Wybierając się na lodowisko Toropol na początku musiałam zakupić normalny bilet oraz wypożyczyć łyżwy, pod zastaw - dowód osobisty. Pan obsługujący punkt wydał mi dość zmarnowane łyżwy mojego rozmiaru. Udało mi się wyprosić o poszukanie innych, w lepszym stanie. Następnie udałam się do szatni. Tam zaskoczył mnie tłum ludzi, nie miałam nawet gdzie usiąść, założyć łyżwy. Szatnia na okrycia wierzchnie i buty oczywiście płatna. W przebieralni na podłodze woda i mnóstwo piasku. Można było się zabić. Wchodząc już na lodowisko musiałam uważać, żeby nikt mnie nie potrącił, podobnie podczas trwania ślizgawki. Niektórzy, przede wszystkim chłopcy i mężczyźni jeździli szybko i popisywali się, co przeszkadzało na pewno tym, którzy dopiero uczyli się jeździć. Minusem była także muzyka w tle, której prawie w ogóle nie było słychać. Gdyby nie wysokie ceny biletu i zużyte łyżwy chodziłabym częściej na lodowisko.
Aby sprawnie poruszać się po obiekcie, należy przyjść z kimś kto już go zna. Jeśli nikogo takiego nie mamy, błądzimy zgadując gdzie i co kupić, tylko dlatego, iż punkty obsługi są źle zorganizowane. Obserwując tłum, poruszałem się razem z nim. Najpierw kasa biletowa. Bez problemu, nawet uprzejmie Pani w kasie udzieliła informacji o rodzajach biletów. Kupiłem odpowiedni i następnie udałem się do wypożyczalni. Pani, która sprawiała wrażenie, że pracuje za karę, podała mi żądany rozmiar łyżew. Odszedłem od okienka w którym je dostałem, by przymierzyć. Niestety nie było wolnego miejsca do siedzenia, ponieważ w ogóle było za mało siedzeń. Łyżwy dostałem kompletnie przemoczone. Pot mojego poprzednika niemal wylewał się z buta. Na moją uwagę Pani odpowiedziała, że wszystkie buty są takie same. Wziąłem łyżwy i udałem się tam gdzie szła większość osób. Schodząc piętro niżej, zauważyłem napis "szatnia obowiązkowa". Podszedłem do szatni i zapytałem czy muszę zostawić kurtkę. Pani odpowiedziała, że jak chcę to mogę, ale na lodowisku może być zimno i lepiej zostać w kurtce. Tak więc nie zdejmując kurtki założyłem łyżwy, a w szatni zostawiłem tylko swoje buty. Do otwarcia lodowiska zostało jeszcze 10 minut, a ludzi w niewielkim pomieszczeniu (poczekalnia przed wejściem na lód) ciągle przybywało. Pot zaczął płynąć mi po plecach, robiło się coraz ciaśniej, aż w końcu wszyscy stali ściśnięci jeden przy drugim. 5 minut po czasie drzwi na lodowisko zostały otwarte. Tłum z łyżwami na nogach ruszył do przodu. Na szczęście nikt się nie przewrócił. Spocony dotarłem do tafli lodowiska, gdzie panowała temperatura -10 st. C. Zanim zacząłem jeździć na łyżwach, to już miałem ich dosyć. Jazda jednak okazała się całkiem przyjemna. Tafla lodowiska była odpowiednio przygotowana, a użytkownicy stosowali zasady panujące na tego typu obiektach. By uniknąć kolejek, zszedłem z tafli trochę przed czasem. Rozliczenie z szatnią i łyżwami przebiegło bez przeszkód.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.