić za ten spacer – 12 zł (bez przewodnika). Niewielka część jest udostępniona dla turystów, głównie pomieszczenia zachowane w stanie ”surowym” z namiastką odtworzonej przeszłości, np. sypialnia magnata czy alkowa jego żony, coś w rodzaju muzeum, trochę dokumentów, przedmiotów codziennego użytku. W sumie, zwiedzanie trwało jakieś pół godziny. Najatrakcyjniejszy był widok z tarasu, mieszczącego się na średniej kondygnacji zamku – widok na jezioro, zaporę i zamek czorsztyński na drugim brzegu jeziora. Wyjście na wieżę, najwyższą część warowni, byłoby znacznie ciekawsze, ale nie jest udostępnione. W cenie biletu jest jeszcze wozownia, gdzie stoi kilka bryczek, sań i kareta. Jak na cenę – wielkiej atrakcji na zamku nie ma. Trafiliśmy na grupę z przewodnikiem, więc udało się nam ”podsłuchać”, trochę ciekawostek historycznych, ale to był, jedynie przypadek. Ogólna organizacja, też nie jest najlepsza, bo po zaparkowaniu samochodu, trzeba było wrócić się po bilety, które znajdują się w kasie-budynku przed wjazdem na teren zamkowy i nie ma wcześniej, widocznego oznakowania/informacji. Okienko kasowe stanowi wąska, podłużna szczelina, bardziej przypominająca wlot do skrzynki pocztowej. Radosnym, sympatycznym akcentem, była pani, kasująca bilety, u wejścia do zamku, gdzie równie dobrze, mogłaby odbywać się sprzedaż, bo jest tutaj stosowne pomieszczenie, coś jakby stróżówka/portiernia. W ogólnym ”wyrazie”, nie było źle, ale do rewelacji – daleko. Jak na zwiedzanie samodzielne, zbyt mało jest tutaj tablic z informacją historyczną. Znacznie lepsze wrażenie, zrobił na mnie zamek w Czorsztynie, zwiedzony jakiś czas temu, a ja lubię takie miejsca i nie lubię, gdy mnie trochę rozczarowują.
Warto zatrzymać się na MOP Chechło, przy A4 i nie tylko po to, aby ”rozprostować kości”, ale skorzystać z ofert baru Taurus, który mieści się tutaj i oferuje wiele smakołyków dla podróżnych, na śniadanie czy obiad. Bardzo miła i grzeczna obsługa, wiele dań prezentuje się gorących, na bieżąco w oszklonym urządzeniu/szafie. Inne można zamówić i też dość szybko jest przyrządzane. Polecam szarlotkę, jako deser czy ciastko do kawy, podana na ciepło, z bitą śmietaną – rewelacja, jak domowy wypiek mamy. Do baru, powoli wkracza atmosfera świąt grudniowych – na szybach były już naklejki tematyczne, choć był 21 XI. Panował tu ład i porządek, ale niestety, także dokuczliwa, taka nieswoja cisza. Był wprawdzie podwieszony telewizor, ale nieczynny. Zwykle wypełniał czas oczekiwania, dość często gościmy tutaj, gdy zmierzamy w stronę Śląska.
Mamy z mężem, dwa sprawdzone punkty/placówki w okolicy, gdzie udajemy się extra – na rybkę. Centrala Rybna w Brzegu, jest jednym z nich. Tu świeżo usmażone, różne potrawy z ryb, można kupić, zarówno do spożycia na miejscu, jak i zapakowane ”na wynos”. Ta placówka to coś, rodzaju ”2 w 1”, sklep i bar w pomieszczeniu z wydzielonymi częściami, handlową i konsumpcyjną. Bardzo miła, grzeczna obsługa, dokonana przez starszą panią, odzianą ochronnie, o estetycznym wyglądzie, której komunikatywna postawa i kultura bycia, dopełniały całości atmosfery. Było tu czysto i estetycznie, był też wyczuwalny aromat, rybnego asortymentu, ale to specyfika tej placówki. Smażone ryby są rewelacyjne i zawsze jest wybór, kilku gatunków/nazw.
Archeologia, to bardzo ciekawa dziedzina nauki, jej elementy przewijają się w latach szkolnych, a jej odkrycia dostarczają szerokiej wiedzy o przeszłości historycznej osobników biologicznych, genezie ich powstania. Kości i szkielety, to znaleziska, które zwierają wiele cennych informacji. Szkielet człekokształtny, znaleziony w Etiopii, w 1974 r. nazwano Lucy Australopithecus i jest to dziś, jedno z najcenniejszych odkryć. Właściwie, to archeologia, często coś odnajduje, ale nie często są znaczące znaleziska, Lucy zasłużyła na honor grafiki w dzisiejszym Doodle, w nazwę wyszukiwarki, wkomponowano 3, idące osobniki: czworonożny, pół-wyprostowany i wyprostowany. To 41 rocznica, tego znaleziska. Rocznice nie muszą być ”okrągłe”, aby Google o nich pamiętała, muszą być znaczące. Rolą nauki jest badać, odkrywać, dawać dowody, archeologia to robi i nie ma to związku z światopoglądem, jest niezależną dziedziną. Google jest "potężnym" zasobem wiedzy, z której każdy może korzystać, bez ograniczeń.
Ten odzieżowy sklep, to coś w rodzaju, ”2 w 1”, bo jest tutaj także punkt krawiecki z usługami. Mnie jednak interesowały ”ciuszki”, tym bardziej, że tego dnia (19 XI), dość atrakcyjną promocję oferowano – 30% przy zakupie 2 sztuk. Odzież była umieszczona na wieszakach, co dawało swobodę w jej przepatrywaniu. Modne, na czasie fasony i kolory, ale bez zbytniej ekstrawagancji, zarówno aktualne sezonowo, jak i inne. Dość przestronnie jest w sklepie, był ład i panował porządek. Ogólnie – estetyka, dla klientów - dwie kabiny przymierzalni. Obsługa miła i grzeczna, bez natarczywości, z dystansem i kulturą. Stanowił ją młody mężczyzna, choć zajęty porządkowaniem, natychmiast był do dyspozycji, po zagadnięciu.
Jedna rzecz w sklepach Pepco, którą zawsze będę krytykować, to brak minimum profesjonalizmu organizacyjnego, co do końcowej/finalizacyjnej obsługi - opakowania zakupionych artykułów. Kasjer, najpierw proponuje płatną reklamówkę, a gdy klient jej nie chce, przystępuje do kasowania i towar zostawia na ladzie – kliencie wrzuć sobie, gdzie chcesz. Żeby, nawet zwykłych, foliowych woreczków nie mieli – to zwykła amatorszczyzna handlowa, przecież sklep nie ucierpiałby na tym i uszczerbku finansowego nie poniósł, a klient miałby minimum pozytywnego odczucia, finału wizyty. Po udanych zakupach w obficie i różnorodnie zaopatrzonym sklepie, miłym kontakcie z pracownikami, uczynnymi i grzecznymi, końcowa akcja przy kasie - ”doliczyć pani reklamówkę?”, jest jak celowe obniżenie jakości. Nie chodzi o te parę groszy za reklamówkę, chodzi o zasadę etyczną – każdy grosz od klienta wziąć. To nie zdarza się obecnie lub zdarza się sporadycznie, nawet w mniej renomowanych sklepach na rynku, a widać po tym ”drobiazgu” organizacyjnym, że Pepco, jeszcze nie osiągnęło tego ”etapu”. Szkoda, bo wtedy, chętnie dałabym bardzo wysoką ocenę. Taki, niby drobiazg, ale jednak.
Nie tak dawno, prowadziłam dialog z innym obserwatorem na temat tego sklepiku i mieliśmy zgoła odmienne zdania, co, do jakości obsługi. Dlatego, moja wizyta tutaj, choć była standardowa, z zamiarem/oczekiwaniem zakupu, miała także, jakby aspekt dodany – potwierdzić lub nie, zamieszczone wcześniej wpisy/oceny. W dniu 19 XI, od wejścia przywitała mnie sympatyczna pracownica, pani o miedzianych, prostych włosach, elegancka i zadbana. Chętnie służyła radą i pomocą, okazywała dodatki, którymi byłam zainteresowana. W trakcie obsługi, wytworzyła się taka swojska, komunikatywna atmosfera, a niezobowiązujący dialog, przekształcił się w sympatyczną wymianę poglądów, na tzw. babskie dysputy, bo kobiety jak ”sroki”, lubią mniej lub bardziej wyraziste błyskotki. Tak, więc, podtrzymuję moje pozytywne zdanie nt., jakości obsługi w tej placówce, gdzie panował porządek, było przejrzyście i prawie wytwornie. Co do cen, uważam, że torebki są drogie, ale tym rodzajem artykułów, nie byłam zainteresowana.
To, czego nie udało mi się nabyć w Deichmannie, 15 listopada, kupiłam w sąsiednim CCC, choć oba sklepy miały bogaty wybór kozaczków. Jednak tu były takie, jakich oczekiwałam – wysoki obcas, typu szpilka i bez ”powszechnej” platformy. Gdy przymierzałam kozaczki, spośród regałów wyłoniła się pracownica, okazując troskliwość i chęć pomocy. Rozmieszczone siedziska/pufy, dawały możliwość wygody w trakcie przymiarki, tapicerowane miękką tkaniną. Duży, uporządkowany sklep, ma oferty obuwia, torebek i innych pochodnych artykułów dla każdego, bez względu na wiek czy płeć, a także okazję. Mały zawód spotkał mnie przy stanowisku kasowym – nie mogłam otrzymać rabatu stałego klienta, bo nie miałam przy sobie karty, a kasjerka nie miała możliwości odszukania mnie w systemie (tak mnie poinformowała). To nie zdarza się w Deichmann-ie, tam klient nie musi mieć karty przy sobie, aby otrzymać rabat, od tego system informatyczny. W tym względzie, CCC jest słabo zorganizowane. Dbają o klienta, ale, jednak nie w każdym ”calu”.
Deichmann ma dużo różnorodnego obuwia, dla każdego, ale zbytnio ”hołd-uje” aktualnej modzie (w moim poczuciu). Klient, taki jak ja, preferujący klasyczną szpilkę i bez tzw. platformy, tym razem nie znajdzie tu dla siebie, wyboru obuwia- kozaki. No chyba, że jedna, jedyna, dostępna para, okaże się ”strzałem w 10-tkę”, potrzeby. Inne fasony (płaskie czy słupek), bogato i różnorodnie (kolory, fasony, materiał wykonania), prezentowały się w przejrzystości ekspozycyjnej, uporządkowane częściami sklepu – męska, damska, dziecięca. W ostatnim okresie, nie był to jedyny sklep tej sieci, gdzie szukałam kozaków i we wszystkich, była podobna sytuacja – bogato w ofercie, a jednak ubogo, jak dla mnie. Miły, grzeczny, uczynny personel sklepu, nie mógł mi ”dogodzić”, bo zwyczajnie, nie było takiej możliwości. Tu, klienta witano, zaraz po przekroczeniu strefy sklepu, było baczenie na jego obecność i dało się odczuć ”przykrość” głosu, gdy oznajmiano mi, niewielką możliwość spełnienia oczekiwań. Wprawdzie zapraszano mnie - ”za kilka dni”, dając nadzieję kolejnej dostawy, ale tak robi większość placówek, to taka kurtuazja handlowa, w moim odczuciu. Bywałam zadowolona w przeszłości, po zakupach w sieci Deichmann, ale nie tym razem – 15 XI.
Nie było zaskoczenia w 4F, sklepie ze sportowymi artykułami, głównie odzieżą firmową i nie tylko, dla sportowców (m.in. kurtki, spodnie, koszulki, pola, obuwie). Weszliśmy tutaj, by kupić kurtkę zimową dla męża i wyszliśmy z zakupem. Wybór kolorów i fasonów był duży, także rozmiarów nie brakowało, więc wizyta musiała zakończyć się owocnie, tym bardziej, ze były też, ceny promocyjnie obniżone. Bardzo miły i grzeczny personel sklepu – dwoje młodych, uśmiechniętych ludzi (kobieta i mężczyzna), bardzo uczynnych. Przy finalizacji poinformowano nas o sposobie pielęgnacji, tak aby membrany kurtki spełniały swoje przeznaczenie, oferowano też, firmowe produkty do pielęgnacji. Sklep nie należy do tanich, więc mnogość klientów nie była zbyt duża. Jednak za produkty dobrej jakości, warto zapłacić więcej, a 4F jest marką, samą w sobie, sponsorującą kolekcje olimpijskie. To ma znaczenie, to zobowiązuje.
Zdarzało mi się w przeszłości, kupować buty w Deichmannie i nie byłam zawiedziona. Tym razem, moja wizyta nie była owocna, choć były dostępne, właściwe rozmiary. Niestety, miały feler produkcyjny (w moim odczuciu). Zasadą sklepów obuwniczych jest, że wystawia się najmniejszy rozmiar, ja wiedziałam, po jakie buty przyszłam, bo inny sklep tej sieci, sprawdzał dostępność rozmiaru. Z wystawionym butem (duży rozmiar) udałam się do pracownika kasy, który sprawdził i potwierdził dostępność mniejszych rozmiarów, więc udał się ze mną, aby odnaleźć je na półce. Jakaż była moja radość – 3 pary tego samego rozmiaru, ale znacznie przedwczesna. Okazało się, że buty są różne w parach i każda para, prawy but ma znacznie węższy, że wciśnięty na nogę nie pozwalał na żaden komfort. Zawsze jest tak, że lewy trzeba rozbijać, ale noga wchodzi i nie męczy. Tutaj lewy był OK., w prawym, noga ani chwili nie wytrzymywała. Nikt mi nie powie, że jest to normalne. Zgłosiłam to pracownicy, obecnej na sklepie – skwitowała to, obojętnym skinieniem głowy i lekkim uśmiechem, zajęta swoimi czynnościami, układania pudełek Wydaje mi się, że opinia klienta, powinna wywołać inną reakcję, nie spodziewałam się tego po Deichmannie. Byłam bardzo zawiedziona, bo kozaczki ładne, zgrabne, wysoki obcas, takie buty preferuję. Po tej wizycie, tylko wygląd sklepu, nie budził żadnych zastrzeżeń, ale to nie zniwelowało mojego niesmaku wizyty,14 XI.
Dawno już nie zaglądałam do tej hurtowni odzieży, więc z przyjemnością wstąpiłam, mając trochę wolnego czasu. Nie żałowałam, bo m.in. nową garsonkę w atrakcyjnej cenie kupiłam, na wiosnę będzie ”jak znalazł”. To bardzo duży sklep z nową i używana odzieżą, na wagę i wyceniona. Panujący tutaj porządek, pozwala na swoistą wygodę przeglądania. Wszystko jest umieszczone na wieszakach, niestety dość mocno ściśniętych i, zwykle z jednym wieszakiem, inny też się ”ściąga”, to jedyny mankament. Obsługa jest bardzo miła i grzeczna, a zagadnięta pracownica, chętnie służy pomocą, z szacunkiem dla klienta.
To jedna z niewielu, stacji paliw tej sieci, gdzie tankuję samochód. Paliwo jest dobrej jakości i ceny, trochę niższe, niż na wielu innych stacjach województwa. Dodając do tego obsługę, pełną kompetencji z profesjonalizmem traktowania klienta oraz ogólną organizację, z przyjemnością tu wstępuję, będąc przejazdem i nie zawsze, tankowanie jest celem. Tu można wygodnie zaparkować, bo teren jest dość rozległy, można też umyć samochód i odkurzyć, wewnątrz, także zrobić inne zakupy, czy skorzystać z zaplecza sanitarnego, które utrzymane jest w najwyższym standardzie higieny. Ten postój, jak ile innych z przeszłości, zasługuje na uznanie i pochwałę.
W dniu 14 listopada, sklep Auchan ”witał” w pełnej krasie świątecznych/Bożonarodzeniowych artykułów, na wejściu. Choć o tej porze roku, w sklepach, budzi to zawsze moje rozbawienie, to jednak, tego dnia zaowocowało zakupami, bo ceny były tak atrakcyjne, że nie mogłam ”się oprzeć”, choć wcale tego nie planowałam. Wielu klientów, także to robiło. Wszystko było przejrzyście prezentowane w układzie rodzajowym, podobnie wyglądały inne części sklepu, prezentujące pozostały asortyment. Nie korzystałam z pomocy pracowników, więc nie mogę się do tego odnieść, jako tako. Jedynym pracownikiem, który miał kontakt ze mną, była kasjerka, która nikogo nie pytała o kartę ”skarbonki”, ale wiedziała, co należy z nią zrobić, gdy klient ją okaże. We wrocławskim Auchan, to się nie zdarza, tam, obsługa zaczyna się, od witania i pytania o taką kartę. Na obsługę kasową nie czekałam za długo, bo liczność dostępnych kas, skutecznie niwelowała kolejki. Co do tej organizacji, nie można było, mieć zastrzeżeń. W ogólnym odczuciu, zakupy i pobyt, były udane.
Miałam potrzebę tankowania, ale nie skorzystałam, na tym Orlenie, bo ceny mają wyższe, nawet niż miasto wojewódzkie w regionie, więc tę ”okoliczność” zostawiłam na później, na inną stację Orlenu, gdy dojadę do celu. Inne były przyczyny mojego postoju i te, zostały spełnione w stu procentach z obsługą miłą i grzeczną (Ania, Angelika), o przyjemnej aparycji z zachowaniem pełnej kultury. Gdy weszłam do sklepu/kasy, było 2 klientów i czynne było 1 stanowisko obsługi, zaraz jednak, pojawiła się dodatkowa pracownica, która zadbała o płynną rotację klientów. Pod względem organizacyjnym, tej stacji paliw, nic nie można zarzucić, podobnie, jak do ogólnego wyglądu, wewnątrz i na zewnątrz.
Będąc w Deichmann-ie, rozglądałam się, głównie za kozakami i znalazłam, niemal idealnie, odpowiadający mi fason, ale nie mogłam dojrzeć, właściwego rozmiaru. Z pomocą przyszła mi pracownica, która najpierw sprawdziła zasobność sklepu, potem sprawdziła dostępność, mojego rozmiaru w innych placówkach, w okolicy. Taka łączność on-line jest dużym udogodnieniem dla klienta, pozwala zatrzymać go w ”sieci” i tym samym, sprawić mu pełne zadowolenie/spełnienie oczekiwań. Po sprawdzeniu, kazało się, że inny sklep tej sieci, wykazywał posiadanie rozmiaru, upatrzonych kozaczków. Taka informacja, była dla mnie ”na wagę złota”. Sklep jest bardzo duży i świetnie zorganizowany, a pracownicy wykazują kulturę względem klientów i ”wychodzą” naprzeciw oczekiwaniom.
Zdarzało mi się, bywać na tym Orlenie nie raz i pozytywnie kojarzę, jakość obsługi tutaj. 11 listopada, zatrzymaliśmy się na krótko, korzystając z ofert drobnych zakupów i Stop Cafe. To niewielka placówka, zajmująca nierozległy obszar, ale nie było tłoku w czasie naszego przystanku. Panował porządek w każdej części, w której byłam obecna. Klienci przy dystrybutorach, samoobsługowo korzystali z tankowania. Przy stanowisku kasowym była Gosia, miła i grzeczna pracownica, która proponowała mi dodatki zakupowe. Gdy po chwili, weszło dwóch klientów, zaraz pojawiła się druga pracownica, łagodząc czas oczekiwania na obsługę. Nawet w niewielkiej placówce, można zadbać o wzorową organizację, takiej tutaj doświadczyłam.
Po co komu, zimna kanapka w drodze/podróży? Na to pytanie powinna odpowiedzieć placówka Orlenu, przy A4, gdzie nie podgrzewa się wszystkich ofert Stop Cafe, ale oferuje się do podgrzania. Podróżni nie wożą ze sobą kuchenek, podróżni zatrzymują się, aby coś przekąsić. Tu na gorąco, można zjeść, jedynie Hot Doga, to bardzo uboga oferta i w dodatku przy autostradzie. Mieliśmy ochotę na kanapkę z kurczakiem, zadowoliliśmy się, tylko H-Dogiem. Co do atmosfery obsługi – była przyjemna, nawet z brakiem możliwości podgrzania kanapki, co p. Małgosia oznajmiła z uśmiechem, grzecznie, ale, mimo wszystko, nie było satysfakcjonujące. Pan Wojciech dokonał obsługi kasowej, proponował do kawy ciasteczko, zaoferował przysługującą zdrapkę, nowej zabawy Orlenu. Na kulturę traktowania klienta, nie mogę narzekać, ale inne aspekty, pozostawiają wiele ”do życzenia”. To mała placówka, także obszarowo, więc komfort, jest w pewnym stopniu, ograniczony. Przy 6-ciu samochodach był już mały tłok. Sklep/kasa, to też niewielki budynek i wewnątrz, także niewiele osób się mieściło.
Bardzo dużo różnorodnego zaopatrzenia, pozwala na udane zakupy w Auchan. Można mieć drobne uwagi do niektórych pracowników obsługi na sklepie, ale można też, na to ”przymknąć oko”. Dużo promocji i zachęt dla klientów, trochę wyprzedaży i sporo przestrzeni, dla poruszania się. Dość dobrze, była zorganizowana obsługa kasowa, a szczególnie, wydzielenie kas dla osób, mających niewiele sprawunków (do 15 sztuk), co bardzo mi się przydało, bo trafiłam na czas wzmożonych zakupów sobotnich (7 XI) i spore kolejki, były do licznych, czynnych stanowisk kasowych. Co do ładu i porządku – bardzo różnie kształtowało się to w działach. Były przejrzyste, ale były też, zastawione wózkiem z porozwalanymi kartonami i foliami. Nienagannie wyglądał dział warzyw i owoców oraz kosmetyczny. Przestrzennie i estetycznie, było także na wejściu, gdzie prezentowano wyprzedaże. Moja wizyta była zamierzona, co do artykułów, więc zakupy były udane.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.